🍌4🍌

151 28 9
                                    

  Wszyscy tak dużo piszą o miłości,
bo ludzie kochają miłość,
kochają romantyczne scenerie,
kochają być nazywani pięknymi,
kochają być chwaleni,
czy nagradzani.
Jesteśmy prości.
Pięknie prości.
A jednak gdzieś w tej pozornej prostocie są pewne zakrzywienia, których często sami nie potrafimy dostrzec - nasze wady czasem wielkie, jak góry albo małe, jak główka szpilki.
Nie sztuką jest stać się pięknym, a być nim cały czas, pomimo doświadczenia tych wszystkich obrzydliwych okrucieństw.
Bo wewnętrzne piękno to coś, czego nam brak i co nie jest już tak zwyczajnie proste.

— Naprawdę mam tego dosyć. Nie daje już rady — westchnęła głośno Cornelia.

— Nie tylko tobie jest ciężko ­­­­­­­­­­­­— odparłam, opierając brodę o nadgarstek.

— Wiesz, jak trudno jest robić tyle rzeczy na raz? Nauka, siłownia, moja matka mnie ciągle dręczy. Ona tylko czeka, żebym się wyniosła z domu, żeby móc założyć szczęśliwą rodzinkę z tym gnojem.

— Skoro nie dajesz rady, to może przystopuj na chwilę. — Zaproponowałam, wiedząc, że jej sytuacja w domu nie należała do najłatwiejszych. — Nikt przecież nie oczekuje od ciebie, że będziesz przenosić góry.

— Nie mogę odpuścić! ­­­­­­­­­­­­— Podniosła głos, jakbym powiedziała najbardziej niepoprawną z możliwych myśli.

— Każdy ma skazy, nikt z nas nie jest idealny. — Zawsze denerwował mnie jej chory perfekcjonizm.

— No właśnie, dlatego staram się za wszelką cenę robić wszystko, tak jak powinno być zrobione.

— Po co do cholery? Nikt tego od ciebie nie oczekuje, nikt nawet na to nie patrzy. Nasze pokolenie i tak samo w sobie jest jedną wielką skazą.

— Nie obchodzą mnie inni, ja oczekuje tego od samej siebie! — Zmarszczyła brwi i wbiła we mnie wzrok, który zdecydowanie dawał mi sygnały, że jeśli nie chcę kłótni, mam się natychmiast zamknąć.

Byłam zmęczona wszystkim wokół, a jej ciągłe narzekania przyprawiały mnie o dodatkowy ból głowy. Zdawałam sobie sprawę, że jest jej ciężko, ale miałam powoli dość wiecznego wysłuchiwania jej problemów, miałam wrażenie, że sama doszukuje się ich nawet w sposobie czyjegoś oddychania. Ale była moją przyjaciółką, znałam ją od przedszkola, byłyśmy zawsze traktowane jako jedność, więc jak mogłam odrzucać kogoś, kto był częścią mnie. Była jedną osobą w moim życiu, na której mogłam polegać.

— Łucja ty tego po prostu nie zrozumiesz. — Powiedziała, jakbym rzeczywiście nie potrafiła pojąć, czym mogą być prawdziwe problemy.

Wsunęłam dłoń w rękaw bluzy i wbiłam z czystą premedytacją paznokcie w mój przegub, a złość powoli uchodziła z mojego ciała.

— Jeśli źle poszedł mi ten test, to idę sama sobie szykować miejsce na cmentarzu ­­­­­­­­­­­­— zaśmiała się Kasia, której obecność odnotowałam, gdy jej plecak uderzył o betonową płytę ­­­­­­­­­­­­— mam nie daleko, jak będę wychodzić, to sobie zaklepię miejscówkę, z jakimś ładnym nagrobkiem, tak żebym miała już zawsze widok na tę szkołę. — Skinęła głową w prawą stronę, gdzie rozciągał się ogromny cmentarz, a jej twarz ozdobił smutny uśmiech.

Nasza szkoła stała naprzeciw wielkiego cmentarzyska. Nawet sami nauczyciele często żartowali z tego, w jakim miejscu jest usytuowany budynek.

— Będzie dobrze. ­­­­­­­­­­­­— Powiedziałam, pocierając jej udo dłonią, gdy zajęła miejsce obok mnie.

— W ogóle co z Sandrą, wiesz coś więcej? Była dzisiaj w szkole? ­­­­­­­­­­­­— Zapytała o swoją przyjaciółkę, unosząc na mnie wzrok.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 09, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

POKOLENIE 21Where stories live. Discover now