2.

11.4K 695 126
                                    


                                                                                            


                                                                                                 2.


"Każde nasze działanie powoduje konsekwencje. Czasem niezwykle rozciągnięte w czasie, ale zawsze" - Jacek Piekara


Wiedziałam.

Wiedziałam, że picie wina z panią Simmons to nie jest dobry pomysł. Albo oszukiwała i wypijała mniejsze ilości niż ja, albo ma głowę jak marynarz. Serio.

Do domu wróciłam o własnych siłach. To nie było takie trudne, zważywszy na fakt, że wystarczyło, żebym otworzyła drzwi mieszkania pani Simmons, zawinęła się po wewnętrznej i już stałam przed swoim mieszkaniem.

Jeremy miał ze mnie niezły ubaw, rzecz jasna. Nie powiem, czekam aż on kiedyś wróci do domu kompletnie pijany.

Zaraz, zaraz. Mój mały braciszek miałby się upić?! Nie, nie. Co to, to nie.


Poranek nie należał do najprzyjemniejszych, ale mogę za to winić tylko siebie. Niby jak mogłam odmówić staruszce, która zawsze po kieliszku cierpkiego, bordowego płynu, i po rozmowie ze mną, uśmiechała się szeroko, a w jej oczach pojawiał się błysk?

Nie wiem czy ma koleżanki. Nie wiem czy ma rodzinę. Wspomina tylko wnuka, z którym nie spotkała się od ponad dwudziestu lat. Ale poza tym mało mówi o nim i swojej przeszłości. Na początku bardzo mnie to zastanowiło i wzbudziło podejrzenia. Jednak po kilku miesiącach mieszkania, niemal pod jednym dachem, stwierdziłam, że pani Simmons jest nieszkodliwa.



Po dotarciu do pracy, odetchnęłam z ulgą. Najgorsze mam za sobą. Moi współpracownicy, kiedy tylko na mnie spojrzeli, od razu się domyślili, że poprzedniego wieczoru musiałam coś przyjąć, i, podobnie jak Jeremy, uśmiali się po pachy. No cóż, widok mnie na kacu jest niecodzienny.

Wydawało mi się, że szef nic nie zauważył, ale tuż przed przerwą podszedł do mnie i, z ostentacyjnym uśmiechem, wręczył mi butelkę wody. Świetnie.

Stołówka na zapleczu naszego sklepu jest naprawdę mikroskopijna i musimy dzielić się na trzy małe grupki, żeby móc usiąść i odpocząć. Dziś, z wiadomych powodów, wszyscy zgodzili się, żebym poszła na przerwę jako jedna z pierwszych.

Z głośnym westchnięciem opadłam bez sił na jedno z krzesełek i oparłam głowę na skrzyżowanych rękach.

- Hej, Ava - usłyszałam głos jednej z koleżanek. - Kto cię tak załatwił?

- Uwierzysz mi, kiedy ci powiem, że wypiłam tylko dwa kieliszki wina z osiemdziesięcioletnią kobietą? - zapytałam nie podnosząc głowy.

- Serio? - zaśmiała się głośno, co wcale nie poprawiło mi humoru.

Na szczęście nie zapytała o nic więcej i pozwoliła mi dogorywać w agonii.
Nagle zrobiło mi się przyjemnie ciepło, a wokół zaległa cisza. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Wszyscy na pewno nie wyparowali magicznym sposobem. Tylko ja znów się wyłączyłam. Coraz częściej mi się to zdarzało i, o ile na początku wcale mi to nie przeszkadzało, tak przez ostatnie kilka miesięcy sprawiło, że zaczęłam czuć się nieswojo. Nie wiem o co chodzi, ale boję się, że dzieje się ze mną coś niedobrego.

Król PikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz