Rozdział 34-Refleksyjne poranki.

10 1 0
                                    

-Opatrzyłem ci łapę i owinąłem ci plecy. Rozumiem, że mam nie zakładać ci sweterków jak na pudla-uśmiechnąłem się lekko, ale Thunder po chwili zeskoczył z łóżka i ułożył się w kącie na stercie ciuchów odwrócony do mnie ogonem.

-Jesteś na mnie obrażony?

Gdy nie dostałem odpowiedzi na to pytanie, zacząłem zadawać kolejne. Po którymś wilk chwilowo odwrócił się w moją stronę i tak szybko jak to zrobił zrezygnowany ponownie padł na materiał.

-Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. 

Byłem trochę zawiedziony jego postawą. Co zrobiłem źle? Nie powinien się cieszyć, że wszystko ze mną ok? Zanurzając się w niezwykle wygodnej pościeli Thundera, czułem się jakbym nurkował w ocean, ale jednocześnie czułem się jakbym leżał na niewygodnym szpitalnym łóżku. Położyłem się na bok do ściany. Nie chcę się w niego za bardzo wgapiać, bo zacznie na mnie jeszcze warczeć. Po chwili jednak poczułem coś zimnego na ręce. Nie rozpoznając co to lekko przycisnąłem, na co Thunder się wyrwał. Jego nos.

-Przepraszam. Odruch-powiedziałem, podnosząc się z błagalnymi gestami.

Wilk po chwili się uspokoił i spoglądając podejrzliwie na moje ręce położył się obok niczym pies, chowając jeszcze łapami nos, by wzbudzić we mnie jeszcze większe poczucie winy. Perfidny jak zawsze.

Wszystko decyduje o tym czy zapamiętamy coś lepiej lub w ogóle. Zapachy, dotyk, kolory. Dom Thundera kojarzył mi się z zimnym, stalowym domem, który po głębszym zapoznaniu zamieniał się w niezwykle sentymentalne miejsce, w które wpadały poranne promienie słońca przez nieszczelne rolety. Kojarzyło mi się to też z wielkim oknem z widokiem na gwiazdy. Aż dziwne, że jest tak czyste przy tak wielkim bałaganie. Nagle usłyszeliśmy szczekanie, na co Thunder szybko się zerwał z łóżka.

-Co się stało?-Nie mówcie, że rozumie psi.

Przez budę wszedł Tucker, który szczekał jak opętany, ale po chwili widząc opanowany zarys pyska Thundera uspokoił się i usiadł. Po chwili czarny wilk zaczął coś szarpać, a po kolejnej chwili zauważyłem, że była to jakaś dźwignia, która zablokowała wejście przez budę do pokoju. Po chwili Thunder powrócił do wcześniejszej pozycji, ale czułem, że jest czymś zaniepokojony po jego przyspieszonym oddechu. Tucker miał ochotę pakować się na łóżko i na stałe wyemigrować z niewygodnego legowiska, ale pomruki Thundera zniechęcały psa. Ostatecznie jednak pies usadowił się w moich nogach, gdzie zadowolony zaczął się ocierać grzbietem o kołdrę, która musiała być dla niego niezwykłą odmianą. Cóż. Zawsze powtarzam ludziom, że gdybym był bardzo mały to bym spał na piance. Ale pianka pod temperaturą zaczęłaby się lepić. Hmm. Może jednak to słaby pomysł.

~

Jak już mówiłem. Promyki słońca... Oczywiście obudziły mnie nie te pierwsze, ale te o większym natężeniu[mat-fiz zobowiązuje]. Otworzyłem oczy, które nie miały ochoty zostać otwarte, więc wytworzyły blokadę w postaci ,,śpiochów''. Nie wiem jak to profesjonalnie się nazywa. Odwróciłem się na drugi bok. Aż dziwne, że cały czas nie zmieniałem pozycji. No chyba, że zmieniałem, ale trafem poszedłem spać i wstałem w tej samej, wcześniej denerwując Thundera. Chłopak, który zeszłej nocy nie mógł się odmienić w człowieka teraz leżał spokojnie, a jego kły chwilowo były dalej bardziej zaostrzone niż u człowieka, dając wrażenie jakby był wampirem. Gdy zobaczyłem jego odsłonięte uszy przypomniałem sobie o zgubionej przez niego czapce, którą włożyłem gdzieś w kieszeń bluzy[tak, chodziłem z taką wypukłością jak kretyn]. Chwila. Coś mi tu nie pasuje. Wszystko spoko, ale czy on ściągał koszulkę do snu? Chyba, że... Czekaj! Odrzuciłem się automatycznie pod ścianę tak, że walnąłem się w głowę, a wystraszony Tucker spadł na podłogę i po chwili naburmuszony zaczął dokańczać przerwany rytuał spania na starym ciuchu.

Thunder Alojzy Lupus[korekta]Where stories live. Discover now