Dżdżownica

377 67 14
                                    

Mały Sherlock wrócił do domu cały umorusany błotem. Wpadł do środka, trzaskając drzwiami, zrzucił z siebie buty i niebieski płaszczyk przeciwdeszczowy, po czym podreptał do kuchni z uśmiechem na mokrej od deszczu twarzyczce. Jego loki poskręcały się dwa razy bardziej niż normalnie, przez co wyglądał jak uosobienie dziecięcej słodyczy.
- Wiem już wszystko! - krzyknął, stając w progu pomieszczenia. Jego mama oderwała się na chwilę od kuchenki, by zmierzyć syna tym swoim matczynym spojrzeniem.
- Mój Boże, Sherlock, gdzieś ty był?! - wykrzyknęła, wznosząc ręce do góry.
- Byłem w parku! - wyprostował się dumnie i przymaszerował do stołu, zajmując miejsce naprzeciwko czytającego gazetę starszego brata.
- Przecież zakazałam ci tam chodzić! - jęknęła kobieta, zalewając wrzątkiem herbatę.
- Ale w ogrodzie nie było dżdżownic! - usprawiedliwiał się gorączkowo chłopiec.
- A po co ci dżdżownice, braciszku? - zapytał chłodno Mycroft, opuszczając nieco gazetę, tak aby widzieć Sherlocka.
- Jak to: po co? - obruszył się brunet. - Czy wy wszyscy jesteście tacy tępi, jak myślę? Na eksperyment oczywiście! - wykrzyknął z entuzjazmem.
- Jaki? - spytała mama bruneta.
- Zrobiłem dżdżownicy sekcję! - z dumą wypiął pierś do przodu, a w pomieszczeniu rozległ się zbiorowy jęk. - No co? - mały Sherlock popatrzył niepewnie po zrozpaczonych twarzach brata i matki, która to właśnie postawiła przed synami herbatę i ciasto. Mycroft jednak był zbyt zniesmaczony słowami braciszka, by swoim zwyczajem złapać palcami placek truskawkowy i wpakować go sobie do ust. Nikt nie udzielił odpowiedzi maluchowi, więc ostentacyjnie wstał on od stołu i tupiąc wybiegł z kuchni, kierując się na piętro, do swojego pokoju.
- Synku! - głos matki zatrzymał chłopca w połowie schodów.
- Co! - odkrzyknął, nadymając bladą buzię, ale nie ruszając się z miejsca. Kobieta wychyliła się z drzwi kuchni, patrząc na naburmuszonego chłopca.
- Gdzie przeprowadziłeś tą... ukhm, sekcję? - zapytała, upijając łyk ciepłej herbaty.
- Na stole w ogrodzie - odparł Sherlock. Rozweselił go fakt, że ktoś wreszcie zainteresował się jego eksperymentem.
Cały napój, jaki miała w ustach jego mama, wylądował na białej ścianie korytarza.
~
No, drugi shot mam już za sobą. I osobiście uważam, że wyszedł nawet nieźle :d
Mam nadzieję, że podzielacie moją opinię XD

Do następnego ;)

My turn, Sherlock || Kidlock [ZAWIESZONE] Where stories live. Discover now