XVI. Kogoś brakuje...

777 100 71
                                    

- Ezarel? - zapukałam do jego pokoju. - Mogę wejść?

Nagle drzwi otworzyły się, a przede mną stanął elf ze swoją obojętną miną. Wyglądał, jakby nie cieszył się z mojej wizyty, a wręcz, że mu przeszkodziłam w egzystencjowaniu. Mogłam to wywnioskować chociażby po tym, że nie zaprosił mnie do środka, tylko stał w drzwiach, nie odzywając się nawet słowem.

- Hej - wydukałam po dłuższej ciszy, jednak nie dostałam odpowiedzi. - Pracujesz, tak? Pewnie przeszkadzam... Musiałeś mieć długą noc, a ja tak się wpraszam.

- Przejdź do konkretów - rzucił.

- J-Ja tylko przechodziłam i pomyślałam... że sprawdzę, co u Ciebie. Dawno się nie widzieliśmy...

- Ach, tak? Co Ty powiesz, nie zauważyłem.

- Przepraszam, że nie miałam dla nas czasu - mówiłam ze spuszczoną głową, nie chcąc widzieć tej obojętnej miny. - Możemy gdzieś razem wyjść?

- Nie musisz zmienić pampersa swojej nowej przyjaciółce? - elf skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Ez...

- Nie mam ochoty na wyjście z Tobą.

Były to ostanie słowa, które od niego usłyszałam. Schował się w pokoju, po czym zamknął mi drzwi przed nosem. W pełni rozumiałam jego postępowanie, jednak i tak mnie to zabolało. Prawda, że przesadzałam z niańczeniem Gardienne. Wzbudzała we mnie owe zachowania i trudno było mi się opanować. Poza tym, obiecałam to Miiko. Nie chciałam się jednak usprawiedliwiać, a na pewno nie Ezarelowi. Wiedziałam, że to ja zawiniłam, nie poświęcając czasu naszemu związkowi.

- No otwórz!

Zaczęłam pukać w drzwi, robiąc hałas na korytarzu. Po chwili postanowiłam się po prostu wprosić i pociągnęłam za klamkę, jednak drzwi ani drgnęły. Zamknął je od środka. Wtedy zrozumiałam, że powinnam odpuścić i dać mu trochę czasu. Załamana udałam się do stołówki, licząc na pocieszenie ze strony Karuto, jednak nie zastałam go tam. Usiadłam więc samotnie w rogu pustej sali. Oparłam się łokciami o stół, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Sama nie wiem, ile spędziłam tam czasu. Wyłączyłam się na kilkanaście minut, po prostu wpatrując się w punkt przed sobą. Do rzeczywistości przywróciło mnie dopiero burczenie w żołądku, jednak to nie ja byłam winna tym odgłosom.

- Cholera... - wyszeptał, rękę przykładając do brzucha.

- Ezarel? - wyprostowałam się. - Karuto nie ma, zrobić Ci coś do jedzenia?

- Poradzę sobie.

Niebieskowłosy wszedł za barek, ale nic nie wskazywało na to, że miał zamiar zacząć coś przygotowywać. Dobrze wiedziałam, że nie odnajdywał się w kuchni, bo nie było to to samo, co te jego mikstury w alchemii. Wpatrywałam się więc w niego, czekając na dalszy rozwój akcji. Liczyłam, że jednak skorzysta z mojej pomocy. Wstałam od stołu, żeby zająć swoje miejsce przy barku, gdzie zawsze rozmawiałam z Karuto. Oparłam łokcie na blacie, po czym wychyliłam się lekko, by zajrzeć, co działo się po drugiej stronie.

- Szukasz czegoś? - spytałam, chcąc wzbudzić w nim zakłopotanie.

- Nie. Wiem, gdzie co jest.

Elf zniknął za barkiem, schylając się do dolnych szafek. Widziałam, jak wyciągnął wielką miskę i kilka przyrządów do ubijania. Nie miałam pojęcia, czy od początku miał zamiar po to sięgnąć, czy zrobił to tylko po to, żeby nie wyjść na totalnie zielonego w temacie gotowania. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, ponieważ stał tak przez chwilę, zastanawiając się, co robić dalej. Finalnie odłożył wszystkie naczynia i szybko odwrócił się w stronę ocieplarki, żeby wyjąć z niej miód.

Lubi, nie lubi || EldaryaWhere stories live. Discover now