Rozdział 54

12.8K 413 22
                                    

Gdzie ja trafiłam?

Stałam na szczycie jakiejś góry?

Otulał mnie śnieżnobiały puch, a nieprzyjemny chłód wwiercał się we mnie, sprawiając, że mimowolnie zaczęłam drżeć.

Rozejrzałam się z niepokojem wokół własnej osi i wtedy... dostrzegłam go.

Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy, ale nie uroniłam ani jednej z nich.

Dlaczego nie mogłam płakać?

- Mikael? - zapytałam nie dowierzając.

- Tak, siostrzyczko.We własnej osobie. - powiedział i przytulił mnie, a mnie natychmiast zalała fala spokoju i... ukojenia.

- Myślałam, że nie żyjesz. - jęknęłam.

- Bo to prawda, Amy. Ja nie żyję. - westchnął, a ja odruchowo mocniej do niego przylgnęłam. - Jednakże ty wciąż żyjesz i musisz walczyć...

Odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy, a ja uniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka, przejeżdżając po nim opuszkami palców.

- Nie chcę. - wydukałam, potrząsając głową. - Wolę zostać z tobą. Tak bardzo za tobą tęskniłam...

- Wiem, siostrzyczko. Zdaję sobie sprawę z tego, co przeszłaś i naprawdę jest mi przykro, że nie było mnie przy tobie. Nie pozwoliłbym cię nigdy skrzywdzić... - szepnął, i przyciągnął moją głowę do siebie, składając pocałunek na moim czole. - Nie możesz się poddać, Amy. Musisz być silna. Wiem, że to jest ciężkie, ale to jeszcze nie twój czas. Musisz żyć. Tam czeka na ciebie wiele osób, które pragną, byś do nich wróciła, ale tylko i wyłącznie od ciebie zależy, czy zechcesz się obudzić.

- Ale ja nie wiem czy chcę. Nie mam siły dłużej żyć. To wszystko za bardzo mnie przytłacza. Nie chcę ponownie czuć bólu, strachu... Tutaj tego nie ma. Wszystko odeszło. Poza tym mam ciebie. Nie chcę cię zostawiać. Jesteś moim bratem.Potrzebuję cię! - wymamrotałam, na powrót się w niego wtulając.

- Wiem, kwiatuszku, ale poradzisz sobie ze wszystkim. Masz wielu przyjaciół, którzy staną za tobą murem. Wiem co mówię... Poza tym musisz walczyć nie tylko dla siebie, ale również i dla tych maluchów, które chciałaś chronić. - wtrąca i uśmiecha się do mnie, układając swoje dłonie na moich ramionach. - Przykro mi, że nigdy ich nie zobaczę, ale... obiecuję,że zawszę będę przy tobie. Stanę się twoim aniołem stróżem, Am.

- Ale już cię nie zobaczę, jeśli tam wrócę. - zaskomlałam, zaciskając swoje palce na jego koszulce.

- To prawda, ale zawsze będę przy tobie, choć nie będziesz mogła mnie zobaczyć. Wiem, że życie jest ciężkie, ale trzeba mu stawić czoła. Nie zgadzam się na to, abyś się poddała po tym wszystkim co udało ci się znieść. Jesteś silną kobietą i poradzisz sobie. Zobaczysz, wszystko się ułoży. No, ale teraz musisz już wracać. Musisz zacząć walczyć. To jest trudna sztuka, ale uda ci się i dasz sobie radę. Jestem tego pewny.

- Kocham cię, Mikael.  - powiedziałam cicho, a on pogłaskał mnie po włosach tak jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką.

- Ja ciebie też, Amy. Pamiętaj o tym.

- Zawsze. - zapewniłam, a on odsunął się ode mnie.

- Co powiesz na to, byśmy zjechali z górki po śniegu? W końcu dotrzemy w odpowiednie miejsce.

- Tak, podoba mi się ten pomysł... Strasznie tutaj zimno,nie uważasz? - wyznałam, a Mikael uśmiechnął się smutno.

- To prawda. - przytaknął i pociągnął mnie za sobą, zmuszając bym opadła tyłkiem na ziemię.

- Strasznie wysoko. Nie widać niczego poniżej. - oznajmiłam zaniepokojona. - Myślisz, że to bezpieczne?

- Tak, wszystko jest w porządku. Możesz spokojnie zjeżdżać. - skwitował, a ja zerknęłam na niego zaskoczona.

- A ty?

- Będę tuż za tobą, ale nie wrócę. - stwierdził, a ja uścisnęłam jego dłoń. - Obiecaj mi, Amy... Obiecaj, że się nie poddasz. Obiecaj, że będziesz walczyła.

- Obiecuję, braciszku. - przysięgłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

- No to już, pora zjeżdżać. Dość długa ta droga na dół, więc musisz się śpieszyć, aby dotrzeć tam na czas.

- Cieszę się, że mogłam cię zobaczyć. - szepnęłam, a on się uśmiechnął.

- Ja również, Amy. Ja również... Ale teraz już uciekaj. - przypomniał, a ja kiwnęłam głową i odepchnęłam się rękami od podłoża, po czym zaczęłam zjeżdżać w dół.

Szło mi to szybko i sprawnie... Prawie dotarłam na miejsce, gdy nagle się zatrzymałam, nie mogąc ruszyć na przód.

- Co się dzieje?

Rozejrzałam się, mając nadzieję, że dostrzegę swojego brata, ale nigdzie go nie widziałam.

Było mi coraz zimniej, a senność zaczęła brać nade mną górę.

Moje powieki zrobiły się ciężkie jak ołów i zaczęły opadać, gdy nagle jakby z oddali dobiegły mnie głosy, rozpraszające na moment sen.

- Akcja serca się zatrzymała! Szybko...

Nie słyszałam dalszych słów, bo moje oczy ponownie zaczęły się sklejać i...

Przypomniałam sobie Mikaela...

Przyrzekłam mu, że się nie poddam... Miałam walczyć, bez względu na konsekwencje.

Powinnam była to zrobić, nie tylko ze względu na niego, ale także dzieci, które za wszelką cenę chciałam chronić.

A  co jeśli im już stała się jakaś krzywda? Nie zniosłabym tego...

- Będzie dobrze, tylko walcz o swoje życie. Walcz o przyszłość, nie tylko swoją, ale także twoich potomków. Nie możesz się poddać. Nie, kiedy jesteś już tak blisko powrotu. - usłyszałam jakiś cichy głosik w mojej głowie, który starał się mnie przekonać.

A ja... Poddałam mu się, postanawiając mu zaufać.

Obiecałam sobie, że przeżyję i stawię czoła temu, co przyniesie mi los.

Nie pozwól mi odejść ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz