Rozdział 1.

1.8K 158 44
                                    

Jimin otrzepał buty ze śniegu nim przestąpił próg szpitalnego korytarza. Jego obecny ubiór składał się z grubej, puchatej kurtki w czarnym kolorze, wysokich butach sięgających mu aż do kostek, bawełnianej popielatej czapki, która zakrywała jego piękne, jasne włosy oraz cieplutkich granatowych rękawiczek, które opatulały jego dłonie i chroniły przed mrozem. Jedyne czego mu brakowało to nieodłączny szalik, którego jak zwykle zapomniał w domu.

Chłopak już taki był. Sympatyczny, miły i pełen ciepła, które pragnął podarować innej osobie. Choć czasem zapominał o wielu sprawach, bo inni byli przecież ważniejsi. On się nie liczył aż tak bardzo jak potrzebujący go podopieczni.

Minął już niemal rok odkąd pomagał jako wolontariusz w ''Silence''. Budynek powstał z inicjatywy młodej i pełnej energii pani doktor o imieniu Mary. Kobieta była w dobrych stosunkach ze swoimi pacjentami, a inni ją uwielbiali. Nic dziwnego. Potrafiła sprawić, że druga osoba czuła się wyjątkowo. Podobno Jimin również posiadł ten dar.

Chłopak wzdrygnął się z powodu dotkliwego zimna, jakie odczuł na zewnątrz. Potem postąpił do przodu, zdejmując po drodze rękawiczki. Poczuł jak ciepło rozchodzi się po jego dłoniach. Uśmiechnął się.

Korytarz był wąski i skończył się tak szybko jak zaczął. Potem były już tylko schody prowadzące prosto do środka ośrodka.

''Silence'' nie było wcale takim zwyczajnym miejscem. Wizja Mary była jednoznaczna. Pani doktor chciała żeby jej młodzi pacjenci odzyskali chęć do życia i skutecznie pokonali swoją chorobę. Depresja była bardzo poważna i nieleczona mogła doprowadzić nawet do śmierci. W początkach swojej działalności zdarzył się kiedyś pewien wypadek, w wyniku którego jeden z pacjentów odebrał sobie życie.

Na szczęście Jimin wtedy jeszcze nawet nie wiedział, że takie miejsce istnieje. Gdyby był świadkiem tego samobójstwa to z pewnością nigdy by sobie nie wybaczył, że nie pomógł tej osobie.

Chłopak miał jedno, jedyne marzenie. Pomóc wszystkim cierpiącym i wyciągnąć ich z choroby. Zadanie niełatwe, lecz on był bardzo cierpliwy i miał w sobie pokłady jakiejś czułości, która działała na innych. To właśnie dzięki niemu inni choć na chwilę zapominali gdzie są i zaczynali się uśmiechać.

Jimin wdrapał się na schody, rozmyślając z czym przyjdzie mu się zmierzyć dzisiejszego dnia. A ściślej rzecz biorąc, z kim. Bo z pewnością zostanie mu przydzielona inna osoba. Czasem uśmiech chłopaka potrafił zdziałać cuda, dlatego Mary postanowiła przydzielić mu trudniejszych pacjentów. Tych w ciężkiej depresji.

Chłopak wystukał pospiesznie kod na drzwiach, a gdy się otworzyły, wszedł do jasno oświetlonego korytarza, rozglądając się dokoła.

Piętnastoletnia Yuu przybiegła do niego gdy tylko go zauważyła. Młoda dziewczyna była tutaj z powodu lekkich zaburzeń psychicznych i powoli wracała do zdrowia. Uśmiechnęła się w stronę przybyłego gościa, a potem odrzuciła swoje długie włosy niemal prowokująco.

- Oppa Jiminnie! - krzyknęła, obejmując uśmiechniętego chłopaka za szyję. Spojrzała na niego swoimi dużymi, zielonymi oczami.- Nudno było bez ciebie.

Jimin parsknął śmiechem, przytulając dziewczynę. Lubił jej towarzystwo, mimo, iż czasem była nieobliczalna i nie wiedział co też siedzi w jej głowie.

- Yuu, zjadłaś dziś śniadanie? - spytał, odsuwając ją na dystans.- Ostatnio coś mi obiecałaś, pamiętasz?

Dziewczyna spuściła głowę, kręcąc przecząco.

- Przepraszam. Zapomniałam zjeść.- wymruczała, spoglądając spod oka na chłopaka.

- Mary się pogniewa.- westchnął głęboko, udając rozgniewanego.

This silence is mineWhere stories live. Discover now