Szkoła była ostatnią rzeczą, na którą Amara miała ochotę. Od wczorajszej imprezy wszystko wydawało się inne, nie tylko między nią a Evenem. Na przykład Misha z samego rana przy śniadaniu był spięty, a rzadko taki bywał w jej towarzystwie. Nie odzywał się, a gdy na nią patrzył, zagapiał się, jakby zastanawiał się nad czymś poważnym. Nie podobało jej się to. Czuła, że ojciec znów coś ukrywał.
Xavier od pierwszej chwili pojawienia się w liceum, nie spuszczał z niej wzroku. Na wskroś przeszywał ją czekoladowymi oczami, tak ciepłymi, a jednak powodującymi niekontrolowane drżenie. Uśmiech za każdym razem formował się w znak zadowolenia, a nawet triumfu, czego nie potrafiła zrozumieć. Sądziła jednak, że to dlatego, że czuł przewagę nad jej ojcem. W końcu wiedział coś, o czym on nigdy się nie dowie. Taką miała nadzieję — że Xavier zamknie te swoje sarkastyczne usta i zachowa tajemnicę dla siebie.
Nawet Brenda zachowywała się dziś nieswojo. Przewracała oczami za każdym razem, jak Amara przypadkiem wspomniała o Britt. Irytowanie wstępowało na jej oblicze, gdy te witały się z entuzjazmem za każdym razem, gdy mijały się na korytarzu. I choć Ami niejednokrotnie próbowała przekonać Bren, że nie ma czym się martwić, to nie pomagało. Kochała obie, nie mogła więc przecież wybierać.
A wracając do Evena... Zachowywał się jak dupek, odkąd tylko przekroczył próg szkoły. Nawet się z nią nie przywitał, minął ją bez słowa, za to jedynie posłał obrażone spojrzenie. Grał ofiarę, podczas gdy to on napastował ją seksualnie. Nie mógł być przecież zły, że nie miała ochoty uprawiać z nim seksu, to chore. Po tym wszystkim nawet nie wiedziała, czy wciąż byli razem. A jeśli nie, to czy wina leżała po jej stronie? Ona tylko chciała być kochana.
— Ami—boo. — Pojawił się przed nią nagle, gdy zamyślona opierała się o ścianę i nie zwracała uwagi na świat wokół. Zaskoczył ją.
— Nie mów tak do mnie — poprosiła z zauważalną irytacją, przekrzywiając w złości lekko głowę.
— Chodź, mam dla nas zabawę. — Te słowa w ustach Xaviera nie mogły wróżyć nic dobrego, tego była pewna, gdy wzrokiem śledziła pojawiający się psotny uśmieszek.
— Jaką?
— Łamanie zasad. — Chwycił ją za nadgarstek i poprowadził w dół do wyjścia, a w miejscu, gdzie zaciskał palce, mrowiła ją skóra. Nie wyrwała się, nawet jeśli mózg podpowiadał jej, by to zrobiła.
Szła za nim szybkim krokiem, modląc się, by po drodze nie natknęła się na jakiegoś znajomego. Gdyby taka Caroline czy Roxanne zobaczyły, jak wymyka się ze szkoły z Xavierem, plotki rozeszłyby się po całym miasteczku. Oczywiście z kłamstwami, które by sobie do tego dopowiedziały. Znów zaczęliby o niej źle mówić. Z szokiem zdała sobie jednak sprawę, że miała to głęboko gdzieś.
Prowadził ją przez parking aż do pickupa Olivera. Zawahała się, zanim wsiadła do środka. Nie powinna uciekać z lekcji, nie teraz, kiedy sytuacja zaczęła się polepszać, a ona odzyskała tytuł przewodniczącej. Dyrektor z pewnością będzie zawiedziony. Tak samo jak ojciec. Dlatego zapięła pasy i nie protestowała, gdy odpalał auto.
— To nie samochód Olivera? — zapytała jedynie, a on nie spuszczając wzroku z drogi, uśmiechnął się cwanie.
— Wróci z Brendą.
— Przyjechali razem. A ja razem z nimi — przypomniała i obserwowała, jak wzrusza obojętnie ramionami.
— To zrobią sobie romantyczny spacer.
Nie odzywała się więcej, skupiła się na drodze i zastanawiała, gdzie ją wiózł. Po czasie rozpoznała, że jadą na plażę. Konkretnie na jej tyły, gdzie znajdowały się klify i skały. Kiedyś tam siedziała, wejście na górę jednak zamknęli, gdy zginęła tam dwójka nastolatków. Pijani skoczyli z klifu i już nie wypłynęli.
CZYTASZ
Romeo z sąsiedztwa
Teen FictionSłodko-gorzka, lekka historia o zakazanej miłości, wybaczeniu i poświęceniu. W małych miasteczkach ludzie miesiącami, a nawet latami płacą za swoje błędy. Amara Evans po przykrych rodzinnych wydarzeniach, musi w końcu wrócić do normalności. Jednak s...