Rozdział XXV

1.8K 153 60
                                    

Zerknąłem niepewnym spojrzeniem, przepełnionym przy okazji mieszanką zazdrości i podziwu, na spacerującymi z dwoma jamnikami chłopaka. Psy musiały go polubić. Kiedy się już najadły, zaczęły go uważnie obserwować ciemnymi oczami. Obwąchały mu uważnie nogawki, które na szczęście nie skończyły mokre od psiej uryny. Jeszcze mi tego brakowało, żeby jamniki narobiły mi wstydu. W każdym razie wyglądało na to, że Ciel miał rękę do tych przeklętych zwierząt w przeciwieństwie do mnie.

Absurd też go lubił. Odnosił się w stosunku do niego z wyniosłym dystansem, jak na każdego intruza, ale generalnie mojemu kotu obecność chłopaka specjalnie nie przeszkadzała. Było to chyba największe błogosławieństwo, jakie mogłem otrzymać od jakiegokolwiek stworzenia.

– Na prawno wszystko w porządku? – zapytał Ciel, odwracając się w moją stronę. Szedł spokojnym krokiem, trzymając pewnie obie smycze w prawej dłoni. Morgan z Gowanem wyprzedzali go na polnej ścieżce, merdając zadowoleni ogonami. Tarmod, którego smycz trzymałem ja, dorównywał im kroku.

– Yhymm... – potwierdziłem. – Możesz przestać o to pytać – dodałem.

Nastolatek westchnął.

– Martwię się o twoją samokrytykę i bezpodstawne wyrzuty moralne. Nadal – podkreślił. – Nie chciałbym, żeby przyszło ci do głowy coś nonsensownego, bo rano... – urwał. Trochę jakby szukał odpowiedniego słowa, trochę jak gdyby zastanawiał się, czy wypada mu mówić takie rzeczy.

– Wiem, co masz na myśli. Naprawdę nie musisz się martwić. Skoro...

Zastanowiłem się, co właściwie chciałem powiedzieć. Zgodziłeś się na to, więc było w porządku? Byłem świadom tego, co robiłem, więc w razie co nie dam sobie wkręcić kitu? Sprawiłem ci przyjemność, więc wszystko gra?

– Wiem, że nie umiesz mnie w pełni traktować, jako kogoś dorosłego, ale na tym polu już naprawdę możesz. Przecież zdajesz sobie sprawę, jak to teraz wygląda. Oficjalnie pełnoletniość się zyskuje w wieku lat osiemnastu, ale tak naprawdę wszyscy się pieprzą po kątach już wcześniej. Nie przejmuj się tym, że jesteś dziesięć lat starszy niż ja. Za niedługo się to wyrówna i nikt się nie będzie czepiał. Tak? – Znów odwrócił się w moją stronę.

Powiedział to z pełnym przekonaniem. Jego głos nie brzmiał beztrosko czy też lekceważąco. Być może potrzebowałem tego zapewnienia, bo poczułem się lepiej. Skinąłem głową.

– Pomyśl sobie, że według szkockiego prawa, byłbym już stuprocentowo legalny. Może rzucimy życie w mieście i uciekniemy w Góry Kaledońskie, żeby wypasać tam owce? Albo na Hebrydy! Myślisz, że ktoś by nas szukał? – Dał mi poznać, że żartował, chociaż musiałem się przez moment zastanowić, czy mówił poważnie.

– Hmm... przecież masz rodzinę. Dbają o ciebie pewnie bardziej, niż byś się tego spodziewał – stwierdziłem, jednak nie spodziewałem się, by przyznał mi rację.

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, jego uwagę rozproszył kichający pies. Dzięki... Morgan...?, że zakończyłeś tę poważną rozmowę w odpowiednim momencie.

Spacer nie był nieprzyjemny pomimo lekkiej mżawki. Nawet mgła zrzedła. Szliśmy przez moment w milczeniu przez aleję drzew, które jeszcze nie zaczęły obrastać zielenią.

– Masz jakieś plany na jutro? – zapytał chłopak. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że niechcący popsułem mu humor.

– Miałem jechać do Londynu i zająć się sprzątaniem domu – odrzekłem zgodnie z prawdą. – Dlaczego pytasz?

– Lubię wiedzieć, co robisz. Poznawanie ciebie idzie mi powoli, ale jest bardzo... satysfakcjonująco niesatysfakcjonujące? Ciężko to określić. Każda informacja o twojej osobie, którą wyłapię z rozmowy lub wywnioskuję po twoim zachowaniu, jest cenna. Jednak ile bym już ich nie zebrał, jest mi wciąż mało – mówił powoli i wyraźnie. – Chciałbym nauczyć się twoich zwyczajów, dowiedzieć się, gdzie bywasz i co robisz w wolnym czasie. Z chęcią dowiedziałbym się, w jakich porach normalnie bierzesz kąpiel, żeby móc ci podczas niej przeszkadzać. – Kątem oka dostrzegłem jego uśmiech. – To chyba nic szczególnie dziwnego. Tak przynajmniej mi się wydaje. Staram się nie być nachalny, jednak nie mówisz o sobie dużo, dlatego muszę podpytywać. Przeszkadza ci to? – Znów na mnie spojrzał, odrywając wzrok od merdających rudych ogonów.

Nauczyciel | KuroshitsujiWhere stories live. Discover now