4.Nowi znajomi

13 1 1
                                    

Pov.Braian   


Na tydzień przed przeprowadzką moja matka uparła się,aby wydać przyjęcie pożegnalne.Gdybym powiedział,że miałem niewygórowane oczekiwania ,byłoby to  dramatyczne niedomówienie.Chociaż byłem zmuszony zaprosić wszystkich swoich "szkolnych przyjaciół" ,to znaczy bandę idiotów z kółka matematycznego i typków z angielskiego,z którymi przesiadywałem z towarzyskiej konieczności w zapadłych lochach szkolnej kafeterii,wiedziałem,że nie przyjdą.Mimo to matka obstawiała przy swoim ,trwającym w błogim złudzeniu ,że przez te wszystkie lata ukrywałem przed nią swoją popularność.Przygotowała mnóstwo jedzenia .Przyozdobiła nasz salon zielonymi i żółtymi serpetynami ,w kolorach mojej nowej szkoły .Kupiła aż dwa tuziny szampana z korkiem i ustawiła je dookoła stolika kawowego .A kiedy nadszedł ten ostatni piątek i byłem prawie spakowany, o 14.49 usiadła ze mną i tatą na kanapie i cierpliwie oczekiwała przybycia kawalerii pod wezwaniem "Do widzenia Brown,będziemy za tobą tęsknić".Rzeczona kawaleria składała się z dwojga ludzi:Marie ,drobnej blondynki i jej pulchnego (łagodnie mówiąc) chłopaka,Chrisa.

-Hej,Braian-powiedziała Marie ,sadowiąc się na kanapie.

-hej -odpowiedziałem.

-Jak ci minęło lato?-zapytał Chris.

-Dobrze,a tobie?

-Nieźle.Wystawiliśmy Jesus Christ Superstar.Pomagałem przy scenografii.Marie robiła światła -powiedział Chris.

-Super-skinąłem,udając ,że wiem o co chodzi ,i to właściwie wyczerpało nasz zestaw tematów do konwersacji.Mogłem zadać pytanie o  Jesus Christ Superstar ,tylko że 1.nie wiedziałem co to jest 2.nie chciałem wiedzieć i 3.nigdy nie brylowałem w towarzystkich pogawędkach .Moja mama w przeciwieństwie do mnie -potrafiła godzinami zabawiać gości rozmową i tak oto przyczyniła się do przedłużenia niezręcznej sytuacji ,pytając ich o plan prób ,jak wyszło przedstawienie i czy okazało się sukcesem .

-Wydaje mi się ,że tak -powiedziała Marie-Przyszło dużo ludzi ,tak mi się wydaje.

Marie była typem osoby,której ciągle się coś wydaje.

W końcu odezwał się Chris:

-No cóż,wpadliśmy tylko na chwilkę,baw się dobrze w nowej szkole 

-Dzięki-odparłem z ulgą.Jedyna rzecz gorsza od przyjęcia ,na którym nie ma nikogo jest przyjęcie ,na którym przyszło dwoje strasznie nieinteresujących ludzi .I tak oto siedziałem z rodzicami na kanapie gapiąc się w pusty telewizor,chciałem go  włączyć ,ale wiedziałem ,że nie powinienem .Czułem na sobie spojrzenia ich obojga ,jak czekali aż wybuchnę płaczem albo coś w tym stylu,tak jakbym od samego początku nie wiedział,że tak wyjdzie.Wiedziałem.Czułem ich litość.

Obudziłem się ze swojego wspomnienie.

Kolejny dzień szkoły.Ciekawie jak przebiegnie.

Zszedłem na dół na śniadanie.Zjadłem razem z mamą śniadanie,ponieważ tata musiał już dawno pojechać do pracy.Włożyłem buty.Wziąłem plecak do ręki i wyszedłem na dwór.Od razu poczułem zapach świeżego powietrza.Uśmiechnąłem się i udałem się do szkoły.Jakimś cudem udało mi się ją wybłagać ,abym sam wracał i szedł do szkoły.Zachowywała się jakbym miał 8 lat.Nie chciałem żeby już na początku ludzie wyrobili o mnie złe zdanie,że mam rodziców nadopiekuńczych.

Wszedłem do szkoły.Nikt nie zwracał na mnie uwagi,wszyscy byli czymś zajęci.Norma .Udałem się do swojej szafki.Próbowałem ją otworzyć kodem,lecz nic nie pomagało.Zdenerwowany w nią uderzyłem z otwartej ręki.

-Pomóc ci?-zapytał czarnowłosy chłopak.

