〰9〰

3.5K 270 85
                                    

〰MARINETTE〰

Ostatnie pociągnięcie rzęs szczoteczką i byłam gotowa. Nie mogłam się już doczekać tego koncertu.

- Matinette. - Adrien zaczął dobijać się do łazienki, w której siedziałam już dobrą godzinę. A może dłużej. Nie wiem, straciłam poczucie czasu. - Wychodź już stamtąd.

- Już, już. - spojrzałam w stronę drzwi.

Ostatnie rzut oka na swoje odbicie. Obejrzałam się dokładnie i stwierdziłam, że wyglądam w miarę przyzwoicie. Przygładziłam jeszcze koszulkę na brzuchu i wyszłam do zapewne zniecierpliwionego Adriena.

Nie było go przed łazienką, dlatego poszłam do salonu. Tak, jak przypuszczałam, był tam. Siedział na kanapie i bez większego zainteresowania przeglądał internet na telefonie. Kiedy usłyszał moje kroki, schował telefon do wewnętrznej kieszeni kurtki, wstał i podszedł do mnie. Zaśmiałam się cicho, kiedy zobaczyłam, w co jest ubrany.

Adrien założył czarne trampki, czarne jeansowe spodnie, czarną koszulkę z nadrukiem Jaggeda, a całość dopełniała jeansowa kurtka tego samego koloru, co reszta jego stroju. Całe moje rozbawienie jego strojem wynikało z tego, że ja ubrałam się identycznie.

- Wyglądamy identycznie. - zauważył równie rozbawiony. - Chociaż nie. - objął mnie w talii i przysunął do siebie. - Ty wyglądasz o wiele lepiej.

- Słodki jesteś, ale chodź już. - dałam mu pstryczek w nos i pociągnęłam do wyjścia, jednak mój narzeczony pokrzyżował chwilowo moje plany, znów mnie do siebie przyciągając.

- Poczekaj. - uśmiechnął się i spojrzał mi głęboko w oczy. Jak zwykle zatraciłam się w tej zieleni. Zawsze zastanawiałam się, czy jego oczy są równie zwierzęce i dzikie, kiedy jest zwykłym chłopakiem. Teraz wiem, że tak. Może nie wyglądają jak kocie, ale zdecydowanie jest w nich coś nieokiełznanego. Jego dłonie gładziły boki mojego ciała. - Wiesz, że oprócz naszych rodzin i przyjaciół nikt nie wie, że jesteśmy zaręczeni?

- I co w związku z tym? - zapytałam i splotłam dłonie na jego karku.

- Myślę, że już najwyższy czas ogłosić to całemu światu. - oparł swoje czoło o moje i pocałował mnie delikatnie w nos.

Mówiąc, że chce to ogłosić całemu światu, ma na myśli dosłownie cały świat. W końcu to nie ja mam prawie osiem milionów obserwujących na różnych portalach społecznościowych. A ta liczba ciągle rośnie, ale nie ma w tym nic dziwnego, przecież Adrien to jeden z najbardziej pożądanych młodych modeli na świecie.

- No dobrze. - przewróciłam oczami. - Rób już to zdjęcie.

Adrien wyciągnął telefon, a ja położyłam dłoń na jego klatce piersiowej tak, by, jak najlepiej wyeksponować pierścionek zaręczynowy. Zanim jednak zrobił zdjęcie, pocałowałam go w policzek. Pod ustami poczułam, jak jego skóra się napina, co świadczyło o tym, że się uśmiecha.

Blondyn w końcu zrobił to zdjęcie. Przytuliłam się do niego i patrzyłam, jak je publikuje. Kilka sekund po zamieszczeniu foty w sieci, posypały się pierwsze komentarze. Przeczytałam kilka z nich i szczerze byłam mile zaskoczona. Spodziewałam się fali hejtów ze strony fanek Adriena, które najchętniej życzyłyby mi śmierci, albo czegoś innego. Jednak prawie wszyscy życzyli nam szczęścia. No właśnie, prawie wszyscy. Chloé napisała, że za to, że ukradłam jej Adrienka, to powinnam wpaść pod samochód.

