🌸20🌸

307 39 13
                                    

Kiedy wróciłam na swój oddział, na szafeczce nieopodal mojego łóżka leżała sterta papierów.
Od razu wzięłam plik kartek do rąk i w milczeniu zaczęłam je przeglądać.
Cóż wygląda na to, że już wszystko związane z moim zdrowiem wróciło do normy.

- Widzimy się za parę dni, na badaniach kontrolnych. Muszę mieć pewność, że wszystko z Tobą w porządku. - starszy Pan uśmiechnął się do mnie po czym po chwili ciszy dodał - Nikt nie może cofnąć się i zacząć od nowa..

- Ale każdy może zacząć dziś i dać sobie nowe zakończenie - dokończyłam z uśmiechem na ustach.
W ciągu mojego pobytu, codziennie miałam okazję poznać przynajmniej milion różnych cytatów.
Zawsze wiedział co powiedzieć, chociaż były to banały, w tamtych chwilach po prostu było mi lżej..

- Zapomniałbym.. młody mężczyzna czeka na Ciebie cały dzień w poczekalni, właściwie wydaje mi się, że od paru dni nie opuszcza szpitala.
Parę razy wyganiały go pielęgniarki, ale uparcie wracał. A teraz musze cie juz pożegnać, mam pacjentkę. Wszystkiego dobrego, do zobaczenia.

- Do zobaczenia - westchnęłam ciężko i ze spakowaną już torbą, udałam się w stronę wyjścia.

Otworzyłam drzwi i od razu go zobaczyłam. Siedział na krześle, a w dłoniach ukrywał swoją twarz. Wykończyną twarz. Na pierwszy rzut oka dało sie zauważyć, że ostatnie noce były dla niego bezsenne.
Jego włosy pierwszy raz, równie jak ubranie pozostały w nieładzie.

- Wracaj do domu, musisz odpocząć - podeszłam do niego i delikatnie dotkęłam jego ramienia.

Eric gwałtownie skoczył na krześle, strącając swoją torbę.

- Czy mogę Cię podwieść? - zapytał błagalnym tonem. Spojrzałam w jego oczy. Nie potrafiłam odmówić. Przynajmniej nie tego.

Miałam ochotę zapytać czy da radę w takim stanie prowadzić, ale odpuściłam.
Faceci już tak mają. Nigdy nie powiedzą, że są zmęczeni, że nie dadzą rady.. Po prostu są przekonani, że dadzą w każdej sytuacji i dlatego trudniej im prosić o pomoc.

- Chodźmy, mam dosyć szpitali - chwyciłam swój skromny bagaż i skierowaliśmy się na podjazd dla karetek.

- Nigdy się nie nauczysz, że tu nie wolno parkować - przewracając oczyma, szturchnęłam go.

- Never say never - zaśmiał się, wkładając moje rzeczy do bagażnika.

Po raz kolejny siedząc na przednim miejscu pasażera, widziałam, że zbiera myśli.
Marszczył czoło i zamiast skupiać się na drodze, pogrążył sie w swoich myślach.

- To koniec - powiedziałam nie patrząc mu w oczy. W pierwszej chwili nie zrozumiał o co chodzi, ale po niedługim czasie dotarło do niego o czym mówię.

- Nie wybaczysz mi?

- To nie tak. Wiesz przez cały pobyt w szpitalu zastanawiałam się co zrobić, powiedzieć. Nigdy nie przypuszczałam, że tak to się wszystko potoczy. Wybaczam Ci, oczywiście już to zrobiłam, tylko po prostu uważam, że będzie lepiej jak o sobie zapomnimy. Zaczniemy żyć swoim życiem. Być może nowym, lepszym.. - powiedziałam choć moje serce krzyczało "Wariatko co Ty wyprawiasz?!" Tym razem wygrał rozum. Pierwszy raz.

- Żałuję tego co zrobiłem i czasu nie cofnę, ale proszę nie odbieraj mi szansy na przyjaźń.. - w jego kacikach oczu zaczęły zbierać się łzy.

- Zawsze możesz do Mnie zadzwonić, napisać, zawsze Ci pomogę, jednakże na prawdę Eric tak będzie lepiej dla nas obojga. Ja nie znikam, ale po prostu muszę żyć tak, jak żyłam zanim się pojawiłeś. Ty też musisz. Wybaczam Ci wszystko i dziękuję za piękny czas. Za pomoc, rozmowy, za możliwość mieszkania z Tobą, za to, że nie ruszałeś się nawet na krok ze szpitalnej poczekalni. Po prostu za wszystko.

