" Odpowiedzialność"

27.9K 1.7K 455
                                    

Uwaga 😂 W tym rozdziale ujrzycie Willa poważnego 😂😂 Ta historia nie tylko będzie zawierać jego śmieszną stronę. Chcę ukazać w jaki sposób ukształtowało się jego podejście do różnych spraw i w jaki sposób odniósł sukces. Miłego czytania 😘😘

- WSTAWAJ! - krzyczy mi ojciec nad uchem. Co do cholery? Dopiero położyłem się spać. - Jest siódma trzydzieści! Nie będziesz wiecznie spał!

- Jest weekend - marudzę i przewracam się a drugą stronę. Gdyby tylko wiedział, że godzinę temu dopiero wróciłem do domu, to by mnie chyba zabił.

- Cuchnie od ciebie alkoholem - syczy.

- Tak się pocę - mamroczę i zakładam kołdrę na głowę. Niech ten człowiek da mi spać! Jest pieprzony weekend i mam prawo odpoczywać.

- Piłeś? - pyta ostro i zabiera mi moje nakrycie. No to wpadłem! Mam na sobie ubrania z ostatniej imprezy. Nie miałem siły się rozebrać. - GDZIEŚ TY SIĘ SZLAJAŁ?

- Błagam ciszej - marudzę. - Chcę spać!

- Trzeba posprzątać garaż! Do roboty! Gówno mnie to obchodzi, że masz pieprzonego kaca! Sam jesteś sobie winien Williamie! Nie jesteś w ogóle dojrzały! Ja w twoim wieku już pracowałem w wojsku!

- Bla bla bla - kwituję. - Ja się do wojska nie nadaję. Są tam w ogóle jakieś dziewczyny?

- Tobie tylko jedno w głowie! Takie rzeczy to po ślubie! Masz pięć minut na zejście do kuchni na śniadanie! Radzę ci się nie spóźnić. - wychodzi z mojego pokoju i trzaska drzwiami. Dlaczego mój ojciec musiał pracować w wojsku? Dyscyplina to jego najważniejsza zasada. Co ja poradzę, że nie toleruję jego zakazów? Jestem inny niż reszta mojej rodziny i wcale mi to nie przeszkadza. Trochę luzu by mu nie zaszkodziło. Nie mam teraz innego wyjścia, więc wstaję i nawet się nie przebieram. Kto mnie w garażu będzie wąchał? Wezmę prysznic przed dzisiejszą imprezką na działce Pana Morrisa. To nasz codzienny zwyczaj i nie mam najmniejszego zamiaru z niego rezygnować. A ojciec może mnie pocałować w dupę. Schodzę na śniadanie z nadzieją, że nie spotkam nikogo z mojej rodziny. Zazwyczaj jadam sam, bo każdy jest zajęty swoimi obowiązkami. Nawet moja siostra ciągle pomaga rodzicom. Pieprzona lizuska. Moja rodzina w ogóle nie zna się na żartach. Dla nich jestem chory psychicznie i prędzej by mnie zabili, niż zaśmialiby się z jakiegoś żartu. W kuchni niestety przy stole siedzą wszyscy. No nieźle. Wyczuwam okropny dzień.

- Masz szczęście - kwituje ojciec, gdy zajmuję swoje miejsce obok Gracie.

- Śmierdzi od ciebie piwskiem - Gracie marszczy nos i spogląda na mnie z obrzydzeniem. Nie przesadzaj. Jestem przecież przystojny i bardzo uroczy, według większości jej koleżanek. Wszystkie wręcz uwielbiają moje lekko kręcone włosy sięgające do ramion.

- To naturalne perfumy - odpowiadam i biorę na talerz grzanki.

- Jakim cudem wyszedłeś wczoraj z domu? - pyta matka, na co wywracam oczami. Zaczyna się pieprzone przesłuchanie. Chyba są głupi, jeśli myślą że zdradzę im moją tajemnicę.

- Drzwiami - kłamię. - Spaliście jak zabici. Tata chrapie jak chodzący przedwojenny traktor. Nawet, gdybym zaczął grać na trąbce, byście się nie obudzili!

- Dlaczego nie stosujesz się do naszych zasad? - pyta ostro ojciec. Gracie się uśmiecha. Ona wręcz uwielbia, kiedy dostaję opieprz od rodziców. Rodzeństwa są do bani. Zwłaszcza jeśli mała smarkula ciebie nienawidzi i życzy ci wszystkiego, co najgorsze. A zjedz dżdżownice, siostrzyczko.

- Bo są bez sensu. - wzruszam ramionami. - Jestem pełnoletni i będę robił na co mam ochotę.

- Tak? Chcesz być dorosły? - przytakuję. - To się wyprowadź, znajdź sobie pracę i wtedy rób sobie, co chcesz. Póki mieszkasz pod moimi dachem, będziesz stosował się do moich zasad!

- Nie musisz mi dwa razy powtarzać. - wstaję od stołu. - Jeszcze zobaczysz, że osiągnę więcej niż ty!

- Nie masz nawet rozumu! Byłbym zdziwiony, gdyby ktokolwiek dał ci pracę. - zasuwam krzesło i z ironicznym uśmieszkiem nachylam się na stołem.

- Za kilka lat, powiem jedno - przybliżam się do niego jeszcze bardziej. - A NIE MÓWIŁEM?

- Nic nie osiągniesz. - prycha. - Twoja siostra jest o wiele mądrzejsza od ciebie i to w niej pokłada wszelkie nadzieje.

- Jeszcze się zdziwisz - wychodzę z kuchni i wbiegam do swojego pokoju. Jestem wstanie udowodnić mu, że się myli. Może mam inne spojrzenie na świat, ale to nie oznacza, że jestem beztalenciem. Lubię się bawić, to prawda. Ale jeśli trzeba być poważnym, jestem poważny. Nie chce mnie w domu? Żaden problem. Wciągu tygodnia muszę sobie znaleźć jakieś mieszkanko. Szybko biorę odświeżający prysznic i przebieram się w czyste ubrania. Muszę kupić jakąś gazetę i poszukać w niej ogłoszeń pracy i wynajmu mieszkania. Udowodnię całej rodzinie, że William Collins coś w życiu osiągnie.

- Gdzie leziesz? - zatrzymuje mnie ojciec, gdy ubieram swoje glany. - Miałeś posprzątać w garażu.

- Wybacz, ale mam ważniejsze rzeczy do zrobienia.

- Ciekawe jakie? Znowu pójdziesz się najebać?

- Przynajmniej to potrafię - kwituję i wychodzę z domu. Nie będę żył pod jego dyktando. Z dnia na dzień w tym domu jest coraz gorzej. Mam tego dość, dlatego od dzisiaj jestem Panem swojego losu.

- Siema mordo - podchodzi do mnie Ryan. - O tej godzinie na nogach?

- Ojciec mnie zbudził- odpowiadam.

- Będziesz dzisiaj na działce?

- No ba Zawsze.

- Bo wpadnie Katie - mówi z nutką niepokoju.

- Twoja dziunia?

- Możesz przynajmniej przy niej powstrzymać się od swoich komentarzy?

- Prosisz mnie o niemożliwe. - stwierdzam. - Dobrze wiesz, że słynę z tych komentarzy!

- Niektóre są nie na miejscu.

- Postaram się, ale nie obiecuję. A teraz sorka, ale lecę do kiosku.

- No to siema! - żegnam się z nim i ruszam przed siebie. Nie mam na razie humoru, żeby komukolwiek docinać, dlatego może być spokojny dzisiaj wieczorem. Nie obrażę jego panny. Chyba. Prycham. Pewnie i tak to zrobię nieumyślnie.

------
Hej misie ❤️
Will bez zboczonych aluzji to zupełnie inny człowiek😂😂😂
Spokojnie jego prawdziwa natura nigdy nie zniknie, co już wiecie 😂😂
Buziole ❤️

Uroczy łobuz Onde histórias criam vida. Descubra agora