Rozdział 4

1.5K 144 105
                                    

- Chłopaki, to może jednak byśmy gdzieś wyszli? 

Obaj popatrzyli na nią ze zdziwieniem. Tak naprawdę, odkąd wrócili do Konohy, Shizune po raz pierwszy zaproponowała jakieś wyjście. Do tej pory opuszczała dom jedynie na rehabilitacje, a kiedy proponowali jej spacer, zawsze odmawiała. A teraz sama chce gdzieś iść?

- Co masz na myśli? - Naruto usiadł obok niej.

Kończyli porządki w ogrodzie. Pozbyli się nieszczęsnej trampoliny, choć nie obyło się bez opowiedzenia Sasuke, całej krępującej historii z jej zarwaniem. Naruto coraz bardziej miał wrażenie, że wszyscy chcą go skompromitować w oczach jego chłopaka, aż momentami żałował, że się ujawnili. 

- No ja wiem, że dawno nigdzie nie byliśmy, a w zasadzie to w tym gronie w ogóle nigdzie nie byliśmy, ale to będzie i zakończenie roku u Sasuke i urodziny Asami, dlatego pomyślałam, że moglibyśmy po rozdaniu świadectw gdzieś pójść, no nie wiem do zoo,  wesołego miasteczka, albo do kina, a wieczorem wpadłaby Tsunade i wówczas byśmy oblali twoje idealne świadectwo. Co wy na to? - patrzyła na nich roziskrzonymi oczami.

Spojrzeli po sobie.

- A przypadkiem Asami nie chciała mieć przyjęcia na które by zaprosiła znajomych? - spytał Naruto.

- Nie, nie chcę! - wykrzyknęła stając tuż za nim - Ale możemy iść do zoo.

- Matko, mam zawał! - złapał się za serce i opadł na deski werandy udając martwego.

- Asami jak mogłaś?! - do zabawy dołączył się Sasuke. - I co my teraz zrobimy? - rozejrzał się po ogrodzie - Wiem, zakopiemy go pod wiśnią. Tam nikt go nie będzie szukał. Przynieś łopatę.

Asami klasnęła w ręce, rzuciła mamie na kolana listy, które przyniosła i pobiegła w podskokach po łopatę.

- No, to już wiem czego mogę się po was spodziewać - mruknął otwierając jedno oko.

- Cicho młotku, trupy nie gadają - walnął go w głowę.

- Ałć, mógłbyś być delikatniejszy! - syknął przez zaciśnięte zęby.

Shizune śmiała się pod nosem, przeglądając pocztę. Rachunki, rachunki, i jeszcze... Spojrzała na trzymaną w dłoni kopertę.

- Naru, to do ciebie - rzekła z wolna odczytując nadawcę - Z kliniki w Bostonie.

Naruto zerwał się w jednej chwili, niemal zderzając  z Sasuke,  wręcz wyrwał list z rąk przyjaciółki, po czym nawet na niego nie patrząc schował do kieszeni. Sasuke uniósł brew i spojrzał zdziwiony.

- Co to?

- Nic ważnego - mruknął - Dobra, wracamy do pracy, bo inaczej nigdy tego nie skończymy.

- Naru? - Shizune była w szoku takim zachowaniem przyjaciela - Wiesz może o co chodzi? - zwróciła się do równie zdumionego Sasuke.

- Nie - odparł, obserwując jak partner odbiera od Asami łopatę.

Mała nie była zadowolona, że ich zabawa tak szybko się skończyła. Naru nawet się nie uśmiechnął tylko poklepał ją po główce i poszedł przekopać kawałek ogródka, gdzie chcieli posadzić kilka warzyw. Nie poznawał go, i wcale taka postawa mu się nie podobała. W tej chwili przypominał mu jego samego, kiedy chciał odizolować się od wszystkich, a przecież Naru taki nie jest. 

- Pójdę mu pomóc, bo jeszcze zrobi sobie krzywdę.

- Sasuke, nie naciskaj na niego. Sam w końcu powie o co chodzi. 

Skinął  głową na znak, że zrozumiał. W końcu Shizune zna go lepiej, przynajmniej od tej strony, jednak nie lubił kiedy mieli przed sobą jakieś tajemnice. Do tej pory nie najlepiej się to dla nich kończyło, chociaż łagodzenie sytuacji było nad wyraz przyjemne. 

Po drugiej stronie (SasuNaru)Where stories live. Discover now