〰11〰

3.6K 263 159
                                    

MARINETTE

- Nadal nie mogę uwierzyć, że się zaręczyliście. - Alya oglądała po raz któryś mój pierścionek. - To na pewno dobra decyzja?

- Najlepsza. - prychnęłam. - Adrien to miłość mojego życia i jestem pewna, że wychodząc za niego, podejmuję najlepszą decyzję w swoim życiu. On jest czuły, kochany, romantyczny... - rozmarzyłam się.

Jaka szkoda, że nie potrafię przewidywać przyszłości.

- Okej, okej, rozumiem. - Alya zaczęła się śmiać. - Niemniej trochę to dziwne. - spojrzałam na nią zaciekawiona. - Ile wy się znaliście przed zaręczynami? Trzy miesiące? - sześć lat, a parą byliśmy od pół roku, ale nikt nie musi o tym wiedzieć, prawda? - Mało tego, wy ciągle powtarzaliście, że nie będziecie parą, a tu z dnia na dzień się zaręczacie. To jest dla mnie nie do pojęcia.

- Miłość, Alya. - westchnęłam. - To jest miłość. Włazi z buciorami w twoje życie, kiedy się tego nie spodziewasz.

- Niech ci już będzie. - zrezygnowała. - Lepiej mów, jak tam było w Nowym Jorku. - poruszyła znacząco brwiami.

- Alya! - skarciłam ją, na co zaczęła się śmiać. - Było fantastycznie. - a nawet lepiej. - Nawet nie wiedziałam, że pokazy mody to aż tak wielkie logistyczne przedsięwzięcie.

- Wybrałaś już uczelnię i kierunek studiów? - zmieniła nagle temat.

- Oczywiście, że tak. - uśmiechnęłam się. - Już dawno to zrobiłam, a dziś w internecie ogłoszą listę studentów. Bardzo się denerwuję.

- To tak jak u mnie. - westchnęła. - Zostajesz w Paryżu, czy wyjeżdżasz?

Wiadomo, że chciałabym wyjechać, jednak z oczywistych względów nie mogę tego zrobić. Przecież nie mogę zostawić ani Adriena, ani Paryża.

Siedziałyśmy w zacisznej, niewielkiej kawiarni już dość długo i plotkowałyśmy na wszystkie możliwe tematy. Rozejrzałam się po okolicy. Pomimo niezliczonych turystów, Paryż wydawał się niesamowicie pusty. Zastanawiające jest też to, że Władca Ciem nie atakował od dobrych trzech tygodni. Ciekawe co to może oznaczać. Oby tylko nic złego.

- Zostaję. - uśmiechnęłam się lekko. - A ty? - spojrzałam na nią.

- Też zostaję. - odparła. - W stolicy mają naprawdę dobry program dla przyszłych dziennikarzy.

Nagle przypomniałam sobie o czymś niesamowicie istotnym. Przecież miałam być na sesji Adriena. Jego rodzice przecież wszystko powierzyli nam. Spojrzałam na zegarek. Fantastycznie, jak zwykle spóźniona.

- Alya, przepraszam cię bardzo, ale muszę lecieć. - zapłaciłam za siebie i wybiegłam szybko z kawiarni.

Poruszałam się po paryskich ulicach niczym tajfun, zostawiałam za sobą jedynie same szkody. Przecież musiałam zjawić się tam z jak najmniejszą obsuwą. Nie mogłam zawieść moich przyszłych teściów. Za kogo oni mnie wtedy wezmą.

Wstępując na teren parku, zobaczyłam, jak Adrien żywo gestykuluje, a obok niego stoją dwie blondynki - Vanessa i Chloé Bourgeois. Super.

ADRIEN

- Nie! - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. - Nie zgadzam się na to.

- Musisz. - odezwała się młodsza z blondynek. - Tatuś mi to załatwił. - tupnęła nogą niczym obrażona pięciolatka.

