Rozdział 12

826 58 0
                                    

~*~

*Nanami*

*Tydzień później*

- Jakim cudem tak to się skończyło?- Mruknęłam do siebie patrząc po szóstce braci Sakamakich.

Dzisiaj miałam wrócić do mojego dawnego domu by wziąć trochę moich rzeczy i pogadać z moimi przyjaciółmi stamtąd. Nie żebym ich miała jakoś wiele, ale jednak kilku ich mam. Miałam jechać ja, ojciec, Shu i Subaru, ale skończyło się na tym, że wszyscy pojechali oprócz ojca braci. Miałam jedną podręczną torbę. Staliśmy przy drzwiach czekając już tylko na mojego ojca, który jak to miał w zwyczaju, spóźniał się.

- Do cholery gdzie on jest?- Warknęłam i postanowiłam się przejść do jego tymczasowego pokoju.

Stresowałam się jak cholera, a w dodatku jeszcze własny ojciec mnie musiał dodatkowo stresować. 

- Oj córeczko nie denerwuj się tak.- Powiedział Ethan, gdy w końcu łaskawie postanowił zjawić się na "zbiórce".

- No nareszcie! Od dziecka powtarzałeś mi, żebym się nie spóźniała, a ty zawsze to robisz!- Krzyknęłam i dosyć mocno zirytowana i zestresowana wyszłam z budynku by skierować się do limuzyny, która stała tu już od około dziesięciu minut.

Szofer otworzył mi drzwi, a ja podziękowałam skinieniem głowy i weszłam do środka. Usiadłam w rogu tak jak zawsze i czekałam na resztę mojego towarzystwa. Z westchnięciem oparłam się o siedzenie i zaczęłam patrzeć w niski sufit. Po chwili usłyszałam szmery i przeniosłam wzrok na wejście. Powoli zaczęli wchodzić, a Shu jak zwykle usiadł obok mnie. Ojciec po mojej drugiej stronie, a Subaru zaraz obok niego. Blondyn standardowo dał mi jedną ze swoich słuchawek, a gdy ujrzałam jaką uśmiechnęłam się lekko. Były to słuchawki, które dałam mu pięć dni temu na urodziny. Włożyłam ją do ucha i pogrążyłam się w melodii muzyki klasycznej.  

*  *  *

Poczułam lekkie szturchanie w ramię, a potem co raz mocniejsze szarpnięcia. Po chwili jednak czynności ustały, a ja na policzku poczułam podmuch powietrza. 

- Nanami, wstawaj, jesteśmy już na miejscu.- Szepnął znajomy głos do mojego ucha.

- Jeszcze chwilkę...- Mruknęłam obracając się na drugą stronę, ale najwyraźniej coś nie wyszło i po chwili zderzyłam się zimną podłogą.

- No i masz za swoje, że nie chciałaś wstać.- Usłyszałam prychnięcie i wtedy spojrzałam w stronę właściciela znajomego głosu. Nie kontaktowałam jeszcze i po głosie danej osoby nie mogłam rozpoznać. Ujrzałam tam blondyna, na co przewróciłam oczami.

Jednym sprawnym ruchem wstałam z ziemi i zabierając resztki mojej godności wyszłam z gracją, a przynajmniej starałam się tak wyjść, z samochodu. Jednak, gdy moje ciało spotkało się z chłodnym powietrzem, które panowało poza pojazdem, wzdrygnęłam się. Było już po godzinie dwudziestej, gdzie robiło się już zimno. Na moje ramiona została narzucona marynarka, a ja uśmiechnęłam się w podzięce do najstarszego z braci, do którego należało ubranie. Spojrzałam na budynek i śmiało mogłam stwierdzić, że nic się nie zmieniło. Budynek był tak samo zimny i mroczny, gdy go opuszczałam. Mając moją torbę w ręce skierowałam się jako pierwsza do wielkiej posiadłości. Ominęłam rzesze kwiatów i fontannę z rzeźbą o podobiźnie Boga. Bez oporów popchnęłam drzwi, które jak zwykle były otwarte. Nawet nie patrzyłam czy reszta idzie za mną. Przekraczając próg rozejrzałam się po korytarzu. Nie widząc żadnych zmian, zdjęłam moje buty i założyłam laczki, które tak samo jak prawie trzy lata temu stały przy jednym schodku. Rzuciłam torbę pod ścianę i szybkim krokiem skierowałam się do części domu gdzie mieszkał personel, a w tym moja opiekunka Emily. Skakałam po dwa schodki aż w końcu znalazłam się na szczycie schodów, jak i na drugim piętrze. Przemierzałam korytarze idealnie znając ich schemat pomimo tego, że minęły już prawie trzy długie lata. Stając przed tak znajomymi mi drzwiami poczułam nagły stres. Podniosłam rękę składając ją w pięść i zastukałam dwa razy w drewnianą powłokę. 

