10/12/17

1.1K 165 56
                                    

( Upewnijcie się, że przeczytaliście wczorajszy rozdział! )

Xiao Luhan

- Luhan! Uprzątnij kartony i możesz iść do domu! - Usłyszałem krzyk kierowniczki, która nawet na moment nie wychyliła się ze składzika. Kilka osób, będących w sklepie, spojrzało na mnie nieco oskarżycielsko, jakby obwiniając mnie o przerwanie ich myśli skupionych na zakupach. Westchnąłem kończąc układać jogurty, po czym szybko uciekłem na zaplecze. Zabrałem swoją kurtkę i wyszedłem przed sklep tylnym wejściem, od strony miejsca dla dostawców. Zawsze zostawiali okropny bałagan, a jako, że byłem najmłodszy często to ja byłem typowany do sprzątania po nich.

Na zewnątrz było potwornie zimno, dlatego natychmiast zabrałem się za spełnianie poleconego zadania. Było tu trochę foli i wspomnianych kartonów, ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie tak dużo. Być może dostawcy wzięli sobie do serca moje prośby dotyczące ostrożniejszego wyjmowania towarów z samochodu. Zwykle śmiali się cicho, przepraszając.

Skończyłem dość szybko. Zdążyłem nawet chwilę przed końcem mojej zmiany. Na szczęście kierowniczka dotrzymała słowa i nie kazała mi chodzić po sklepie udając zajętego. Po przebraniu się wyszedłem na zimowe powietrze. Zawinąłem mocno szalik i poprawiłem torbę.

Był to mój ulubiony szalik, który dostałem od Sehun'a miesiąc temu, kiedy to przestał znosić moje narzekania na temat pogody. Był błękitny i wykonany z delikatnego, miękkiego materiału. Uwielbiałem go nosić i wcale nie było to spowodowane tym, że dostałem go od mojego ukrywanego ideału.

Mieszkałem spory kawałek od sklepu monopolowego, w którym pracowałem. Niemal zawsze musiałem dojeżdżać do domu autobusem. Czasem jednak, gdy miałem na późniejszą zmianę, Oh zgadzał się po mnie przyjeżdżać. Oczywiście warunkiem koniecznym do spełnienia była dobra pogoda i niewielka ilość innych samochodów na jezdni. Nie lubił prowadzić.

Zimą specjalnie przyjeżdżał do sklepu, aby potowarzyszyć mi w autobusie. Można powiedzieć, że to jedna z rzeczy, za które go kochałem.

A było ich naprawdę wiele, ponieważ był niezwykłą, pełną ciepła osobą. 

Po wyjściu z pojazdu poszedłem jeszcze do pobliskiego sklepu. Równie dobrze mogłem zrobić zakupy w miejscu pracy, ale musiałbym wieźć je przez pół miasta. Dodatkowo głupio było mi ze świadomością, że znajomi współpracownicy doskonale będą wiedzieć co zamierzam gotować czy po prostu przekąsić.

Byłem leniwy. Nie lubiłem gotować ( niestety Sehun również) co powodowało, że zawsze decydowałem się na proste dania. Tym razem padło na pizze. Codziennie oboje byliśmy głodni po pracy, a to był dobry pomysł na najedzenie się do syta.

Zabrałem gotowe ciasto, ser i kilka warzyw, uznając, że resztę potrzebnych składników powinniśmy mieć w naszej klitce. Szybko za wszystko zapłaciłem, po czym ruszyłem drogą prosto prowadzącą do wynajmowanego przez nas mieszkanka.

Znajdowało się ono w dość miłej okolicy. Wszyscy byli bardzo pomocni, a i większość ludzi w naszej klatce nie skończyła nawet czterdziestu lat. Lubiłem tu mieszkać. Pierwszego dnia trochę przeszkadzało mi znajdujące się w okolicy przedszkole. Bałem się, że cały ranek będę słyszał wrzeszczące dzieciaki, ale na szczęście całkowicie się myliłem. Było niemal perfekcyjnie cicho.

Zająłem się przygotowywaniem pizzy. Wiedziałem, że najsmaczniejsza będzie świeżo upieczona, ale Sehun i tak wracał bardzo późno i byłem pewny, że nie będzie chciał czekać aż będzie gotowa. 

Rozwałkowałem ciasto i po nałożeniu sosu pomidorowego zacząłem rozkładać ulubione dodatki Oh'a. Nieco ograniczyłem paprykę, której nienawidziłem, podczas, gdy on naprawdę ją lubił.

Miracles in December |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz