Rozdział II

1.1K 54 9
                                    

Dni w zamku mijają powoli, bardzo leniwie. Zbliża się koniec września, a co za tym idzie koniec pięknej pogody. Zaczyna się ciężka, dołująca pora roku. Jesień nigdy nie kojarzyła mi się dobrze i teraz jest tak samo. Stojąc przy oknie przyglądam się drzewom Zakazanego Lasu. Gałęzie delikatnie poruszają się na wietrze. Uczniowie przesiadują na łąkach ciesząc się promieniami słońca. Uśmiecham się na ten widok. Pamiętam jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu sama tam siedziałam. Piękne wspomnienia.

Nagle drzwi mojego gabinetu otwierają się, a do środka wchodzi nauczycielka transmutacji. Uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam gest i zajmuję swoje miejsce. Kobiecie wskazuję krzesło przed biurkiem i czekam, aż zacznie mówić. Nigdy nie dopytuję się po co uczniowie lub nauczyciele do mnie przychodzą. Zazwyczaj czekam, aż sami zaczną mówić. Chyba lepiej się wtedy czują. Nie chcę ich popędzać, bo wiem, że to nie ma większego sensu. Człowiek się tylko stresuje i jeszcze mniej mówi.  

- Jest pewna sprawa - zaczyna mówić kobieta, a ja przytakując wskazuję, aby kontynuowała. Niestety nauczycielka zacina się. 

- Coś się stało? - pytam, poprawiając się na krześle. Teraz to ja jestem zestresowana. Nie rozumiem co się stało, że kobieta nic nie mówi. Z panią Elizą zawsze dobrze się dogadywałam. 

- Chciałabym odejść ze szkoły... - wyrzuca na jednym wydechu nauczycielka i automatycznie spuszcza wzrok na dół. Patrzę na nią, jakby, nie dowierzała w to, co mówi. 

Wstaję z fotela i podchodzę do okna.  Spoglądam na błonia i przez chwilę wpatruję się w taflę jeziora. Nie potrafię zrozumieć tego co się stało. Dlaczego tak nagle chce odejść? Czym to jest spowodowane? Przecież do tej pory wszystko było dobrze.  Odwracam się niemal natychmiast chcąc zapytać nauczycielkę, ale ona wyszła. Rozglądam się kilka razy po gabinecie, lecz widzę tylko otwarte drzwi i słyszę cichy odgłos kroków. Wzdycham głośno i zamykam drzwi. 

Zajmuję swoje miejsce za biurkiem i zaczynam się zastanawiać o co chodzi. To jest zbyt nagłe żeby się tym nie przejmować. Eliza pracuje tutaj już piętnaście lat. Czemu chce odejść w takim momencie? Będzie nam bardzo potrzebna, jeśli po raz kolejny będziemy musieli stoczyć walkę z czarną stroną mocy. Jednakże mam nadzieję, że do tej walki nie dojdzie. Historia po raz kolejny zatacza koło. Tym razem nie wierzę, że on znowu żyje. To jest po prostu niemożliwe. 

Próbuje to wszytsko wyrzucić z głowy. Muszę zająć się szkołą, chronić ją, ale nie myśleć cały czas nad jego powrotem. Po prostu nie mogę. Nie przyniesie to nic dobrego. Chowam twarz w dłoniach i przecieram delikatnie oczy. Nagle słyszę kolejne pukanie do drzwi. Odpowiadam ciche "proszę" i podnoszę głowę do góry.

- Przepraszam, że przeszkadzam. Czy mogę tylko...? - do mojego gabinetu powolnym korkiem wchodzi Draco. Nie spodziewałam się, że dziś przyjdzie.

- Cześć, siadaj. - wskazuję mu ręką krzesło naprzeciw mnie. Mężczyzna zajmuje miejsce i przygląda mi się uważnie. Pewnie widzi, że nie jestem taka jak powinnam być.

Siedzimy w ciszy. Draco wie, że jeśli będę chciała powiedzieć mu o tym, co mnie trapi sama zacznę temat. On sam nie chce tego robić, bo już z doświadczenia wie, że nie skończy się to dobrze. Ja, niestety, nie chce na razie o tym mówić. Zachowanie nauczycielki bardzo mnie zdziwiło.

Drzwi do mojego gabinetu otwierają się po raz kolejny. Z złością patrzę w ich stronę. Do środka wchodzi prefekt naczelny. Kiwam głowąw jego stronę, żeby zaczął mówić.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nauczycielka eliksirów, kazała przekazać, że Pani... państwa córka zniknęła. Nie mam jej od rana - mówi chłopak. Natychmiast zmywam się z miejsca i biegnę w stronę lochów.

Czy może być jeszcze gorzej ?

***
Hej!

Postaram się dodawać rozdziały częściej niż teraz. W przerwie świątecznej postaram się napisać coś dla Was!

Miłego czytania 😙

Wielka magia / Córka Severus'a Snape'a 3Where stories live. Discover now