13. Uncertain

850 38 20
                                    

- Jak tam było na wakacjach? – pyta Zayn, kiedy tylko przekroczyliśmy próg klubu. Jego brwi unoszą się figlarnie przez co parskam śmiechem.

- Zbyt dużo sobie wyobrażasz Zi – mówię, zamawiając drinki. Przepycham się przez tłum do wolnego miejsca, które zdarzyłem wypatrzeć. Siada obok natychmiast biorąc duży łyk napoju i przez chwile rozgląda się po tańczących dziewczynach, nim znów okręca się w moją stronę.

- Nie Lou, chodzi o to, że tak nagle zniknąłeś na dwa tygodnie. Zdobyłeś się tylko na krótkiego sms-a, by mnie o tym poinformować, w dodatku zabrałeś ze sobą Harrego. Dlatego jestem ciekawy co takiego się wydarzyło, skoro w jednej chwili postanowiłeś rzucić wszystko i uciec. – Spojrzałem w jego tęczówki, wyraźnie zaniepokojone i doszukujące się prawdy. Stałem się bezsilny wobec prawdy, która tkwiła gdzieś tam głęboko we mnie. Bałem się to wypowiedzieć głośno. Dopijam swojego drinka w ciszy, a znajome ciepło rozlewa się po przełyku.

Nagle czuje szarpniecie za rękaw, które podnosi mnie z miejsca. Patrzę zdezorientowany na Zayna, lecz ten tylko uśmiecha się i prowadzi w stronę wyjścia.

- Mam ochotę na spacer – mówi, jednak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że robi to dla mnie.

- Dziękuję – szepczę, otulając się szczelniej kurtką, kiedy czuje powiew chłodu gdy tylko znajdujemy się na zewnątrz.

Idziemy w ciszy, przyjemnej ciszy, jakby doskonale wiedział, że teraz potrzebuje zabrać myśli. Kierujemy się w stronę parku, który pokrył się w mroku oświetlony jedynie pobliską latarnią. Siadamy na jednej z wielu ławek, patrząc na mały staw po którym pływają zwiędłe liście. Wyciągam z kieszeni czapkę i naciągam ją mocno na głowę, chcąc uchronić się przed wiatrem.

- Chodzi o mojego ojca - zaczynam i wiem, że mimo twoich zamkniętych oczu, cała uwaga jest skupiona na moim glosie. Kocham to, w jaki sposób słuchasz. – Zawsze myślałem, że mam wszystko. Moje życie jest cudowne i niczego więcej nie potrzebuję. Mogę się bawić ale, ale prawda jest taka, że dorastam Zi. Lata nieubłaganie lecą i każdego dnia zbliżam się do końca. – śmieje się nerwowo, a ty otwierasz oczy. Wiem, że patrzysz na moją twarz, choć mój wzrok jest odwrócony – Zdałem sobie sprawę, że to nieprawda. Że tak naprawdę zawiodłem wszystkich. Zawiodłem matkę, która pokazała mi ważne wartości, którymi powinienem się kierować, a ja się ich wyparłem. Zawiodłem ojca, bo chciał mieć syna, a nie pieprzoną ciotę, która jestem. Zawiodłem ciebie – mówię, a ty kręcisz przecząco głową – Tak Zi, zawiodłem cię, bo nigdy nie byłem takim przyjacielem na jakiego zasługiwałeś.

- Jesteś wspaniałym przyjacielem Lou, po prostu zagubiłeś się gdzieś po drodze. – przerywa mi, kładąc dłoń na moim ramieniu. Pochylam głowę zrezygnowany.

- Tylko spójrz na mnie – podnoszę wzrok i posyłam mu słaby uśmiech. - Jestem nikim, nic nie osiągnąłem. Mam dwadzieścia pięć lat, a utrzymuje mnie ojciec, który mnie nienawidzi.

- To nie prawda, kocha cię – mówi, zaciskając palce na moim ciele.

- Nie, on się mnie wstydzi. Dał mi to jasno do zrozumienia. Wstydzi się syna geja. Zamknął mnie w złotej klatce i dawał wszystko co chciałem. Jak mogłem być tak naiwny. – wzdycham, czując jak oczy pieką – Dlatego wyjechałem. Chciałem być z dala od tego wszystkiego, z dala od niego. Musiałem pomyśleć, nabrać do tego dystansu i...i pogodzić się z rzeczywistością.

Ręce Zayna owijają się wokół mojego ciała, przyciągając mocno do siebie. Jakby chciał powiedzieć, że przy mnie będzie. Jednak ja to wiem. On nigdy nie pozwoli bym upadł, i zawsze mnie podniesie.

- A co z Harrym ?

- Hmm – mruczę zaskoczony tym pytaniem.

- Uwolnisz go? – zadaje kolejne pytanie, a moje tylko ciało przeszywa dreszcz. Biorę głęboki wdech i po kilku sekundach wypuszczam ciężkie powietrze.

Little Toyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن