Rozdział III

23 2 1
                                    

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!! :)


Alexandra

Człowiek, któremu udało się wymyślić zamek szyfrowy powinien wiecznie płonąć w czeluściach piekielnych. Ewentualnie zostać przytwierdzonym do krzesła elektrycznego, z przyklejonymi do uszu słuchawkami, słuchając najgorszych potworków muzycznych, stworzonych na przestrzeni wieków.

Takie myśli przychodziły mi do głowy w chwili, kiedy między rozszerzonym angielskim a fizyką próbowałam dostać się do zawartości swojej przeklętej szafki szkolnej. I każda próba kończyła się fiaskiem.

Doprawdy nie wiem, co mnie podkusiło, aby z niej skorzystać. Zazwyczaj tylko w kryzysowych sytuacjach wrzucałam do szafki niepotrzebne graty, co by odciążyć kręgosłup. Ale nie. Wyjątkowo musiałam do niej wcisnąć notatnik z odrobionym zadaniem domowym. Przypuszczałam, że to zasługa poniedziałkowej klątwy rzuconej przez nieprzychylne moce. Nie było innego tłumaczenia.

Raz jeszcze wykręciłam kod, ale zamek nadal pozostawał niewzruszony. Wściekła na niego (ale również na samą siebie) uderzyłam ręką w metalowe drzwiczki, cudem nie robiąc w nich wgłębienia. Chciałam również wykrzyczeć stek przekleństw, aby co nieco odreagować, ale sądząc po otaczających mnie osobach, po takim pokazie słownym zagwarantowałabym sobie ekspresową wizytę na czerwonym dywanie dyrektorki. Jeszcze tego brakowało, abym musiała ją oglądać od samego rana. Już i tak wystarczyło mi zobaczenie twarzy Kastiela, aby prawie popsuć sobie humor. Prawie, bo udało mi się uniknąć spotkania z nim, ale za to nie zapomnę miny woźnego, kiedy bez ostrzeżenia wskoczyłam do jego kanciapy. Nawet po wymienieniu uprzejmości, nadal spoglądał na mnie tak, jakbym odwiedziła go tylko po to, aby ukraść jego nadgryzioną kanapkę z pastą rybną. Szczyt moich marzeń. Na samą myśl o niej robiło mi się niedobrze.

— A kij ci w oko! — mruknęłam zrezygnowana, wzbudzając przy tym zainteresowanie uczennicy wkładającej podręczniki do szafki niemalże sąsiadującej z moją. — I na co się gapisz? Bilet kupiłaś, że oglądasz to przedstawienie? — warknęłam.

Dziewczyna pośpiesznie zatrzasnęła drzwiczki, prawie przycinając sobie przy tym palce. Czujnie obserwowałam, jak na drżących nogach oddalała się, niemal potykając o rozwiązane sznurówki w trampkach.

Zrobiło mi się autentycznie głupio. Nie powinnam wyładowywać na niej swojego gniewu. Przecież to nie jej wina, że czasami nie potrafiłam używać organu potocznie zwanego mózgiem.

Czym prędzej znalazłam w czeluściach plecaka czystą kartkę i koślawym pismem wypisałam na niej przeprosiny i złożyłam ją, zanim wetknęłam przez jeden z lufcików do szafki przerażonej nastolatki.

— Alexandro, psujesz się!

Nie zdziwiło mnie to, że ni stąd, ni zowąd, niczym potwór wyłaniający się w ciemnościach spod łóżka, wyrosła tuż obok mnie Priya. Znałam ją już na tyle długo, aby przywyknąć do jej bezszelestnego poruszania się. Po części zazdrościłam jedynej koleżance tej umiejętności. Sama wkładałam wiele wysiłku, aby moje kroki przypadkiem nie wywołały trzęsienia ziemi, gdy jej przychodziło to bez żadnego problemu. Niekiedy w żartach wypytywałam się Priyi o to, czy nauczyłaby mnie tej niełatwej sztuki, ale za każdym razem odpowiadała mi wymownym spojrzeniem. Najwyraźniej nie zdobyłam jeszcze na tyle jej zaufania, abym mogła posiąść tak tajemną wiedzę.

— Niemożliwe... — Przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej, odczuwając pod nią stłumione przez warstwy ubrań uderzenia serca, a następnie przytknęłam rękę do nosa i zaciągnęłam się zapachem własnej skóry. Nadal pachniała karmelowym balsamem, bez którego nie potrafiłam sobie wyobrazić pokąpielowego rytuału.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 31, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

NieosiągalniWhere stories live. Discover now