8. Ty jesteś pijana, a ty jesteś trzeźwy

111 9 24
                                    

Dopijałam właśnie swojego drinka. Rozmowa między dziewczynami trwała w najlepsze. A przynajmniej tak mi się wydawało. Już jakiś czas temu odleciałam w krainę moich myśli. Miałam wyluzować się przy alkoholu, a tym czasem moją głowę zaprzątał jeszcze większy natłok myśli, niż wcześniej. Miałyśmy przyjść i opić urodziny Klaudii. A ja myślałam o sprawach, które zaprzątały mają głowę. Od tak się pojawiły i chyba szybko stąd nie wyparują. Chociaż... Przy odpowiednim stadium upojenia, czemu nie?

– Jeszcze trzy minuty do północy! – Emilia krzyknęła z entuzjazmem energicznie podnosząc swoje ręce, aby pokazać nam, jak bardzo ekscytuje się tym faktem. Reszta dziewczyn zawtórowała jej okrzykami, jak i oklaskami. Tym samym ocuciły mnie z zamyśleń. Rozejrzałam się dookoła i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, było już po wiwatach.

– Wiki, czy coś się stało? – zapytała w końcu Julka po intensywnym wpatrywaniu się we mnie. Dziewczyna była już wstawiona, a mimo to zaczęła merdać słomką w dopiero co otrzymanym drinku. Ja również bawiłam się niebieską rurką mieszając końcówkę swojego drinka.

– Nie, wszystko w porządku. – uśmiechnęłam się do niej śmiało. Przystawiłam do ust słomkę i upiłam kilka łyków swojego napoju. Dziewczyny wciągnęły Julkę w swoją pogawędkę, więc przez chwilę w mojej niemej rozmowie towarzyszyła mi szklanka dobrego mohito.

Kiedy upłynęły upragnione przez dziewczyny te trzy minuty korek od szampana został odkręcony z hukiem, a przy nalewaniu go do kieliszków wszystkie zaczęłyśmy śpiewać na całe gardła "sto lat". Wypiłyśmy toast za naszą solenizantkę, przy czym nie obyło się bez pamiątkowych zdjęć. Kiedy po raz drugi zaczęłyśmy odśpiewywać znaną wszystkim pieśń urodzinową jeszcze głośniej, ludzie trochę za bardzo zwracali swoje spojrzenia w naszą stronę. No cóż, drugiej takiej grupy znajomych w tym klubie chyba nie było. Wypiłyśmy kolejny toast, i wtedy poczułam potrzebę pójścia do łazienki. Poinformowałam o tym Julkę, bo siedziała najbliżej mnie i poszłam w odpowiednią stronę.

Musiałam przedrzeć się przez tłum tańczących ludzi, aby dostać się tam, gdzie chciałam. Musiałam na prawdę bardzo uważać, żebym nie została zmiażdżona. Było tu tyle ludzi większych ode mnie, a do tego pijanych. W pewnym momencie miałam wrażenie jakby z każdym zaczerpnięciem oddechu potęgował mój stan nietrzeźwości. Ten zapach spoconych ciał zmieszany z tanim lub droższym alkoholem nie był najprzyjemniejszym połączeniem, a jego intensywność była nie do zniesienia. Dlatego też dziękowałam w duchu Bogu, kiedy dostrzegłam oznaczenia toalet. Odetchnęłam z niesamowitą ulgą, kiedy weszłam do środka. Kolejka była długa, nawet kiedy było chyba z dziesięć kabin, a dziewczyny wychodziły z nich w szybkim tempie zamieniając się z kolejnymi. Czy naprawdę powinnam dziwić się tej kolejce w łazience w nocnym klubie w tej metropolii? Odpowiedź nasuwała się sama, ale dalej nie mogę przywyknąć do tego całego tłoku.

– Zesikam się zaraz, jak się nie pospieszą! – wykrzyczała jakaś dziewczyna, która stała kawałek za mną. Chciałam dyskretnie przyjrzeć się jej, ale odwróciłam się w mało dyskretny sposób, co zauważyła. Zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu. Ale nic poza tym. Na szczęście. Nie chciałam wchodzić w konflikt z nikim nieznajomym tym bardziej, kiedy jestem pod wpływem. – Szmaty! Szybciej załatwiajcie sprawy ze swoimi pęcherzami, bo za chwilę to załatwię wam materiał do sprzątania! – jej pijacki bełkot odbijał się o kafelki. Krzyczała jeszcze wiele różnych rzeczy, ale zaczęło kręcić mi się w głowie trochę mocniej, więc nie zwracałam na nią uwagi.

Musiało minąć jeszcze kilka chwil zanim w ogóle nastąpiła moja kolej. A kiedy wychodziłam z łazienki chwiejnym krokiem, kolejka była jeszcze dłuższa. Jak dobrze że nie stoję na jej szarym końcu. Pomyślałam i pchnęłam ciężkie drzwi. Kolorowe światła oślepiły mnie, a głośna muzyka dudniła mi w uszach. Ci wszyscy tańczący ludzie byli raczej zadowoleni i tacy oderwani od przyziemnych spraw. Też chciałam dosięgnąć takiego stanu. W sumie co mi szkodzi? Dziewczyny grzeją gdzieś miejsca przy barze, to chociaż ja skorzystam z okazji.

