〰17〰

3.3K 260 114
                                    

MARINETTE

Zima i święta niby przyszły o tej samej porze jak co roku, ale tym razem jakoś ten czas szybciej upłynął.

Już od początku grudnia chodziliśmy razem z Adrienem po centrach handlowych i wybieraliśmy prezenty na święta dla naszych rodziców. Mojej mamie kupiliśmy kilka książek jej ulubionego autora, a mojemu tacie zestaw do pielęgnacji wąsów. Pani Agreste dostanie od nas flakonik perfum, a jej mąż spinki do mankietów.

Wszystko mieliśmy już pięknie zapakowane w torebeczki i tylko czekało na nowych właścicieli. Ja natomiast od ponad tygodnia wnosiłam poprawki do mojej starej sukienki. Nie miałam czasu na szycie nowej, dlatego wzięłam się za przeróbki. Zwęziłam jedynie spódnice, żeby była dopasowana i tyle.

Na studiach mi się raczej układa, niedługo koniec semestru, więc przede mną masa nauki. Moja przyszła teściowa bardzo nalega, żebym rzuciła studia, bo jak to ona twierdzi, nie są mi do niczego potrzebne i moje projekty już są lepsze od projektów jej męża. Ja jednak uparcie chodzę na uczelnie i nie mam zamiaru z niej zrezygnować.

Mieliśmy jeszcze kilka godzin do wigilijnej kolacji u rodziców Adriena, dlatego postanowiliśmy ten czas spędzić na nicnierobieniu. Leżeliśmy plackiem na kocu przed kominkiem i gapiliśmy się w ciszy w sufit. Adrien położył głowę na moim brzuchu, a ja przeczesywałam jego włosy palcami.

- O czym myślisz? - zapytał mnie.

- O niczym specjalnym. - odpowiedziałam. - Chyba powinnam znaleźć sobie jakąś pracę. - westchnęłam.

- Przecież masz już pracę. - odwrócił się w moją stronę. - Jesteś Biedronką.

- Adrien, mnie chodzi o prawdziwą pracę, taką, za którą będą mi płacić. - zaśmiałam się. - Ty chodzisz na sesje, a ja poza studiami nic nie robię.

- Wtedy już w ogóle nie będziemy się widywać. - westchnął. - Jeśli chcesz, to porozmawiam z mamą, żeby znalazła ci miejsce w firmie. Na pewno się zgodzi, ona już teraz oddałaby wszystko w twoje ręce. - zaproponował.

- Poradzę sobie. - odgarnęłam grzywkę z jego czoła. - Nie chcę nikogo wykorzystywać.

Adrien już nic mi nie odpowiedział, tylko podwinął moją bluzkę i zaczął całować mnie po brzuchu, przez co zaczęłam się śmiać, bo i tam mam łaskotki. Gdy wreszcie ubłagałam go, żeby przestał, blondyn usiadł na moich biodrach i pochylił się nade mną. Zbliżył swoją twarz do mojej. Spojrzałam głęboko w te niesamowite oczy, którymi mnie kiedyś oczarował; widziałam w nich szczęście, miłość i rozbawienie. Położyłam dłoń na jego policzku i zaczęłam go gładzić kciukiem.

- Co byś chciała dostać na święta? - zapytał po dłuższej chwili ciszy.

- Nic. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Mam wszystko, o czym marzyłam.

- I tak mam dla ciebie prezent. - uśmiechnął się zadziornie i mnie pocałował.

- Jesteś głupi. - stwierdziłam ze śmiechem. - A ty co byś chciał.

- Tylko ciebie. - odpowiedział, a ja się zarumieniłam. - To nasze pierwsze wspólne święta, więc chce je spędzić razem z tobą.

Próbowałam wyjąć telefon z tylnej kieszeni spodni Adriena, żeby sprawdzić która jest godzina, bo po swój nie mogłam sięgnąć, co zinterpretował tak, że go macam. Powiedział, że na takie przyjemności przyjdzie czas po kolacji wigilijnej, za co oberwał ode mnie po tej swojej blond łepetynie.

ADRIEN

Jeszcze tylko poprawiłem swój zielony krawat i byłem gotów na kolację wigilijną, którą organizowali moi rodzice i na której mieliśmy być tylko my, rodzice mojej narzeczonej i oczywiście moi. Mama mówiła, że zaprosiła jeszcze dziadków od strony taty, ale okazało się, że oni wyjechali.

