11

2.7K 260 41
                                    

Nie wiedział gdzie brunet chce iść, więc pozwolił się prowadzić przez niego do następnego ćwiczenia. Szedł za nim ze spuszczoną głową. Ciekawiło go jakie to teraz ćwiczenie będą wykonywać. Już po jednym ćwiczeniu miał dość, a co dopiero następnym. Nawet nie wiedział jakie to będzie ćwiczenie. Miał nadzieję, że nie będzie ono jakieś trudne, ciężkie i musiało wymagać dużo siły. Nagle Keith się zatrzymał, a pogrążony w swoich myślach Lance nie spodziewał się nagłego zatrzymania z jego strony i w wyniku czego zderzył się z jego plecami. Zaciekawiło go dlaczego się tak nagle zatrzymał dlatego też spojrzał w tą samą stronę co on i nie mógł uwierzyć. Właśnie takie ćwiczenie zawierało to czego najbardziej nie chciał wykonywać i zawierało to czego najbardziej nie chciał.

-No to jesteśmy na miejscu. - Powiedział Keith. 

-Powiedz, że żartujesz, proszę. - Spojrzał na niego z grymasem.  

-Czemu miałbym żartować? To nasze następne ćwiczenie. 

-A może zrobimy jakieś inne ćwiczenie? - Chciał go przekonać. 

-Jak zrobimy to ćwiczenie, to przejdziemy do innego. - Keith tak łatwo nie zmieni zdania. 

-Na pewno nie potrzebujesz chwili odpoczynku? 

-Nie. - Odpowiedział stanowczo. 

-Ale tak na pewno? Nie czujesz się zmęczony? 

-Nie, jest dobrze. - Nadal trzymał się swojego zdania.  

-Na sto procent? 

-Tak. Zaczynam podejrzewać, że bardzo nie chcesz tego ćwiczenia wykonywać.  

-Nie podejrzewaj, tylko zrozum. 

-Dlaczego? To tylko podciąganie się na drążku. - Keith nie rozumiał co tu może być takiego strasznego. 

-To jest aż za dużo jak dla mnie. 

-Ooo czyżbyś stchórzył? - Założył rękę na biodro. 

-Nie, ja nie jestem tchórzem. - Zaprzeczył wymachując ręką. 

-Skoro nie, to co takiego? 

-Po prostu nie jestem najlepszy w tym ćwiczeniu. - Odwrócił wzrok. 

-A ty jesteś dobry w jakimś ćwiczeniu? - Nie mógł się powstrzymać. 

-Ha Ha. Bardzo zabawne. Nie możemy po prostu wykonać innego ćwiczenia? Też mam jakieś zdanie. 

-To może jak zrobimy to ćwiczenie będziesz mógł później zadecydować o wyborze następnego ćwiczenia? - Zaproponował. 

-Kuszące. - Zaczął nad tym myśleć. 

-To jak? Wchodzisz w to?

-Czy ja wiem...

-Oh czyżbyś jednak stchórzył? Myślałem, że to dla ciebie nic takiego. 

-Dobra. Wchodzę w to, ale za to ja później decyduje co będziemy robić.

-Oczywiście. 

Podeszli do drążka i stanęli na chwilę, a Lance przełknął ślinę. Zawsze unikał tego ćwiczenia. Jest to ostatnie ćwiczenie jakie chciałby wykonać. Chwycili za drążek i zaczęli się podciągać. Lance po pięciu miał już tego dość. Jego twarz zrobiła się czerwona. Nie mógł uwierzyć, że znowu dał się na to nabrać. Podniósł się raz jeszcze, a jego ręce dawały o sobie znać. Wisiał na tym drążku nie mając już siły się podnieść. Spojrzał na Keitha, który dalej robił w swoim tempie. Czerwony paladyn zauważył, że szatyn nie pociąga się tylko wisi na drążku.

-Już nie masz siły?

-Jesteś detektywem czy jak? - Starał się nabrać sił na kolejne podciągnięcie. 

-Szybko się poddałeś.  

-Ja się nie podałem. 

-Ja widzę co innego. 

-Ja tylko... chciałem sobie trochę powisieć. 

-A długo będziesz tak wisieć?

-To się zobaczy. Dobry mam widok z tego punktu. 

Szatyn jeszcze chwile wisiał i z drżącymi rękami podniósł się jeszcze kilka razy. Jego twarz teraz przypomniał dojrzałego pomidora. Już nie mógł więcej zrobić. To było już jego maksimum. Wycisnął z siebie wszystko co miał. Teraz tylko zwisał ledwo się trzymając resztkami sił jakie mu zostały. 

-To już mój limit... - Ledwo powiedział. 

- Hm? Czeka- 

Brązowo włosy chłopak już nie wytrzymał i puścił się drążka. Lance pociągnął ze sobą na ziemię Keitha. Zlecieli na podłogę z hukiem. Keith miał szczęście, że szatyn zamortyzował jego upadek swoim ciałem. Niestety Lance już nie miał takiego szczęścia jak on. Coś im się nie zgadzało w tej sytuacji więc pomału otworzyli oczy. To co zobaczyli zaraz po otworzeniu oczu sprawiło, że natychmiast obydwoje poczerwienieli. Ich usta złączyły się ze sobą podczas upadku. Chwile tak patrzyli na siebie nie przerywając pocałunku. Dopiero po chwili pomału zaczęli oddalać od siebie głowy ale zostali w pozycji takiej jakiej byli. Keith leżał na torsie szatyna, a niebieskiemu paladynowi nie przeszkadzało to i nie myślał o tym aby go zwalić. Patrzyli sobie w oczy będąc zaledwie kilka centymetrów od siebie. Nie wiedzieli ile już tak na siebie patrzą. Nadal ich twarze pokrywały rumieńce, ale mniejsze niż wcześniej. Cisze przerwał brzuch bruneta świadczący o tym, że domaga się jedzenia. Keith spojrzał na swój brzuch i z powrotem na szatyna i z zażenowania się zarumienił. Lance parschnął śmiechem co sprawiło, że Keith chciał schować się pod ziemię, ale sprawiło to, że zapomniał na chwilę o pocałunku i sam zaczął się śmiać z tego. 

-Może pójdziemy i coś zjemy? Co ty na to? - Zaproponował Lance.  

-Nie odmówię. 

-No to wstawaj. 

-Co? A sorry... 

Zorientował się, że jeszcze leży na chłopaku, pomału się podniósł i pomógł wstać szatynowi. Szli w ciszy do jadalni nie mogąc przestać myśleć o pocałunku. Chcieli myśleć o czymś innym tylko nie o tym, ale nie mogli. Ich myśli krążyły tylko wokół tego pocałunku. Był taki... przyjemny. Nie mogli znaleźć innego określenia jak te. Przyłapali się na tym, że ciągle myślą o tym pocałunku i zaczęli w myślach samych siebie przekonywać, że to nieszczęśliwy wypadek i nic więcej. 

Nim się obejrzeli dotarli na miejsce, wzięli ciepły posiłek jaki był przygotowany pewnie przez Corana i usiedli przy pustym stole. Prawie kończyli jeść gdy do sali weszła reszta załogi, którzy wrócili z kolejnej misji bez nich. Dołączyli do nich, porozmawiali o tym co działo się na misji. Pomału zaczęli się rozchodzić, przy stole zostali tylko trzej paladyni: niebieski, czerwoni i zielony. Pidge siedział naprzeciwko nich i złożył ręce, a przez okulary można było dostrzec błysk w jego oku. Przełknęli ślinę. Coś czuli, że to nie będzie zwykła pogawędka...

Skazani na siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz