*36*

2K 106 12
                                    

Thalia stała przy jednym z budynków Obozu Jupiter. Wczoraj opuściła Łowczynie. Długo nie wymaże wspomnienia smutnego wzroku wszystkich dziewczyn i Artemidy. Na szczęście po wyjaśnieniu sytuacji uśmiechnęły się, a Artemida postarztła ją o dwa lata.

Sięgnęła do kieszeni spodni, aby sprawdzić czy wszystko ma. Zużyte spinacze od Jasona, gałązka z jej sosny, piórko od Piper, warkocz z kawałka siwych włosów Ann i Percy'ego oraz sześcienne pudełko.

Jej uwagę od kieszeni zwróciła pretorka idąca z narady. Puściła się do niej cichym biegiem (da się) i zakryła jej oczy. Nie spodziewała się, że dostanie z łokcia pod żebra. Reyna, kiedy zauważyła kogo zaatakowała szybko przyklękneła w pretorskiej todze przy Grace.

- Thalia, przepraszam Cię bardzo, to był odruch... - tłumaczyła się, starając sprawdzić czy dziewczyna jest cała.
- Wszystko ok, RA RA. Tylko lekko oberwało mi się od Ciebie - stwierdziła i się wprotsowała. Pretorka zdziwiona popatrzyła na ciało Thalii.

- Jak... Jak Ty tak szybko urosłaś?
- Mam teraz 18 lat. Wystąpiłam z Łowczyń.
- Ty... CO TY ZROBIŁAŚ - Reyna miała ochotę spoliczlować dziewczynę. Odmówiła być w tak słynnym gronie, żeby być starsza?!

Thalia złapała kobietę za ramiona i nią lekko potrząsneła.
- Jesteśmy w tym samym wieku, rozumiesz? - spytała, po czym przyklękneła na jedno kolano-  Percy zrobił by to za pomocą jabłka...
Reyna nie mogła oderwać wzroku od Thalii, kiedy sięgała po pudełko

- Reyno Avilo Ramirez-Arellano, czy zostaniesz moją żoną? - spytała, pokazując złoty pierścionek z czerwonym rubinem w srebnym slocie.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

A tak przy okazji zapraszam na moją nową książkę, gdzie będzie o wszystkim i o niczym

Talks&Headcanons||Percy Jackson/Olimpijscy HerosiWhere stories live. Discover now