Z tą myślą chciałam wtopić się w tłum, ale ktoś pociągnął mnie za nadgarstek. Próbowałam wyrwać swoją rękę z tego uścisku, ale ktoś miał zbyt dużo siły, a ja byłam pijana. Odwróciłam się w stronę tej osoby i jakie zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy, na widok Justina. Zapomniałam już o tym, jakich informacji dostarczył mi Zayn. Przytuliłam się do niego i skradłam pocałunek.

– Justin! Chodź tańczyć! – próbowałam przekrzyczeć muzykę.

– Wiki, jesteś pijana. – stwierdził, krzycząc niemal że przy moim uchu, a mimo to ledwo zrozumiałam, co do mnie powiedział.

– Nie, to ty jesteś trzeźwy! – ciągnęłam go w stronę parkietu, gdzie masa ludzi bujała się w rytm muzyki. Albo w zupełnie inny rytm. On pomimo moich starań wydawał się nie drgnąć ani na milimetr. – Oj no chodź! – pociągnęłam go za rękę z całej siły, ale on wciąż stał w miejscu. Jedyna reakcja jaka wyszła z jego strony to taka, że przyciągnął mnie do siebie. Zrobił to tak niespodziewanie, że o mało nie przewróciłam się. Tracąc równowagę wpadłam w jego ramiona.

– Nie nadajesz się do tańca.

– W tym momencie nie nadaje się też do łóżka, ale myślę, że tobie by to nie przeszkadzało. – uśmiechnęłam się zwycięsko do niego. – Myślę, że wygrałam bezdyskusyjnie. Jesteś mi winien taniec. A nawet kilka! – cmoknęłam go szybko w policzek i pociągnęłam za sobą. Tym razem nie opierał się. Jedyną formą sprzeciwu, jaką wyrażał w tym momencie, to kręcenie głową z dezaprobatą. Ale wygrałam i nie miał nic do gadania. Musiał ze mną tańczyć.

Klubowa muzyka dudniła wszystkim w uszach i porywała swoim rytmem. Dłonie Justina spoczywały na moich biodrach. Tańczyliśmy. My i cały tłum ludzi. Co jakiś czas wpadałam na kogoś plecami, ale bagatelizowałam takie wypadki i kontynuowałam swoją zabawę.

– Nasz kawałek! – krzyknęłam, kiedy do moich uszu dotarły pierwsze basy piosenki, do której tańczyliśmy kilka tygodni temu w tym samym klubie. Przy niej się poznaliśmy. Nigdy nie rozumiałam tego sentymentalizmu, gdzie pary miały swój kawałek, czy swój film. Ale teraz doskonale to rozumiem. Fajnie jest móc przypisać coś do danej osoby, co na dodatek ma związek z własną osobą. Justin posyłał mi tylko nieznaczne uśmiechy, zero słów. No cóż, widocznie nie widział sensu przekrzykiwania muzyki. – Chodź! – krzyknęłam i pociągnęłam go za sobą. Piosenka dopiero co się zaczęła i mimo iż wcześniej chciałam z nim tańczyć, to teraz zmieniłam zdanie. Poprowadziłam go przez tłum ludzi, aż do jakiegoś wyjścia. Bieber nawet nie sprzeciwiał się mi. Albo po prostu tego nie słyszałam. Pchnęłam ciężkie mosiężne drzwi, a świeże powietrze uderzyło we mnie. Dopiero teraz zdążyłam zauważyć, jak tam w środku było gorąco. Kosmyki moich włosów przykleiły się do mojej twarzy zraszonej potem, ubranie nieprzyjemnie kleiło się do spoconego ciała. Chłodne powietrze otuliło mnie, a cała gorączka jaka do tej pory ogarniała mnie całą, skupiła się w głowie. Wiem, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Ale tak, moja głowa pulsowała od gorąca, a zarazem od nagłego chłodu. Tak naprawdę to była tylko chwila, moment. Nie obchodziło mnie to wszystko.

Przycisnęłam Justina do ściany i wypiłam się w jego usta. Nie zdążył nawet zareagować. Ale kiedy zarejestrował to co się dzieje, oderwał się ode mnie i teraz to on przyszpilił mnie do ściany, razem z moimi rękoma. Brutalnie wpił się we mnie, wbijając moje ciało jeszcze bardziej w lodowatą ścianę.

– Bardzo dobry początek. – oblizał swoje wargi, a po chwili znów napierał swoimi ustami na moje. Puścił moje ręce i jego dłoń znalazła się na moim udzie. Powoli sunęła w górę, aż schowała się pod moją sukienką. Nie potrafiłam się mu oprzeć. A nawet ciężko byłoby mi to zrobić, nawet jeśli tak podpowiadał mi rozum.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 17, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bad Decisions Where stories live. Discover now