Rozdział I

815 36 73
                                    

CARLOS

Pukanie do drzwi wydało mu się nienaturalnie głośne w panującej ciszy. Uderzając raz po raz w lakierowane drewno, Carlos czuł się coraz bardziej zdesperowany. Do diabła, dlaczego to tyle trwało? Czy można było poruszać się jeszcze wolniej, zwłaszcza że mieszkańcami domu były wampiry? Wiedział, co prawda, że pojawianie się w tym miejscu graniczy z szaleństwem, ale o to nie dbał, skoncentrowany wyłącznie na tym, co musiał i zamierzał zrobić.

Drzwi w końcu się otworzyły, tak gwałtownie, że gdyby był człowiekiem, pewnie wpadłby z impetem do środka. Jego wzrok natychmiast spoczął na stojącej w progu kobiecie, która samym wyglądem niejednego mężczyznę musiała doprowadzić do obłędu. Zamarł z zaciśniętą w pięść dłonią, bezmyślnie wodząc wzrokiem po smukłej sylwetce stojącej przed nim wampirzycy. Miała długie do pasa blond włosy, fiołkowe oczy i urodę anioła. Pełne, różowe usta zdawały się stworzone do pocałunków, nie wspominając o gładkiej, mlecznej skórze, której aż chciało się dotykać, a która bynajmniej nie wyglądała na tak wytrzymałą, jaką w rzeczywistości była.

Była piękna. Oczywiście Carlos widział w całym swoim życiu wiele pięknych kobiet, ale ona miała w sobie coś, co zasługiwało na uznanie. Nie zraziła go nawet niechęć w jej oczach ani to, że gdyby wzrok zabijał, pewnie w tym momencie doznałby samozapłonu.

– Co do...? – zaczęła i przekonał się, że głos również miała piękny, ale nie miał teraz czasu, żeby się nim zachwycać.

– Z drogi – warknął, bezceremonialnie przepychając się tuż obok. Zaskoczona wpuściła go do przedpokoju, ale zaraz ponownie spróbowała zatrzymać, przez co – nie bez żalu, bo chętnie postąpiłby z nią inaczej – zmuszony był pchnąć ją na ścianę. – Do diabła, ogłuchłaś? Przecież prosiłem, żebyś zeszła mi z drogi – westchnął rozdrażniony.

Kiedy mówił, skierował swoje kroki w stronę pomieszczenia, które – jak mu się wydawało – musiało być salonem. Piękna wampirzyca ruszyła za nim, ale teraz trzymała się z daleka, przyczajona gdzieś za jego plecami. Stawanie tyłem do potencjalnego wroga z logicznego punktu widzenia było co najmniej niebezpieczne, Carlos jednak był święcie przekonany, że w razie potrzeby bez większego problemu da sobie z wampirzycą radę. Co więcej, kobieta jak na razie nie sprawiała wrażenia chętnej do podjęcia ryzyka i rzucenia mu się do gardła, więc tym bardziej nie widział powodu, żeby chociaż odrobinę się nią przejmować. Nie raz słyszał, że ta pewność siebie go kiedyś zgubi, ale póki co trzymał się świetnie i nic nie wskazywało na to, by coś miało się w tej kwestii zmienić – a już na pewno nie z powodu blondynki.

Grzeczna dziewczynka – przeszło mu przez myśl, ale nie powiedział tego na głos. Świadom, że wzburzony głos dziewczyny i jego pojawienie się natychmiast zaalarmowały resztę mieszkańców, przystanął w progu i opierając się o framugę, zajrzał do salonu.

Jako pierwsza jego uwagę zwróciła drażniąca mieszanka bieli i beżu. Zdążył się już zorientować, że cały dom wygląda imponująco, więc widok wyważonego, urządzonego ze smakiem wnętrza nie wydał mu się niczym dziwnym. Uśmiechnął się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową, zwłaszcza kiedy tuż obok niego przemknęła znajoma jasnowłosa wampirzyca. Kobieta natychmiast podeszła bliżej obecnego w pomieszczeniu, ciemnowłosego mężczyzny, ten jednak ostentacyjnie ją zignorował.

Nic się nie zmieniło, co nie, Jasonie? – pomyślał mimochodem Carlos, ledwo powstrzymując się przed przewróceniem oczami, widząc zachowanie brata. Chociaż w rodzinnych stronach nie było go wystarczająco długo, by pozornie znajoma rezydencja uległa diametralnej metamorfozie, to charakter wampira okazał się równie nieprzystępny, co i kilka dekad wcześniej.

KRONIKI UPADŁYCH | BĘDZIE WYDANE!Where stories live. Discover now