Tak mniej więcej minęła ostatnia godzina. Bourgeois ubzdurały sobie, że Chloé zostanie modelką, a ja mam ją wypromować dzięki naszej romantycznej sesji zdjęciowej. Po moim trupie.

- Co tu się dzieje? - moja ukochana Mari zawsze zjawia się w samą porę.

- Mari, obroń mnie. - jęknąłem i przyciągnąłem ją do siebie. Przytuliłem się do jej pleców, po czym nakreśliłem szeptem zaistniałą sytuację.

- O nie! - oburzyła się. - Nikt nie będzie się promował na nazwisku Adriena.

Ta kłótnia trwała dobre czterdzieści minut. Dopiero kiedy zrezygnowana Marinette chciała zadzwonić do mojej mamy, Marco wykopał blondynki z planu.

Po całej tej sesji usiadłem z moją niesamowitą narzeczoną na fontannie i wciągnąłem ją na swoje kolana.

- Kocham cię. - wyznałem i nie czekając na odpowiedź z jej strony, przyciągnąłem ją do siebie i mocno pocałowałem.

- Ja ciebie też. - położyła dłoń na moim policzku i cmoknęła któtko, aczkolwiek nadzwyczaj czule w usta.

Kiedy wróciliśmy do domu, było już późno, a to za sprawą patrolu, który zrobiliśmy zaraz po mojej sesji zdjęciowej.

Właśnie brałem szybki prysznic i myślałem, jakim jestem szczęściarzem, że mam tak wspaniałą kobietę u boku, z którą spędzę całe swoje życie.

Od rana mam świetny nastrój, bo właśnie w godzinach porannych otrzymałem e-maila z uczelni, na którą złożyłem papiery, z gratulacjami, że zostałem ich studentem na wydziale fizyki.

Szkoda, że wtedy nie wiedziałem, że to będzie moja najgorsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłem.

Wyszedłem z łazienki do sypialni, wycierając włosy ręcznikiem i zobaczyłem, że Marinette z niepokojem patrzy na laptopa, który leżał na jej kolanach.

- Co się stało? - zapytałem, kiedy się położyłem obok niej.

- Czekam, aż moja uczelnia ogłosi listę studentów na stronie. - w tym momencie usłyszeliśmy powiadomienie o aktualizacji. - Nie mogę, ty zobacz.

Wziąłem od niej komputer i uważnie prześledziłem listę przyjętych, szukając nazwiska mojej Księżniczki. Po przeczytaniu wszystkiego odłożyłem urządzenie na podłogę tuż przy łóżku i z kamienną twarzą spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie z niesamowitym niepokojem w swoich pięknych oczkach.

- Gratuluję, przyjęli cię. - pocałowałem ją.

Z każdą chwilą nasze pocałunki stawały się coraz śmielsze i bardziej namiętne, a moja dłoń wkradła się pod jej luźną koszulę nocną.

MARINETTE

- Myślisz, że po ślubie, coś się zmieni? - zapytałam, gdy jakieś pół godziny później leżeliśmy przytuleni do siebie.

- Tak, twoje nazwisko. - wymruczał mi do ucha.

- Jesteś głupi. - pacnęłam go w pierś. - Na serio się pytam. - przekręciłam się tak, żeby móc na niego spojrzeć. - Myślisz, że coś się między nami zmieni? Wiesz, chodzi mi o to, czy za te kilka lat coś ulegnie zmianie. Przestaniemy się kochać i w ogóle.

- Jesteś dla mnie najważniejsza i kocham cię nad życie. - przeczesał moje atramentowe włosy palcami, a ja uśmiechnęłam się delikatnie na to wyznanie.

- Też cię kocham, Agreste. - cmoknęłam go w usta.

Tak, jak wspomniałam - szkoda, że nie potrafię przewidywać przyszłości.

👹👹👹

Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔Where stories live. Discover now