Moje ostatnie poprawki w wyglądzie przerwał dźwięk stukania obcasów o marmurowe schody. Odwróciłem się w stronę dźwięku i dosłownie zwaliło mnie z nóg. Moja Pani wyglądała niesamowicie. Ubrana była w czarną, dopasowaną sukienkę do kolan dekoltem w kształcie litery V. Całość była obszyta delikatną koronką, z której również wykonane były rękawy. Włosy związała zieloną tasiemką. Stałem bez ruchu, tępo na nią patrząc.

- Wiedziałam, że źle wyglądam. - jęknęła. - Daj mi piętnaście minut, idę się przebrać.

Chciała już odejść, jednak chwyciłem ją za dłoń i z cwaniackim uśmiechem przyciągnąłem ją do siebie, a moje dłonie szybko znalazły się na jej biodrach.

- Jak ty kobieto na mnie działasz. - wymruczałem, patrząc jej w oczy, miała na sobie czarne szpilki na niewysokim obcasie, przez co nie musiałem się schylać. Pocałowałem ją, a dłońmi zjechałem z jej bioder na pośladki, które ścisnąłem, przez co cicho jęknęła.

- P-później. - wymamrotała, kiedy siłą mnie od siebie odsunęła.

MARINETTE

Kolacja u państwa Agrest przebiegła w naprawdę domowej i rodzinnej atmosferze, pewnie dlatego, że przygotowaniem jedzenia ta to święto zajęły się nasze matki, a nie światowej sławy kucharze zatrudnieni w kuchni.

Po posiłku usiedliśmy na kanapach ustawionych wokół kominka, w którym przyjemnie trzaskał ogień i zaczęliśmy wymieniać się prezentami.

- To dla was. - powiedziała moja mama, dziwnie się szczerząc. Spojrzałam na gospodynię, ona również miała ten dziwny, a zarazem niepokojący mnie wyszczerz na ustach. Muszę przyznać, że trochę się ich bałam.

Otworzyłam pudełko wręczone mi przez rodzicielkę i pozbyłam się papieru ze środka.

Czy one oszalały?

Jako prezent wręczyły nam śpioszki dla niemowląt.

Oszalały.

Wystraszona i zapewne blada spojrzałam na Adriena, którego twarz wyrażała szok.

- J-jesteś w cią-ąży? - wydukał.

- Nie, głupku. - szybko zaprzeczyłam.

- Sądząc po tym, na czym was ostatnio przyłapałam, to szybko wam się takie rzeczy przydadzą. - powiedziała radośnie blondynka.

Co za wstyd... Poczułam na policzkach rozlewające się ciepło. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, rozpłynąć w powietrzu albo skoczyć w ogień, cokolwiek, aby tylko zniknąć z tego świata.

ADRIEN

- Co z tym zrobimy? - zapytałem, kiedy wróciliśmy do mieszkania i staliśmy w garderobie.

- Schowamy. - wzruszyła ramionami. - kiedyś na pewno się przyda.

Marinette odstawiła pudło ze śpioszkami i pozbyła się ze swojego ciała sukienki. Niestety nie mogłem długo podziwiać jej wdzięków, bo szybko założyła na siebie kremową koszulkę i czarne spodnie.

- Chodź, mam coś dla ciebie. - pociągnąłem ją delikatnie za dłoń do sypialni i posadziłem na łóżku, spod którego wyjąłem ozdobne pudełko obwiązane czerwoną wstążką. - Otwórz. - powiedziałem, kiedy położyłem prezent na jej kolanach.

- Mówiłam ci, że nie chcę żadnego prezentu. - upierała się, a ja jedynie westchnąłem i nadal nalegałem na to, żeby otworzyła.

W środku był gruby album z naszymi wszystkimi zdjęciami. Stwierdziłem, że to będzie idealny prezent dla Marinette, bo co innego mogłem jej dać? Biżuteria odpadała, szczególnie kolczyki. Ubrań ma pełno, a gdybym jej kupił jakąś sukienkę, albo buty, ochrzaniłaby mnie za to, że niepotrzebnie wydaję pieniądze.

Przez całą noc oglądaliśmy te zdjęcia i wspominaliśmy każdą sytuację uchwyconą na fotografiach.

👹👹👹

Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔Where stories live. Discover now