- Nie przejmuj się nią. - szepnął i pocałował mnie w skroń.

- Nie mam zamiaru. - prychnęłam.

- To dobrze. - westchnął. - Wiesz, skoro ogłosiliśmy światu, że jesteśmy razem, jako zwykli my, to powinniśmy to jeszcze ogłosić jako bohaterowie.

- Jeśli nie pamiętasz, to nasze mamy zrobiły to za nas. - zaczęłam się śmiać. - A poza tym, to zbyt ryzykowne, bo ludzie rozpoznaliby nas. - odsunęłam się od niego trochę. - Poznaliby pierścionek. - zauważyłam. - Tak więc, mój drogi, jak chcesz to zrobić? - znów zaczęłam się śmiać.

- Zobaczysz. - odparł tajemniczo.

- Coś ty znowu wymyślił? - zapytałam zszokowana. Czasem jego pomysły są wariackie, więc mam prawo się trochę zaniepokoić.

- Zobaczysz. - powtórzył. Jak on mnie czasem denerwuje... - A teraz chodź, bo zaraz przegapimy koncert. - cmoknął mnie krótko w usta i niemalże wypchnął z mieszkania.

〰ADRIEN〰

To był nasz ostatni dzień w Stanach. Mieliśmy tam być jeszcze tydzień, ale moja mama ściągnęła nas do domu, bo chciała lecieć do Chin na targi minerałów po biżuterie z jakichś zielonych kamyków, których nazwy nie pamiętam. Z tego powodu chciała, żebyśmy wrócili, bo podczas nieobecności rodziców nie będzie miał kto zająć się miastem i firmą. No tak, bo nie ma to, jak zostawić firmę wartą setki milionów euro dwójce niedoświadczonych nastolatków. A poza tym chciała tam lecieć własnym samolotem, bo, jak stwierdziła, w komercyjnych liniach jest fatalna obsługa. Dlatego to nasz ostatni wieczór w Ameryce i mamy zamiar spędzić go jak najlepiej.

Był środek koncertu Jaggeda. Sądząc po reakcji zgromadzonego w hali tłumu, widowisko im się podobało. Wszystko to było oprawione wspaniałymi efektami pirotechnicznymi. My mieliśmy miejsca pod samą sceną, dzięki czemu, mogliśmy bez przeszkód wszystko obserwować. Przez cały ten czas obejmowałem moją narzeczoną od tyłu i nawet na chwilę jej nie puszczałem.

- Nowy Jork, jak się bawicie? - krzyknął muzyk. Tłum bardzo głośno za wiwatował, a ja zauważyłem, że na scenę wjeżdża fortepian. Jagged usiadł na stołku i poprawił swój mikrofon. - Tę piosenkę dedykuję dwójce najlepszych paryskich bohaterów. - oznajmił swoim fanom. - Biedronko, Czarny Kocie, to dla was, gdziekolwiek jesteście.

Gdyby tylko wiedział...

Marinette się do mnie odwróciła, a w jej oczach zauważyłem szczęście i ekscytacje. Uwielbiam ją taką oglądać. Nie mogłem się powstrzymać przed pocałowaniem jej. Zniżyłem się i zacząłem delikatnie i powoli ją całować, co odwzajemniała.

Kiedy wróciliśmy do domu, intymna atmosfera między nami nadal trwała. Chwyciłem dziewczynę za uda i podniosłem, a ona swoimi zgrabnymi nogami objęła mój pas, zmniejszając tym samym odległość między naszymi ciałami do minimum.

Całując namiętnie jej usta, zaniosłem ją do sypialni. Coś mi podpowiada, że to będzie długa noc.

👹👹👹

Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔Where stories live. Discover now