Od kłótni Maxa z rodzicami minęły dwa dni.Od tego czasu nie wiem czy z nimi rozmawiał i czy sobie wszystko wyjaśnili.Jakoś przez dwa dni niewiele ze sobą rozmawialiśmy.W niedziele nie widzieliśmy się,bo cały dzień spędziłam u Matta,a w poniedziałek nie było go w szkole.
Stałam na przerwie koło szafek rozmawiając z Amy i Mattem.Śmialiśmy się i plotkowaliśmy na wiele tematów,gdy nagle poczułam,że ktoś przytula mnie od tyłu.Odskoczyłam zaskoczona i odwróciłam się w strone roześmianego chłopaka.
-Max,hej.Co tu robisz?-spytałam.
-Wiesz...wziąłem sobie twoją rade do serca-powiedział,a ja uniosłam brwi.
-To znaczy.
-Rozmawiałem z rodzicami.I nie uniosłem się.Byłem spokojny i asertywny,jak mi doradziłaś-mówiłam,a ja miałam wrażenie,że Amy i Matt też troche podsłuchują.-powiedziałem co mi leży na sercu.Ani razu nie wybuchłem,a miałem taką ochote.Po długiej,męczącej rozmowie rodzice obiecali mi,że wezmą sobie wolne i będą troche mniej czasu spędzać w pracy.
-To fantastycznie!-pisnęłam uradowana.
-No,a najepsze jest to,że jade z nimi na tygodniowe wakacje!-ostatnie zdanie wykrzyczał,a ja mega uszczęśliwiona rzuciłam mu się na szyje.Max bez wahania mnie objął i podniósł przez co moje nogi bezwładnie zwisały.
-Tak sie ciesze-szepnęłam mu na ucho ignorując wszystkich ludzi którzy przeczodzili i patrzyli na nas jak na kosmitów.
-To dzięki tobie-powiedział równie szeptem przez co się uśmiechnęłam.-gdyby nie ty...nie dałbym rady.
-To głównie twoja zasługa-powiedziałam wtulona w niego.
-Nie Em.To ty mnie w to namówiłaś.Gdyby nie ty...ja nie potrafiłbym z nimi porozmawiać.Dziękuje ci-po tych słowach odstawił mnie na ziemie,a ja spojrzałam w jego oczy i uśmiechnęłam się.
-Kiedy wyjeżdżasz?-spytałam ignorując Matta i Amy którzy stali obok mnie.
-Dzisiaj w nocy.Przyjde się jeszcze z tobą porzegnać-ostatnie zdanie wypowiedział mi na ucho delikatnie dotykając mnie ustami przez co zadrżałam.Kiwnęłam głową,a Max zniknął w tłumie śpieszących się uczniów.
-Wyglądacie słodziaśnie!-pisnęła Amy.-jesteście słodką parą.
-My...nie jesteśmy razem.
-Oj prosze cie-prychnął Matt.-normalni przyjaciele nie szepczą sobie takich słów na ucho,nie obściskują i...co ważniejsze nie całują.
-Nie jesteśmy razem-powtórzyłam stanowczo.
-A chciałabyś?-Amy uniosła do góry brwi,a ja zrobiłam to samo.-Max by chciał-dodała po chwili.-to widać Em.Może ty tego nie widzisz,ale my tak-wskazała na siebie i Matta.-jak na ciebie patrzy gdy ty zajęta jesteś rozmową,jak się cieszy gdy jesteś obok niego.To widać.Przyznaj się.Chciałabyś,żeby coś z tego wyszło.
-No...no moze i tak,ale...ale to Max!On łamie serca dziewczynom.Zaciąga do łóżka i zostawia.-Z tobą jest inaczej.Za tobą Max lata jak piesek.Gdyby chciał cie zaciągnąć do łóżka zrobiłby to już dawno.
***Siedziałam w swoim domu słuchając muzyki.Dochodziła już dwudziesta,a ja miałam czas dla siebie.
Nagle dostałam wiadomośc przez co od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Max-wejdź przed dom.
