Wszyscy tak dużo piszą o miłości,
bo ludzie kochają miłość,
kochają romantyczne scenerie,
kochają być nazywani pięknymi,
kochają być chwaleni,
czy nagradzani.
Jesteśmy prości.
Pięknie prości.
A jednak gdzieś w tej pozornej prostocie są pewne zakrzywienia, których często sami nie potrafimy dostrzec - nasze wady czasem wielkie, jak góry albo małe, jak główka szpilki.
Nie sztuką jest stać się pięknym, a być nim cały czas, pomimo doświadczenia tych wszystkich obrzydliwych okrucieństw.
Bo wewnętrzne piękno to coś, czego nam brak i co nie jest już tak zwyczajnie proste.— Naprawdę mam tego dosyć. Nie daje już rady — westchnęła głośno Cornelia.
— Nie tylko tobie jest ciężko — odparłam, opierając brodę o nadgarstek.
— Wiesz, jak trudno jest robić tyle rzeczy na raz? Nauka, siłownia, moja matka mnie ciągle dręczy. Ona tylko czeka, żebym się wyniosła z domu, żeby móc założyć szczęśliwą rodzinkę z tym gnojem.
— Skoro nie dajesz rady, to może przystopuj na chwilę. — Zaproponowałam, wiedząc, że jej sytuacja w domu nie należała do najłatwiejszych. — Nikt przecież nie oczekuje od ciebie, że będziesz przenosić góry.
— Nie mogę odpuścić! — Podniosła głos, jakbym powiedziała najbardziej niepoprawną z możliwych myśli.
— Każdy ma skazy, nikt z nas nie jest idealny. — Zawsze denerwował mnie jej chory perfekcjonizm.
— No właśnie, dlatego staram się za wszelką cenę robić wszystko, tak jak powinno być zrobione.
— Po co do cholery? Nikt tego od ciebie nie oczekuje, nikt nawet na to nie patrzy. Nasze pokolenie i tak samo w sobie jest jedną wielką skazą.
— Nie obchodzą mnie inni, ja oczekuje tego od samej siebie! — Zmarszczyła brwi i wbiła we mnie wzrok, który zdecydowanie dawał mi sygnały, że jeśli nie chcę kłótni, mam się natychmiast zamknąć.
Byłam zmęczona wszystkim wokół, a jej ciągłe narzekania przyprawiały mnie o dodatkowy ból głowy. Zdawałam sobie sprawę, że jest jej ciężko, ale miałam powoli dość wiecznego wysłuchiwania jej problemów, miałam wrażenie, że sama doszukuje się ich nawet w sposobie czyjegoś oddychania. Ale była moją przyjaciółką, znałam ją od przedszkola, byłyśmy zawsze traktowane jako jedność, więc jak mogłam odrzucać kogoś, kto był częścią mnie. Była jedną osobą w moim życiu, na której mogłam polegać.
— Łucja ty tego po prostu nie zrozumiesz. — Powiedziała, jakbym rzeczywiście nie potrafiła pojąć, czym mogą być prawdziwe problemy.
Wsunęłam dłoń w rękaw bluzy i wbiłam z czystą premedytacją paznokcie w mój przegub, a złość powoli uchodziła z mojego ciała.
— Jeśli źle poszedł mi ten test, to idę sama sobie szykować miejsce na cmentarzu — zaśmiała się Kasia, której obecność odnotowałam, gdy jej plecak uderzył o betonową płytę — mam nie daleko, jak będę wychodzić, to sobie zaklepię miejscówkę, z jakimś ładnym nagrobkiem, tak żebym miała już zawsze widok na tę szkołę. — Skinęła głową w prawą stronę, gdzie rozciągał się ogromny cmentarz, a jej twarz ozdobił smutny uśmiech.
Nasza szkoła stała naprzeciw wielkiego cmentarzyska. Nawet sami nauczyciele często żartowali z tego, w jakim miejscu jest usytuowany budynek.
— Będzie dobrze. — Powiedziałam, pocierając jej udo dłonią, gdy zajęła miejsce obok mnie.
— W ogóle co z Sandrą, wiesz coś więcej? Była dzisiaj w szkole? — Zapytała o swoją przyjaciółkę, unosząc na mnie wzrok.
YOU ARE READING
POKOLENIE 21
Teen FictionCzy to my jesteśmy definicją pokolenia 21, które zastać można częściej na facebook'u niż kawiarni? Pokolenia, w którym Carpe diem zastąpiło YOLO, a smakiem dzieciństwa stało się wygazowane piwo. Poznaj grupę nastolatków, dla których pozostanie wie...