- Skąd wiesz, że byłem w szpitalu? - wydawał się zdziwiony

Wyciągnęłam z kieszeni maleńskie lusterko i przystawiłam mu do twarzy.

- Wiem Eric chciałbyś cofnąć czas, ale niestety nikt tego nie jest w stanie dokonać. A ja wierzę, że gdzieś tam nieważne gdzie jest kobieta, z którą będziesz szczęśliwy. Na prawdę szczęśliwy. Posłuchaj.. jestes na prawdę wspaniałym, wartościowym mężczyzną i z pewnością w końcu pojawi się w twoim życiu kobieta, która to doceni, z którą będziesz szczęśliwy. - zakończyłam, sygnalizując aby otworzył mi drzwi samochodu i bagażnik.
Nie protestował. Chwilę później wręczył mi torbę i w milczeniu stanął na przeciw Mnie.
Uśmiechnęłam się lekko i ten rozłożył ramiona. Bez większych obiekcji przutuliłam się do niego na krótki moment, a potem obracając się na pięcie, ruszyłam w stronę domu, do którego pozostał mi jeszcze kawałek. Wiedziałam, że stoi tam nadal i czeka, ale nie odwróciłam się. Choć cholernie tego chciałam..

Ruszyłam przed siebie oświetloną drogą. Zapadał zmrok, a ja jak najszybciej pragnęłam wrócić do swojego łóżka i nie wychodzić przynajmniej do południa.

Kiedy już prawie byłam na miejscu, w oddali zauważyłam, że ktoś siedzi na schodach, prowadzących do mojego domu.
Z początku jej nie rozpoznałam. Było ciemno, ale w końcu kiedy podeszłam wystarczająco blisko, rozpoznałam ją.

- Co Ty tu robisz? - zapytałam chłodno, próbując ją ominąć, jednakże ta uparcie zastawiała mi drogę.

- Chciałam tylko oddać ci twoje rzeczy - spojrzałam w dół i zobaczyłam moją walizkę z ubraniami, wszystko co spakowałam, kiedy opuszczałam dom Erica.

- Nie powinnaś być teraz w areszcie? - zapytałam

- Odpowiadam z wolnej stopy. Chociaż mało brakowało, a na długie lata trafiłabym do więzienia..

Wiatr mącił jej długimi włosami na wszystkie strony, a ta stojąc w bezruchu przyglądała mi się.

- Jesteś tak bardzo do niej podobna.. - wykrztusiła z siebie

Czułam, że chce poznac prawdę. Nie jutro, za tydzień, czy rok. Dzisiaj.

- Wejdź proszę, musimy porozmawiać - westchnęłam otwierając drzwi.
Zdjęłyśmy buty i w milczeniu usiadłyśmy w salonie.

- Do kogo jestem podobna? - wiedziałam, że od czegoś muszę zacząć, a przyznam, że nie chętnie z nią rozmawiałam. Ale tylko ona mogła udzielić mi odpowiedzi na pytania.

- Do swojej matki. Prawdziwej matki. Musze Cię przeprosić. Sprawdziłam wszystko na spokojnie, podczas gdy byłaś w szpitalu.. Adopcja.. - urwała

Najgorsze słowo, które usłyszałam w całym swoim życiu.

- Kim są moi rodzice?

Leila wyciągnęła z kieszeni karteczkę i podała mi ją.

- Ty sobie chyba żartujesz - nie potrafiłam w to uwierzyć. Na kartce widniały nazwiska najbardziej zamożnych ludzi w całym Nowym Jorku.

- To nie żart Mia.. Musisz tam iść i wszystkiego się dowiedzieć..

- Oj.. wspominałaś coś o tym, że mam siostrę tak?

- Tak, mieszka ze mną.. Jej też się pozbyli - mówiąc to spuściła głowę w dół.

To straszne.. Ja trafiłam do adopcji, a ona została.. No właśnie?

- Jak wygląda? - ciekawiło mnie to. Od zawsze chciałam mieć siostrę.

- Jesteście również do siebie podobne, te same oczy i kształt twarzy - uśmiechnęła się.

- Czy mogę ją kiedyś poznać?

- Naturalnie.. Porozmawiam z nią. A teraz muszę już iść. Dziękuję za wszystko i przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło..  - Leila wydawała się na prawdę skruszona.

- Siostrzana miłość - odpowiedziałam, kiedy drzwi zamknęły się.

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

SZOK ! 6K AAA DZIĘKUJE WAM BARDZOOOO MOCNO! ❤

Mam nadzieje, że rozdział się podoba, napisałam cały dzisiaj, więc jestem z siebie dumna ha ha .

Do następnego miśki💖

DAJ MI SZANSEWhere stories live. Discover now