-Tak,poproszę-odparłem

Chłopak wpisał kod i jakimś cudem otworzyły się drzwiczki do szafki.

-Jak to zrobiłeś?-zapytałem ,wyjmując książki,które poprzedniego dnia włożyłem.

-Tajemnica-powiedział ,po czym zaśmiał się,zawtórowałem mu-Jestem Dominik,pewnie jesteś nowy,bo nie przypominam sobie,żebym cię tu kiedykolwiek widział.

-Tak,jestem Braian Brown.

Chwilę po przedstawieniu się ,przybiegł do nas zdyszany chłopak.

Był czarnoskóry i był pulchny.

-Tu jesteś Dominik,wszędzie cie szukałem.Kurwa,ale się zdyszałem.-odparł z zadyszką.A ty? co się tak  gapisz?Czarnego nie widziałeś?A może jesteś jebanym rasistą,hmm?

-Nie,ja...przepraszam-odparłem z przerażeniem w oczach.

-Spokojnie,William.Poznajcie się William to jest Braian. Braian,to jest William.Poznajcie się.Nie przejmuj się Brown taką reakcją Willa.Każdego ma za rasistę,jest przewrażliwiony na punkcie swojego koloru skóry.Lecz gdy już cie pozna nie będzie żywił w stosunku do ciebie nienawiści-powiedział Dominik.

-Gówno prawda!Nie jestem przewrażliwiony na punkcie swojego koloru.Nie słuchaj geja Brown,jest taki milutki,bo chce ciebie zaliczyć pewnie 

Geja?Chce mnie zaliczyć ,co? Spojrzałem zdezorientowany na Dominika.Ten tylko wkurzony powiedział:

-Czy ty kurwa w końcu zrozumiesz?To,że jestem gejem to nie znaczy,że każdy mi się podoba i każdego chcę zaliczyć.Ty i Braian nie podobacie mi się i nigdy bym was nie zaliczył-bez urazy .

Wkurzony Dominik odszedł.Natomiast Will odrzekł:

-Jaki ciota.W ogóle,jesteśmy razem w klasie,wczoraj było bardzo mało osób,bo to pierwsze dni szkoły i dużo osób nie chce się przychodzić do szkoły,więc wczoraj nie miałeś okazji nas poznać-tak jak reszty klasy.Dziś z tą ciotą Dominikiem przyszliśmy do szkoły tylko na lekcje Starego.Poza tym   nasz dyrektor mówimy na niego-Jastrząb ,bo alko,papierosy,narkotyki ,zobaczy,wyczuje od razu.

To prawda,wczoraj tylko garstka osób przyszła na zajęcia.

-Kurwa,już czas,musimy iść ,bo nauczyciel to niezła piła.Bardzo się wkurwia jak ktoś nie przyjdzie na lekcje lub się spóźni.

Nie czekając na mnie poszedł przed siebie.Udałem się za nim.

Gdy przekroczyłem próg klasy William już tam siedział.Gdy mnie zobaczył pomachał do mnie i wskazał na puste miejsce przy nim.Zająłem je.

Wtedy do sali przywlókł się Stary.Oddychał powoli i z ogromnym wysiłkiem szeroko otwarytmi ustami .Drobnymi kroczkami kierował się w stronę pulpitu,z trudem stawiając stopę za stopę .Will trącił mnie i jakby mimochodem wskazał na mój notatnik gdzie było napisane "Stary ma tylko jedno płuco" Co do tego nie było wątpiliwości.Jego głośne,niemal desperanckie oddechy przypominały mi mojego dziadka,który umierał na raka płuc.Ze swoim wydatnym torsem,jakby wyjętym z jakiejś zamierzchłej epoki,Stary ,jak mi się wydawało mógł umrzeć zanim dotrze do podwyższenia.

-Nazywam się  -powiedział- doktor Hyde.Mam oczywiście imię dla was brzmi ono Doktor.Wasi rodzice płacą krocie ,żebyście mogli chodzić do tej szkoły ,wiec spodziewam się ,że odwdzięczycie się im za tę inwestycje ,czytając to ,co wam każe i  kiedy wam każę,i regularnie uczęszczać na moje lekcje 

Nie będzie u niego tak łatwo dostać piątki.

-W tym roku będziemy się uczyć o trzech tradycjach religijnych:islamie,chrześcijaństwie i buddyzmie.Na moich zajęciach będę mówił głównie ja,a wy będziecie notować i zapisywać.




You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 29, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Motyle PocałunkiWhere stories live. Discover now