ROZDZIAŁ 18

548 35 6
                                    

Drzwi się uchyliły i zobaczyłam tam człowieka łudząco podobnego do Marka. To nie był on. Poznałabym go. Ten tu,miał inny kolor oczu.

-O jak pięknie mate mojego brata. Cudownie - zaczął

-Czego chcesz? -wywarczałam

-Watahy mojego brata. Żeby zdechł, jeżeli zabije Ciebie to i jego -usmiechnął się jak pedofil

-A wiesz, że nie jestem jego mate? Debilu? -oczywiście kłamałam, ale w obecnej sytuacji jestem zmuszona do tego.

-Jak to? Przecież mieszkacie razem? -zdecydowanie był zdziwiony

-No, normalnie. Nie znalazł mate to musiał się połączyć z jakąś samicą ze stada. -odpowiedziałam niby na luzie, ale w środku to porażka.

-Wyprowadzić ją - krzyknął na straż a ta momentalnie weszła i zabrała mnie

-Zaczekaj, a mogę chociaż wiedzieć jak się nazywasz? - ciekawiło mnie to

-Alex, a teraz spadaj już stąd.

Przez to,że mu nakłamałam mam teraz troche więcej czasu. Może nie jakoś mega dużo, ale zawsze coś. Ciekawa jestem czy Mark się już zorientował,że mnie nie ma.

Odprowadzili mnie do tego samego pokoju co wcześniej, normalnie hotel pięcio gwiazdkowy. Czujecie ten sarkazm?

-Jak się stąd wydostaniemy - zapytała moja wilczyca.

-Nie wiem, będzie trudno - odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą.

-Czy ja czuję.... TAK TO MARK. On jest tutaj, szybko porozumiej się z nim

-Jak? Przecież nawet mnie nie oznaczył.

-A no tak...

Oto skończyła się rozmowa z wilczycą. Inteligencją to ona nie grzeszy.

Po chwili usłyszałam odgłosy walki. Tak jak się zaczęły, tak szybko ucichły. Nagle ktoś zszedł do piwnicy

Tą osoba był Mark.

-Kochanie nic Ci nie jest?

-Nie, wszystko dobrze - odpowiedziałam mu nie zabardzo wiedząc co się właśnie stało.

-Chodźmy stąd kochanie

Gdy opuszczaliśmy piwnicę i kierowaliśmy się w stronę wyjścia drogę zagrodził nam brat Marka.

-No i gdzie się wybieracie? Myślałaś,że mnie suko oszukasz? - oczy miał całe czarne.

Gdy spojrzałam na Marka nie był lepszy. Oczy miał jak on i na rękach uwydatniły mu się żyły, co oznacza, że jest na skraju pdzemiany.

-Nie waż się jej obrażać -teraz to się ostro wkurzył.

W momencie na niego skoczył przemieniając się w czarnego wilka. Alex również się przemienił, ale był troche niższy od mojego Mate oraz szary.

W czasie bójki coś nagle wybuchło rzucając Marka na ścianę obok. Na jego brata spadł tynk. Pewnie już nie żyje.

Szybko przywołałam ludzi z watachy, aby zajeli się Markiem. Niekontrolowanie zaczęłam płakać a po chwili odpłynęłam.

Jak się ocknęłam pierwsze co zobaczyłam to biały sufit. Gdy podniesłam głowę moim oczom ukazał się chyba pokój  który jest szpitalem w wataszy.

Wstałam szybko i zobaczyłam ubrania przygotowane dla mnie na krzesle obok. Szybko się przebrałam w luźną koszulke i dresy. Chciałam iść poszukać mojego Mate, gdy w tym samym czasie do pokoju wszedł lekarz ze sfory.

-Witaj Luno - ukłonił głowę na znak szacunku -Pewnie chciałabyś wiedzieć co z Alfą?

Ja tylko pokiwałam głową na tak.

-Alfa nie ma, żadnych poważnych urazów aczkolwiek jest jedna rzecz - i tutaj się zaciął

-No jaka?! -wykrzyczałam nie mając już cierpliwości

-Alfa nic nie pamięta. Nie pamięta, że jest alfą oraz, że jest Twoim Mate.

Świat nagle mi się zawalił. Czy on będzie wogóle coś czuł do mnie jak się spotkamy? Będzie mnie dalej chciał?

Lekarz wskazał mi drogę gdzie leży Mark i czym prędzej tam pobiegłam.

_______****_____
Kolejnh rozdział❤ Tak wiem długo musieliście czekać. Ale jest❤ Proszę Was o gwiazdki😊
Chcielibyście rozdział z perspektywy Marka?

Wilcza WięźWhere stories live. Discover now