†Szczęśliwa Bogata Bogaczka i Hiszpański Martwy Trup†

301 45 8
                                    

  Ulica Tulipana nigdy nie była ładna.

  Nawet po jej stworzeniu, czyli około dwudziestu lat temu, nie sprawiała wrażenia jakieś ładnej.
Zdawało się, że została po prostu stworzona, aby była.

  Wszystkie budynki były wręcz takie same, po prostu szare i poniszczone, jak serca wszystkich niespełnionych pisarzy.

  Jedyne co mogło ratować to wszystko, był fakt, że ulica znajdowała się na wzgórzu (pomińmy fakt, iż aby się do niej dostać, trzeba było wejść przez ogromne, zarośnięte chwastami i jakimiś głupimi kwiatkami, cholerne schody, po których często spadali niedoświadczeni ludzie).

  Przynajmniej były ładne widoki na zachód słońca i krwawiących ludzi.

  Natalia nigdy nie miała problemu z wchodzeniem na górę.
Po prostu się do nich przyzwyczaiła, nie odczuwała nawet zmęczenia, gdy osiągała szczyt.
Co prawda, nienawidziła ich, bo te głupie chwasty zawsze raniły jej skórę przy nogach, albo jej ubranie.

  Lub co gorsza, jej buty.

  Bo ona jako uparty człowiek, zawsze lubiła chodzić w obcasach z jakiegoś cholernego powodu, o którym sama nie wiedziała.

  Jej drugim przyzwyczajeniem było dzwonienie po karetkę dla tych biednych ludzi, którzy nie umieli przebyć tę drogę z chwastami. 
Zazwyczaj tacy ludzie nie mieli zbyt dobrej kondycji, bo serio, wielu ludzi, którzy mieszkali nieopodal Ulicy Tulipanowej,  zawsze nazywała te schody drugim Everestem.

  Lub byli po prostu pod wpływem różnych substancji, w tym miłości.
Ile razy były takie sytuacje, gdzie zakochany romantyk chcąc odwiedzić swego ukochanego, biegł po schodach  z kwiatami, które najczęściej trafiały następnie na jego grób.

  Westchnęła cicho, gdy nikogo nie ujrzała w czerwonej kałuży i szybko weszła na górę.
Chciała tylko dać te durne kwiatki i wrócić do domu.

  Przez głowę przeszła jej nagle myśl, po jaką cholerę robiła przysługę Litwince.
Czasem nienawidziła tych swoich nagłych reakcji, przy których nawet na sekundę nie pomyśli.
A takie jej reakcje rzadko kiedy kończyły się dobrze.

  Gdy weszła na ostatni schodek, poczuła nagle czyiś wzrok na sobie.

  Jej wzrok automatycznie skierował się na murek, na którym siedziała trochę starsza od niej kobieta, wyglądająca jakby została przed chwilą wyrwana z willi tych bogatych dżentelmenów, oraz dam, którzy pili wyłącznie w złotych kielichach.

  Nie była pewna jednak, czy ci dżentelmeni, oraz damy faktycznie pili w złotych kielichach, ale przecież widziała takich kolesi w garniturach z jakimiś złotymi kubkami na okładce magazynów ,,Świat Bogaty", a magazyny nie mogły kłamać!

  Prawda?

  Westchnęła cicho, mrugając kilka razy jakoś niemrawo i podeszła do murku.

  W sumie to mogła się spodziewać, że ją tu spotka.

  Zazwyczaj gdzieś o tej godzinie, ta bogata dama bez złotego kielicha, czekała na swojego stałego klienta, tego przedziwnego faceta, z Teksańskim akcentem, który miał dziwną obsesje na punkcie rosyjskich zegarków kieszonkowych i ciągle je kupował od niej.

  Natalia na początku sądziła, iż ten wysoki blondyn ma akcent tzw. "Redneck", czyli tych wieśniaków z południa, ale jak to kiedyś powiedziała na głos, to ten cholerny koleś zagroził jej bronią. 

  Blondynka, gdy zrozumiała, iż została zauważona, schowała szybko zielony dziennik do swego eleganckiego płaszczu, a następnie poprawiła okulary swymi zadbanymi palcami.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 20, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Różowe Trupy | nyo!Pol × Bela | APH |Where stories live. Discover now