Rozdział 26

1K 113 91
                                    

- Naruto! Naruto! Słyszysz mnie? Boże Naruto! - Sasuke nie mógł powstrzymać łez widząc go w takim stanie. Nikłe światło latarki nie ukazywało całego otaczającego go okropieństwa, jednak to co zdołał w nim zobaczyć wystarczyło aby poczuł mdłości. O okropnym smrodzie już nie wspominając. 

Naruto siedział wciśnięty w kąt osłaniając głowę rękoma. Nie miał siły się ruszyć, jakby jego mięśnie zastygły już w tej pozycji. Czuł że zbliża się jego koniec i umysł płata mu ostatnie okrutne figle, przywołując tak realistyczny głos ukochanego i dłonie na głowie.

- Sas - jego spierzchnięte usta ledwo się poruszały a głos był nie wiele mocniejszy niż tchnienie. 

- Sasuke odsuń się, zabieramy go stąd. Natychmiast! - Minato ledwo panował nad głosem. Nigdy, nawet w najgorszych koszmarach nie przypuszczał, że człowiek może zgotować taki los drugiemu człowiekowi. Zabije ich gołymi rękoma kiedy ich znajdzie. - Czekaj, trzeba zasłonić mu oczy.

- Trzymaj - podał mu swoją koszulkę - Gotowy? 

Ich głosy odbijały się od pustych ścian. Chcieli opuścić to miejsce jak najszybciej ale musieli zadbać o Naruto. Był przetrzymywany w tych ciemnościach ponad miesiąc, muszą być ostrożni. 

- Sas prowadź - nakazał Minato. Tym razem pokonanie krętych korytarzy zajęło im dużo mniej czasu. Znali już trasę jak również leżące gdzie nie gdzie ciała nie robiły już na nich wrażenia. Najważniejsze, że mieli Naruto. 

Sasuke siedział na tylnej kanapie trzymając go w objęciach. Był tak bardzo wychudzony, że miał wrażenie iż rozsypie mu się rękach. Gładził delikatnie zapadnięte policzki nie mogąc zapanować nad łzami. Jak on mógł do tego dopuścić?! Nigdy sobie tego nie wybaczy! Nigdy!

- Nie zostawiaj mnie, proszę... - szeptał muskając ustami jego czoło - Nie zostawiaj mnie...

- Już niedaleko, zaraz będziemy na miejscu - Minato pędził jak szaleniec. Muszą jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Zapewne powinni zadzwonić na policję i może byłoby lepiej wezwać karetkę jednak nie mogli ryzykować. Wszystko i tak zakrawało o jakiś absurd!

- Czy ktoś może mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? - Shizune traciła już cierpliwość. Nie dość, że przeżywa najazd rodziny Uzumakich to jeszcze Kakashi i Kiba, którego nie widziała od lat? To stanowczo za dużo! 

Minato złapał Kushinę za ramiona i posadził na fotelu nakazując milczenie. Pozostali również się rozsiedli jedynie Sasuke podpierał ścianę, z tego miejsca miał widok na nich wszystkich. Wspomniał kiedy w Teksasie mieli takie zebranie i poczuł ukłucie w sercu. Wtedy miał go obok...

- No, słucham! - ponagliła. 

- Kakashi ty zacznij - rzucił sucho Sasuke zaciskając palce na zapalniczce. Był bardzo ciekawy czego się dowiedział, a skoro są tu praktycznie wszyscy zamieszani w tę sprawę to nie będzie lepszego momentu do tego. 

- Ale ja nie rozumiem... - Kiba próbował się wtrącić. Kompletnie nie rozumiał co on tu robi i zaczynał się naprawdę bać. 

- Siedź cicho, przyjdzie i twoja kolej - warknął na niego Sasuke a Kiba wbił się głębiej w fotel mając nadzieję, że uda mu się zniknąć. - Słuchamy!

- Hmmm jakby to powiedzieć - zaczął powoli i podrapał się po policzku.

- Najlepiej od początku! - wybuchła Kushina.

- Miałem dziś niezwykłe spotkanie - ciągnął, ignorując jej wybuch - Z naszą nieuchwytną kurierką - spojrzał na Itachiego - Przekazała nam ciekawe materiały na temat tych którzy za tym stoją. Hashirama już nad nimi pracuje. Z uderzeniem mamy czekać na jej sygnał. 

Po drugiej stronie (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz