Rozdział II

39 4 0
                                    

Alexandra

Starałam się jak mogłam zrzucić ponad czterdzieści kilogramów żywej wagi z własnych nóg, jednak każda podejmowana próba kończyła się tym, co zawsze — niepowodzeniem.

Creepy, nieco za bardzo rozpieszczany przez tatę labrador o sierści barwy płynnej smoły, od jakiegoś czasu upodobał sobie spanie ze mną. Początkowo nie miałam mu tego za złe, bo mościł się jedynie na nieużytkowanej części łóżka, lecz od ponad tygodnia był święcie przekonany, że koścista poduszka okryta jedynie cienką warstwą kołdry jest znacznie wygodniejsza od materaca. I nawet nie ruszało go to, gdy jego legowisko ożywało, pragnąc się wyswobodzić. Dobrze, że mam pęcherz ze stali, bo inaczej zostałabym skazana na noszenie pieluch dla dorosłych. Tylko ciekawe, kto by je kupował, bo ja na pewno bym się na to nie odważyła. Owszem, nie ma niczego złego w nietrzymaniu moczu, ale skoro farmaceutki próbują zabić młodzież przy samym zakupie prezerwatyw czy testu ciążowego, to jak by zareagowały na nastolatkę kupującą coś takiego? Może pomyślałyby, że to w ramach tworzenia zapasów dla chorej babci czy sąsiadki, tylko co, jeśli mózg postanowiłby przerwać współpracę z resztą ciała, a ja powiedziałabym coś nie tak? Przypuszczalnie zapadłabym się ze wstydu pod ziemię, ówcześnie cierpiąc katusze przez wypalający policzki rumieniec zlewający się z kolorem moich włosów.

Rany, jest prawie piąta nad ranem, a ja — zamiast spać — prawie zaczęłam tworzyć zarys bunkra, w którym spędziłabym resztę swojego życia. Już się nie dziwię, że ochrzczono mnie ksywką „dziwaczka". Pasowała do mnie jak ulał.

Creepy, na potwierdzenie moich chorych myśli, zamruczał, kiedy poprawiał masywne cielsko. Po tym od razu widać, że to, co inni mówią w sprawie identyczności psa do właściciela. No bo jaki normalny pies wydaje dźwięki niczym kot? Już wystarczało, że niczym te sierściuchy ocierał się o człowieka i próbował wskakiwać na szafki. Na szczęście grawitacja trzymała go przy ziemi i nie zdołał jeszcze wyrządzić zbyt wiele szkód. A może w poprzednim wcieleniu był kotem i teraz przypominały mu się co niektóre zachowania?

Brzęczenie telefonu boleśnie wyrwało mnie z sennego, wewnątrz umysłowego monologu. Ciekawiło mnie, kto był na tyle odważny, aby próbować skontaktować się ze mną o tej porze. Przecież nawet reklamy sieci komórkowej, po wielu skargach abonentów, przychodziły jedynie w porach, kiedy już nie obejmowała cisza nocna! Oby ten ktoś miał dobry powód, aby do mnie wypisywać, bo inaczej gorzko tego pożałuje. I nieważne, że tej nocy nie zmrużyłam ani na chwilę oka. Przecież nie będzie musiał o tym wiedzieć.

Uporczywa wibracja dochodziła spod warstwy poduszek, dlatego musiałam się sporo napracować, aby go stamtąd wygrzebać. Zadowolona z powodzenia tej misji niemal wrzasnęłam z bólu, kiedy to odblokowałam telefon i poraziła mnie jasność ekranu ustawiona na maksimum. Cholera, przecież zawsze pamiętałam, aby wieczorem ją zmniejszyć do zera. Ewentualnie komórka znowu rządziła się swoimi prawami. Tak, ten scenariusz również wchodzi w rachubę.

Po oswojeniu się z ogromną dawką światła ponownie zerknęłam na ekran telefonu, aby doznać ogromnego szoku. Aż uszczypnęłam się w ramię (czego zdecydowanie nie polecam), aby upewnić się, czy aby na pewno prawda. Przecież moja wyobraźnia czasami płatała mi figle, ale tym razem sobie odpuściła. Może również niedomagała niczym mój organizm po byciu ponad doby na nogach?

Nie jest mi ani odrobinę przykro z powodu posądzenia cię

o pieprzny czyn z Farazkiem, ale Lysander od wielu godzin

suszy mi głowę, dlatego też przyjmij te zajebane przeprosiny.

I przekaż mu, że między nami wszystko cacy. Jeżeli sam to napiszę,

NieosiągalniWhere stories live. Discover now