Schowałam telefon do kieszeni i poszłam na dół mówiąc mamie,że idę na chwile do koleżanki i zaraz wrócę.
Gdy stanęłam przed domem i zamknęłam drzwi zobaczyłam Maxa.
-Co ty tu robisz?-spytałam cicho,aby mama nie nabrała podejrzeń.
Max szybko znalazł się przede mną.Stał tak blisko,że ja musiałam oprzeć się o drzwi.Połorzył ręce po bokach mojej głowy i spojrzał mi prosto w oczy.
-Mówiłem,że przyszedłem się porzegnać.Niedługo wyjeżdżam-nie dane mi było odpowiedzieć,bo jest usta spotkały się z moimi.Początkowo zszokowana oddałam pocałunek.Jego ręce szybko znalazły się na moich policzkach.Nie przestając mnie całować kreślił na mojej twarzy niewidzialne kółka.Ja zarzuciłam mu ręce na jego szyje przez co uśmiechnął się przez pocałunek.
Nie całowałam za wielu chłopaków,ale śmiało mogę powiedzieć,że nikt nie dorównuje Maxowi.
Oderwaliśmy się gdy zabrakło nam powietrzu.
-To...miłych...wakacji-wysapałam,na co się uśmiechnął.
-Wątpie.
-Czemu?-Bo ciebie tam nie będzie-po tych słowach znów mnie pocałował,a ja bez namysłu oddałam pocałunek.Uśmiechnęłam się gdy pociągnął zębami moją warge.
-Widzimy się za tydzień-wyszeptałam między jego ustami.
-Wytrzymałem trzy tygodnie.Nie wiem czy uda mi się ten tydzień.
-To tylko jeden tydzień.Baw się z rodzicami,bo rzadko takie coś się zdarza.
-Spróbuje.Za tydzień się widzimy-cmoknął mnie ostatni raz w ustach,wsiadł na motor i odjechał.Weszłam do domu,ale stanęłam jak wryta widząc moich rodzicó z niezbyt zadowolonymi minami.
-Z koleżanką?-spytała mama wkurzona.
-Jak...jak wy...-zaczęłam się jąkać.
-Trudno was nie widzieć przez okno-powiedział tata,a ja w myślach przybiłam sobie facepalma.Jak mogłam być taka głupia i całować się z Maxem koło okna.
-Masz coś nam do powiedzenia?-spytała mama po chwili ciszy.
-A co mam wam powiedzieć?-oburzyłam się.-mam osiemnaście lat,to chyba normalne,że się całuje.
-Kiedy zamierzałaś powiedzieć nam o chłopaku?To na lotnisku było...bardzo dziwne gdy wskoczyłas w ramiona obcemu chłopakowi.
-On dla mnie nie jest obcy.
-Dla nas jest-warknął tata,a ja wywróciłam oczami.-zmieniłaś się Emily.Częściej wychodzisz z domu,kłócisz się z nami i mniej rozmawiasz.Co z tobą?-Po prostu nie chce być już zwykłą kujonką która siedzi w domu.Mam przyjaciół to z nimi wychodze.Proste.
-Przyjaciół rozumiem,ale żeby chłopak.
-To kiedy niby mam mieć chłopaka!?-prawie wykrzyknęłam.-jak będe miała czterdzieści lat?Z resztą nie ważne.Nie chce o tym dyskutować.
-Idź do swojego pokoju w tej chwili-powiedziała spokojnie mama.
-Z miłą chęcią.-mruknęłam sakrastycznie i weszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami.

ESTÁS LEYENDO
Love Story
Novela JuvenilNieśmiała siedemnastoletnia Emily przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta.To wszystko jest dla cichej nastolatki nowe,zważywszy,że nie miała za wielu przyjaciel w nowej szkole.W nowej już pierwszego dnia popada w kłopoty przez co zyskuje sobie...