12

2.6K 285 43
                                    

W ciszy patrzyli na siebie. Skuci ze sobą chłopcy nie wiedzieli co takiego chce powiedzieć czy zrobić znajdujący się przed nimi chłopak. Był nieprzewidywalny, więc nie wiedzieli do czego jest zdolny. Zostało im tylko czekać na jego ruch. W końcu przerwał cisze i zaczął mówić.

-No więc... - Zaczął Pidge. 

-No więc, co? - Spytał Lance. 

-Czy coś... - Znowu to samo zrobił. 

-Czy coś, co? Możesz rozwinąć całe zdanie od razu czy będziemy tak po kawałeczku mówić? -Powiedział Keith. Nie mają ochoty na jego podchody. 

-Czyli chcecie przejść do sedna, co?

-Skoro chcesz nam coś powiedzieć to mów, a jak nie chcesz to my już pójdziemy, co nie Keith?

-Tak. 

Nie chcieli usłyszeć co znowu powie. Woleli się ewakuować jak najszybciej i jak najdalej. Pomału się odsunęli od stołu i mieli wstawać gdy chłopak w końcu coś powiedział.

-No więc czy coś się działo tutaj podczas naszej nieobecności?

Myśleli, że zaraz przewrócą się na podłogę. Wszystkiego się spodziewali ale takiego pytania to jeszcze nie. Chyba, że on wie? Nie, nie, nie to nie możliwe żeby wiedział, przecież nie było go tutaj, więc nie może o tym wiedzieć. Przeszło to im przez myśl i spojrzeli na siebie i z powrotem na chłopaka.

-Działo się coś Keith? - Spojrzał na bruneta uśmiechając się niepewnie.

-Nie, nic się nie działo. 

-Stare, dobre nudy. 

-Jesteśmy skuci ze sobą, więc za dużego wyboru nie mamy. 

-A co ciebie tak to ciekawi? - Zapytał Lance. 

-Hmm. No nie wiem, tylko tak pytam. Na pewno nic się nie działo? - Zapytał raz jeszcze. 

-Nic się nie działo. - Odpowiedział pewnie Keith. 

-Tylko trochę poćwiczyliśmy i tyle. 

-Oho? Od kiedy ty ćwiczysz, Lance? 

-Że niby ja nie mogę poćwiczyć? Co w tym jest takiego dziwnego? - Rozłożył ręce. 

-Nie, nic. Tylko ciebie jest trudno przekonać do jakiegoś ćwiczenia. - Zaśmiał się. 

-Po prostu już nic nie miałem do roboty i się nudziłem. 

-Zachowujecie się dziwnie. To znaczy dziwniej niż wcześniej. - Stwierdził. 

-He? Że niby my? - Zaczynają pomału panikować. 

-Nie, święty Mikołaj, oczywiście, że wy. 

-Zdaje ci się. 

-No właśnie. Musi ci się zdawać. 

-To pewnie przez tę misję, odpocznij trochę. 

-Ukrywacie coś?

-Ukrywać? My? A co takiego możemy ukrywać. 

-Na pewno żadnych zwłok nie ukrywamy. - Zaśmiał się Lance. 

-No nie wiem co, ale na pewno coś ukrywacie. 

-A co to przesłuchanie? - Lance zmrużył oczy, wpatrując się w niego. 

-Skoro to wszystko, to my już pójdziemy do siebie. 

-Na razie. 

Nie wiedział co takiego zaszło tutaj podczas ich nieobecności, ale na pewno coś musiało się stać skoro tak usilnie próbowali się wymigać i zaprzeczali wszystkiemu. Uśmiechnął się sam do siebie. Na pewno coś się stało i to ukrywają. Może się nie dowie co takiego ukrywają, ale dzięki temu nie kłócą się tak jak wcześniej.

Nigdy nie czuli się tak zażenowani podczas korzystania z toalety jak teraz. Wcześniej to nie było nic wielkiego. Jeden korzystał drugi się odwracał i już ale teraz to było trochę niezręczne dla nich. To przez ten pocałunek. Przecież to był tylko zwykły wypadek i nic więcej więc dlaczego teraz było inaczej. Później tylko więzi szybki prysznic i wskoczyli do łóżka. Lance wpatrywał się w sufit i analizował pewna rzecz. Po paru minutach myślenia wstał szybko do siady szturchając Keitha.

-Podpuściłeś mnie. - Stwierdził Lance. 

-Nie wiem o czym mówisz - Zaprzeczał, ale dobrze wiedział o co mu chodzi. 

-Dobrze wiesz o czym mówię. W tedy gdy robiliśmy brzuszki i podciąganie się na drążku. 

-Heh łatwo ciebie podpuścić. 

-Wiedziałem! Jednak mnie w tedy podpuściłeś. 

-Ty to masz refleks. 

-Hmph... zabawne. - Patrzył na niego z nienawiścią. 

-No dla mnie to zabawne, bo nie zauważyłeś tego wcześniej. 

-Ale teraz już wiem i już się nie dam na to nabrać. - Powiedział pewny siebie. 

-Przekonamy się o tym innym razem. 

-No to się przekonamy. 

Położył się z powrotem na łóżko. Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo dał się wrobić i to przez Keitha. Gdyby bardziej się pilnował i nie dał wrobić to nie skończyło by się to pocałunkiem. Ahh Lance zapomnij o tym. Zapomnij. Mówił w myślach sam do siebie. Walnął się poduszką w twarz i odwrócił na bok plecami do bruneta. Czerwony paladyn popatrzył jedynie na szatyna z podniesioną jedną brwią. Nie wiedział co takiego chodziło po jego głowię. Sam też odwrócił się do niego plecami chociaż to było niewygodne gdyż ich ręce musiały być blisko siebie, a ta pozycja nie była za wygodna. Mimo to nie przeszkodziło im w zaśnięciu.

Lance odwrócił się na drugi bok co sprawiło mu lekką przyjemność dla ręki. Coś ruszyło jego ręką i leniwie otworzył oczy. Zobaczył, że chłopak tak samo się odwrócił ale jeszcze śpi. Delikatnie zgarnął jego włosy, które niesfornie ułożyły się na jego twarzy. Są takie miłe w dotyku. Zaczął bawić się i kręcić jego włosami, nie mógł się powstrzymać, to było silniejsze od niego i spodobało mu się to. Mógłby tak cały czas się bawić jego włosami. Zaczął lustrować twarz bruneta nie przestają bawić się włosami śpiącego chłopaka. Miał ciemne i grube brwi. Długie czarne rzęsy, które ozdabiały jego zamknięte oczy. Zgrabny, mały nosek i jasną karnacje. Niewielkie usta w kolorze malin. Zatrzymał się wzrokiem na ustach. Przejechał kciukiem po dolnej wardze i lekko je uchylił. Pamiętał jak ich usta złączyły się pocałunku. Mimo, że był przypadek to nie był taki zły. Ten pocałunek był... Ne mógł tego określić. Keith mruknął i lekko przybliżył się do szatyna. Lance trochę spanikował, ale ręki z jego ust nie zabrał. Patrzył jedynie na niego. Tak słodko wygląda jak śpi, pomyślał. Aż sam się zdziwił, że o tym pomyślał i to o nim w taki sposób. Przybliżył głowę do jego nie spuszczając wzroku z jego ust. Nie mógł się powstrzymać i w końcu dał mu lekkiego buziaka w kącik ust. Pomału się odsunął. Usta Keitha są takie miękkie i ciepłe. Przełknął ślinę. Spodobało mu się to uczucie gdy ich usta są ze sobą złączone w lekkim pocałunku. Przysunął się bliżej bruneta i zamknął oczy. Jego zapach był taki kojący. 

Skazani na siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz