✉ Rozdział 52 ✉

406 31 11
                                    

Nikki stała zszokowana i z niedowierzaniem patrzyła to na mnie, to na chłopców, to na gości. Delikatnie wepchnęłam ją w głąb sali, bo wszystko wskazywało na to, że dosłownie ją zamurowało i sama z siebie się nie ruszy.

Rozejrzałam się po wnętrzu, które widziałam po raz pierwszy i uśmiechnęłam się do siebie. Chłopcy się spisali. Wszystko wyglądało wręcz idealnie. Czerwone i czarne balony z helem zajmowały praktycznie cały sufit, a stoły pokrywały czerwone obrusy i czarna zastawa. Pod napisem "18 lat" zwieszonym ze ścian stał stolik z ulubionym tortem mojej przyjaciółki: tortem bezowym z borówkami. Wyglądał bardzo apetycznie i już po pierwszym spojrzeniu miałam ochotę podejść i spróbować choć kawałeczek.

Blondynka momentalnie rozpromieniła się gdy zobaczyła Vampsów, którzy tak wczuli się w śpiewanie że niemal zaczynali dyrygować. Wszystko było niemalże idealne dopóki nie zorientowała się, że na imprezie pojawiło się 3/4 zespołu. Brakowało tylko lokowanego bruneta, na którego obecności Nikki najbardziej zależało. Uśmiech dziewczyny nieznacznie się zmniejszył, a to wystarczyło żebym zorientowała się że próbuje ukryć rozczarowanie.

Gdy śpiewy się skończyły wspólnie podeszłyśmy do chłopaków, którzy od razu zaczęli składać Nikki życzenia, nie dopuszczając jej do głosu.

- Gdzie jest Brad? - spytała gdy tylko udało jej się wyswobodzić z uścisków i mogła normalnie mówić.

- No właśnie... - zaczął James drapiąc się ręką po parku - niestety nie mógł się tutaj dzisiaj pojawić - powiedział, a w oczach blondynki momentalnie zamigotały łzy.

- Ale... ale jak to? - spytała dziewczyna próbując opanować drżenie głosu. Było jej bardzo przykro że ktoś kogo kochała i na kogo obecność liczyła się nie pojawił w tak ważnym dla niej dniu.

- Miał do załatwienia bardzo ważną sprawę w Londynie - odparł Connor tłumacząc przyjaciela.

- Poprosił żeby w jego imieniu przekazać ci ten oto prezent - powiedział Tristan, a chłopcy jak na zawołanie rozeszli się na boki odsłaniając ogromne pudełko przewiązane kokardą. Było naprawdę ogromne. Praktycznie dorównywało wzrostem mnie i Nikki.

Blondynka niezdecydowanym krokiem podeszła do pudła i tylko dzięki szpilkom sięgnęła po kokardę na górze i ją rozwiązała. Delikatnie zdjęła pokrywę i niemal odskoczyła gdy z wnętrza wyłonił się nikt inny, jak Bradley Will Simpson. Uśmiech przyjaciółki stał się momentalnie dwa razy większy a w oczach zamiast łez pojawił się błysk, który pojawiał się tylko w obecności loczka.

- Wszystkiego najlepszego cukiereczku! - wykrzyknął brunet i nie zważając na rodzinę i znajomych, którzy z zaciekawieniem przyglądali się sytuacji, przyciągnął dziewczynę do siebie i namiętnie pocałował.

- To co? Gdzie mój prezent? - zażartowała Nikki gdy pierwsze emocje już opadły.

- Ja ci nie wystarczam? - spytał Brad próbując udawać smutnego i rozłożył ręce. - Daj mi chwilkę, zaraz coś wymyślę - odrzekł chłopak zaraz po tym jak blondynka pokręciła głową na znak zaprzeczenia. Momentalnie schylił się w pudełku i po kilku sekundach wyłonił się z malutkim pieskiem na rękach.

- O mój boże! Czy to piesek? - krzyknęła podekscytowana Nikki, po czym przytuliła szczeniaka i zaczęła go głaskać i do niego mówić. - To labladorek! - oznajmiła z emocjami odwracając się do nas przodem. - Biszkoptowy!

- O mój boże! - krzyknął Calum zwracając tym samym uwagę wszystkich dookoła - To labladorek! Biszkoptowy! - powtórzył rozemocjonowany. - To na pewno jest miłość, prawdziwa miłość - dodał nagle poważniejąc czym wywołał parsknięcie u Asha, który omal nie zakrztusił się szampanem którego dorwał nie wiadomo skąd.

- Wiecie co mnie zastanawia? - spytałam po chwili. Wszyscy spojrzeli na mnie i przerwali wszystkie czynności jakie wykonywali. Nikki przestała nawet głaskać pieska. - Jak się teraz podzielimy żeby być na obu imprezach?

Ashton momentalnie zagwizdał na palcach jakby chcąc kogoś przywołać, a Michael i Calum ruszyli w stronę ściany jakby nie planowali się zatrzymać. Zarówno ja i blondynka patrzyłyśmy w lekkim szoku na ich poczynania, które swoją drogą nie były codziennym zjawiskiem. Chlopcy złapali ścianę z jednej i z drugiej strony i najzwyczajniej w świecie zaczęli ją zsuwać do jednego boku.

- Yeah! - krzyknął Clifford - od zawsze chciałem przenosić ściany! - i po tych słowach razem z Hoodem zaczął biec do przeciwległego końca, tym samym odsłaniając widok na niebieską salę z moją imprezą. Doslownie wszytsko było odbiciem lustrzanym sali blondynki i tylko kolor pozwalał odróżnić która część jest których gości. A niektórzy niewątpliwie mieliby problem z odnalezieniem swojego miejsca po kilku kolejkach gdyby nie różne barwy balonów, serpentyn, obrusów i innych przeróżnych ozdób. Efekt był wręcz zniewalający, a chłopcy zdecydowanie się spisali, nieświadomie skazując się na dożywotnie czuwanie nad wystrojem tego typu imprez.

- Niech zacznie się impreza! - wykrzyknął Ashton i skinął na DJ-a który momentalnie zaczął grać. Kilka sekund później zarówno ja i Nikki zostałyśmy wyciągnięte na parkiet przez naszych chłopaków.
To będzie zdecydowanie długa i intensywna noc.

________________________________________________
Cześć kochani!
Witajcie w kolejnym rozdziale, który tym razem napisałam ja 😁
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo przez pewne wydarzenia bardzo dawno nic nie pisałam i mogłam wyjść z wprawy...

Zachęcamy do gwiazdkowania i komentowania 🌟🌟🌟

Do następnego
~ Betty i Nika xx

She's Kinda... ShyWhere stories live. Discover now