36. Porwanie - cz. II.

5K 255 4
                                    

Lucas P.O.V.

Minęły dwa dni.

Dwa cholernie długie dni, a po Kate ni widu, ni słychu. Zawiadomiłem jej rodzinę i razem próbujemy ją odnaleźć, ale na razie bez skutku.

Policja też o wszystkim wie i robi wszystko, co w ich mocy, by trafić na trop porywacza. Na początku myślałem, że się nie przejmą i nie wezmą wszystkiego na poważnie, ale zgłoszenie przyjął jeden z policjantów, który prowadził śledztwo w sprawie jej wypadku. Dodał dwa do dwóch i rozpoczął poszukiwania.

- Masz jakieś wiadomości ? – zapytała Karen, gdy przyjechałem do nich do domu. Mel, Nate, Mary i Dylan już tam byli.

- Nie. – pokręciłem głową bezradnie – Rozmawiałem popołudniu z policjantem, ale jak na razie nie mogą trafić na żaden trop. Jest tak, jakby Kate zapadła się pod ziemię.

- Nie możemy tracić nadziei. – stwierdziła Melanie, obejmując mnie ramieniem i siadając obok mnie na kanapie – Znajdziemy Kate, zobaczysz. Mnie też kiedyś porwano i jak widać jestem cała i zdrowa.

Kiedy zobaczyła, że patrzę na nią z pytaniem w oczach, spojrzała na Nate'a, a gdy ten pokiwał głową, zaczęła:

- To się zdarzyło prawie osiem lat temu. Mój chłopak, przed którym uciekłam tutaj z Jacksonville, bo próbował mnie zgwałcić, uciekł z więzienia i mnie porwał. Wbił sobie do głowy, że jestem tylko jego i musi mnie ukarać.

Zauważyłem, że gdy Melanie opowiadała o swoim byłym chłopaku, Nate zacisnął szczęki i dłonie, aż mu kłykcie pobielały.

W sumie nie ma co się dziwić – gdyby to Kate ścigał walnięty były, zabiłbym go bez chwili wahania.

- Wow. – zdołałem wydusić z siebie – Nie miałem o niczym pojęcia.

- No to teraz już wiesz. – zaśmiała się Melanie – Nikt z naszej rodziny nie przeszedł tyle co ja i mój mąż.

- Taaa...prawdziwi z nas weterani. – zadrwił Nathan, podchodząc do Mel i całując ją w czubek głowy.


Kate P.O.V.

- Po co ty to wszystko robisz ? – zapytałam Alison po raz kolejny. Zadawałam jej to pytanie od dwóch dni, kilka razy na dobę, ale jak na razie, nie doczekałam się odpowiedzi.

Obecnie siedziałam w pokoju na górze, do którego przyprowadziła mnie dziewczyna już pierwszego dnia.

Generalnie siedziałam w nim zamknięta na klucz, ze skrępowanymi rękoma oraz nogami, tępo gapiąc się w sufit. Trzy razy dziennie Alison przychodziła do mnie, przynosząc mi coś do jedzenia i pozwalając skorzystać z toalety. To były jedyne momenty, w których nie byłam związana.

- Jeszcze nie rozumiesz ? – prychnęła, odzywając się do mnie po raz pierwszy od dwóch dni – Z zemsty. Zawsze miałaś wszystko to, czego ja pragnęłam. Ty miałaś kochających się rodziców; moi rozwiedli się gdy miałam piętnaście lat. Ty masz wspaniałego faceta, ode mnie każdy ucieka po kilku miesiącach. To ciebie zawsze podziwiały dziewczyny w liceum i na studiach, chociaż to ja byłam tą, która łatwo nawiązywała przyjaźnie i chętnie się bawiła. Ciągle nie mogę zrozumieć, co jest w tobie takiego, czego mi brak ?

- I po to to wszystko ? – zapytałam z niedowierzaniem – Z chorego współzawodnictwa ?

- Tak. – warknęła – Odbiorę ci to, co dla ciebie najdroższe. Odbiorę ci Lucasa i jego miłość.

- Niby jak masz zamiar to zrobić ? – prychnęłam - Lucas kocha mnie, nie ciebie. Mimo, że zaciągnęłaś go do łóżka siedem lat temu, to i tak to mnie wybrał i to o mnie walczył. Na tobie nigdy mu nie zależało.

Może zachowywałam się głupio, próbując ją sprowokować, bo miała nade mną przewagę, ale nie mogłam się powstrzymać.

Ona naprawdę miała poważne problemy ze sobą. Myślałam, że ją znam, ale jak widać, myliłam się. Przez tyle lat mydliła mi oczy !

- Oj, to akurat proste. – machnęła ręką, jakby to był pikuś – W końcu twoja rodzina i Lucas przestaną cię szukać, wierząc, że zginęłaś. Wtedy na scenę wkroczę ja: to ja będę oparciem dla twojego chłopaka, dam mu się wypłakać na ramieniu i pocieszę, gdy będzie tego potrzebował. Prędzej czy później staniesz się miłym wspomnieniem, niczym więcej.

Okej, jest gorzej niż myślałam. Ona ma naprawdę poważne problemy.

Ta dziewczyna jest kompletnie oderwana od rzeczywistości, Bóg jeden raczy wiedzieć, do czego ona jest zdolna, by dopiąć swego. 

- Ty siebie słyszysz ?! – zadrwiłam – Przecież oni od razu zorientują się, że to wszystko to twoja sprawka. Najpierw chciałaś pieniędzy od Lucasa, twierdząc, że jesteś z nim w ciąży, potem potrącasz mnie samochodem, a teraz mnie porywasz ! Ani Luke, ani moja rodzina nigdy ci nie uwierzą. Żyjesz ułudą i tyle !

Twarz Alison zrobiła się czerwona od gniewu, po czym zacisnęła ręce w pięści i warknęła:

- Jeszcze zobaczymy.

Po tych słowach, wyszła z pokoju, zamykając za sobą głośno drzwi i zamykając je na klucz.

No to ją rozsierdziłam, brawo ja po prostu. A ustaliłam wcześniej, że nie mogę jej irytować, bo nie wiadomo, do czego jest zdolna, a tu raptem parę minut później co zrobiłam ?

Wkurzyłam ją na maksa.

Lepiej być nie może po prostu.

Poza tym, bałam się o moje dziecko. Dobrze, że Alison nie wie nic o tym, że jestem w ciąży, bo wtedy to by dopiero było !

Ale jedno jest pewne – muszę szybko znaleźć sposób, żeby stąd uciec, bo inaczej czarno to widzę.

Wiem, że moje szanse są marne, bo jesteśmy na jakimś zadupiu, ale nie mogę się poddać.

Muszę walczyć – dla mojej rodziny, a przede wszystkim dla Lucasa i naszego nienarodzonego dziecka.

Ułożyłam się na łóżku wygodniej, by jakoś zasnąć, a w mojej głowie rodził się plan ucieczki.


Nowy początek (powiązane z serią ,,Uratuj mnie")Where stories live. Discover now