XXIII. Zdrada

588 58 2
                                    

Stałam przed pokojem Nevry razem z Ezarelem. Kiedy ja układałam sobie w głowie dalszy plan działania, łączyłam wszystkie wątki, sumowałam ważne fakty, elf dyskretnie chwycił mnie za rękę. Przywrócił mnie tym na ziemię. Spojrzałam na Eza, a na jego twarzy ujrzałam łagodny uśmiech, skierowany w moją stronę.

- Martwiłem się - wyszeptał, ściskając moją dłoń.

- Kochany - przytuliłam się do elfa, nie mogąc przestać się uśmiechać. - Pójdziemy razem coś zjeść? Umieram z głodu!

Ezarel zaśmiał się, po czym mi przytaknął. Przez cały korytarz szliśmy, trzymając się za ręce. To był pierwszy raz, kiedy zachowywaliśmy się jak typowa para, przebywając w Kwaterze Głównej. Zaczęłam się zastanawiać, czy ukrywanie naszego związku miało jeszcze jakiś sens. Wiedziało o nas już coraz więcej osób i nie wyglądało na to, żeby komuś to przeszkadzało. Nawet sam ojciec Ezarela zachowywał się, jakby się domyślił, a przecież to właśnie przed elfami się ukrywaliśmy. Chciałabym w końcu móc trzymać się z Ezem za ręce, bez obaw, że ktoś nas na tym nakryje. To przecież nie było nic złego.

Poczułam, jak elf puszcza moją dłoń, kiedy tylko weszliśmy do Sali Drzwi. Smutny wzrok wbiłam w podłogę, jednak nic nie powiedziałam. Ezarelowi najwyraźniej odpowiadał taki układ, więc nie miałam odwagi zaproponować, żeby cokolwiek zmieniać.

- Nad czym tak intensywnie myślisz? - odezwał się niebieskowłosy.

- Ja? - spytałam głupio, szybko podnosząc wzrok. - Nad niczym konkretnym...

Nie drążył dalej tematu. Zanim weszliśmy do spiżarni, zerknęłam tylko na zewnątrz budynku. Było bardzo ciemno, przez co domyśliłam się, że była już noc. Zastanawiałam się, czy w kuchni znajdziemy jeszcze jakieś jedzenie, bo Karutno skończył pracę dobrych kilka godzin przed naszym przyjściem.

- Nie myślisz o niczym konkretnym, a mam wrażenie, że jesteś nieobecna - powiedział, kiedy znowu się wyłączyłam. - Gdzie twój entuzjazm?

- Zastanawiam się, co zjeść - uśmiechnęłam się, wchodząc do kuchni. - Bo popatrz, Karuto nic nam nie zostawił...

- Zdziwiłbym się, jakby to zrobił - Ez się uśmiechnął, rozglądając dookoła.

Chwyciłam dwa słoiki miodu, nie chcąc wymyślać, co mogłam ugotować. Nie miałam na to ochoty i siły. Po prostu usiedliśmy przy pierwszym, lepszym stoliku i zaczęliśmy powoli popijać słodki miodek.

- Ez? - odezwałam się nagle, na co chłopak popatrzył się na mnie. - Jakoś mi smutno...

- O, to nowość - uniósł jedną brew, biorąc kolejny łyk napoju.

- Widzisz... Męczą mnie już te wszystkie tajemnice.

- Co masz na myśli? - odłożył słoik na stół.

- Nie dość, że muszę ukrywać swoją rasę, to jeszcze ten nasz związek... Chciałabym zachowywać się jak para, nie musząc przejmować się tym, że zaraz ktoś wyjdzie zza rogu - mówiłam cicho, smutnym głosem.

- I co z tego? - spytał beznamiętnie, uważnie mnie słuchając.

- Nie możemy powiedzieć reszcie prawdy?

Ezarel chwilę milczał, trzymając mnie w napięciu. Wpatrywałam się w jego oczy, rysując palcem malutkie okręgi na stoliku.

- Jest dobrze tak, jak teraz - powiedział.

- Nie... Nie jest tak dobrze. Mówię ci, że mnie to męczy.

- Ty chyba nie wiesz, jakie konsekwencje by nas spotkały... - poczułam, że zaczynał się irytować.

Lubi, nie lubi || EldaryaWhere stories live. Discover now