- Już idę!- Krzyknął znany mi dziewczęcy głos za drzwiami, a w moich oczach zebrały się łzy. Słyszałam każdy stawiany krok, aż w końcu drzwi się uchyliły, a ja rzuciłam się na osobę stojącą w drzwiach.- Hę?- Usłyszałam jeszcze za nim pod wpływem ciężaru obie upadłyśmy na ziemie. 

- Boże, Emily jak ja tęskniłam!- Krzyknęłam do niej, a ta po chwili przygarnęła mnie do mocnego uścisku. 

- Też tęskniłam Nanami.- Usłyszałam przy uchu, ale zaraz zostałam odsunięta na długość ramion.- Ale do cholery co ty tutaj robisz? Czy ty przypadkiem nie powinnaś być w domu państwa Sakamaki?

- Wróciłam na kilka dni. Muszę zabrać swoje rzeczy do mojego domu.- Oznajmiłam z uśmiechem.

- Czekaj, czekaj... To znaczy, że już tu nie wrócisz?- Zapytały, a ja zauważyłam w jej oczach smutek.

- Będę wracać. Nie mogłabym ciebie zostawić.- Wyznałam, a po chwili wstałam podając kobiecie rękę.- Choć poznasz moich przyjaciół.

- To ty masz przyjaciół?- Zapytała, a ja spojrzałam na nią wrogo.

- Milutka jesteś, wiesz?- Powiedziałam i pociągnęłam ją w stronę salonu gdzie powinni być wszyscy.

- Oj już się na mnie tak nie dąsaj. Ja doskonale wiem, że jesteś aspołeczna.- Odpowiedziała, a ja tylko prychnęłam, natomiast ona na moją reakcję się zaśmiała. Lekko uśmiechnęłam pod nosem słysząc to. Tęskniłam za nią. 

- Jesteś strasznie upierdliwa.- Mruknęłam, gdy już byłyśmy na samym dole. 

- Tylko dla ciebie.

Przewróciłam oczami z uśmiechem i weszłyśmy do przestronnego salonu. Ujrzałam tam chłopaków zebranych dookoła mojego ojca. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na to co w rękach trzymał Ethan. Moje oczy powiększyły się nieznacznie, gdy zobaczyłam, że trzymają mój album ze zdjęciami z czasów, gdy byłam małym dzieckiem do lat dwunastu. Każdy w tym pomieszczeniu wiedział o moich zdolnościach, nawet Emily. Używając jednej z nich z wielkimi rumieńcami zabrałam im szybko album i wróciłam na moje poprzednie miejsce. 

- Do cholery Ethan, nie masz co robić?- Warknęłam zawstydzona. Moje policzki pokrywał soczysty rumieniec, a czarnowłosa zaczęła się śmiać. - Ehh nie ważne. Chłopaki poznajcie Emily, Emily poznaj, Reiji'ego.- Wskazałam na okularnika.- Laito, Kanato i Ayato.- Przedstawiłam po kolei trojaczki.- Mój brat Subaru i chłopak, Shu.- Przedstawiłam wszystkich, a następnie usiadłam z westchnięciem na kanapie obok mojego ojca.- Robisz mi wstyd.- Mruknęłam do niego, a on się tylko zaśmiał.

- No co? Byłaś słodkim dzieckiem.- Obronił się, a ja chwyciłam ozdobną poduszkę i schowałam w niej twarz. 

W tej chwili moja twarz była koloru dojrzałego pomidora, a ja nie miałam ochoty tego pokazywać moim gościom. Westchnęłam w materiał, a gdy moja twarz straciła tak duże ukrwienie ponownie na nich spojrzałam. 

~*~

Yooooo!!!!!

Tak, tak wiem rozdział miał być jakieś dwa dni temu, ale coś mi nie pykło i jest dzisiaj. No, ale napisałam! To się liczy prawda? Podejrzewam jednak, że samo opowiadanie przedłuży się do 20 rozdziałów. Nie jestem tego jeszcze w stu procentach pewna, ale tak pięćdziesiąt na pewno. Uciekam, bo moja kuzynka zaraz mnie zabije za trzaskanie w klawiaturę xD Następny w przeciągu dwóch dni, jak coś znowu nie pyknie to maksymalnie tydzień!!!!!!

Bayoooooo!!!!!

Kazenakii

PS.

KOMENTUJCIE!!!!!!

ORAZ

GWIAZDKUJCIE!!!!!!

Wrota do piekieł III | Diabolik LoversWhere stories live. Discover now