Chapter 9.

235 24 0
                                    

Louis
Odkąd po długich prośbach Edelman tak jakby wyraził zgodę na mój wyjazd na koncert wszystko stało się piękniejsze.

Dużo bardziej jednak cieszyłem się z faktu, że w tym tygodniu najprawdopodobniej spotkam się z moim internetowym.. przyjacielem?

Faktycznie może się to wydawać dziwne, że znając kogoś niecałe półtora tygodnia nazywam go przyjacielem.

Ale jestem pewien, że to dobre określenie. Uważam, że jest on jedną z tych osób, które nawet jeśli mają zły humor są wstanie skupić się na drugiej osobie, która też ma jakiś problem. Horan ma naprawdę dobre serce i nawet jeśli według wielu ludzi jestem naiwny - ufam mu i mówię właściwie o wszystkim.

Dlatego powtarzając się..
Tak, nazywam go przyjacielem.

-Przecież cię tam zawiozę - wywróciła oczami Lottie, kiedy po raz kolejny się powtórzyła. - Nie jest wskazane, żebyś jeździł jakimiś autobusami - zmarszczyła czoło i zalała gorącą wodą kubek z herbatą. - Jak się czujesz tak w ogóle?

Mimo, że nie patrzyłem na siostrę wiedziałem, że ta na mnie spojrzała. Z głośnym westchnięciem podniosłem głowę znad książki.

-Świetnie - puściłem jej oczko. Być może robiłem to z nutką cynizmu.
Ale dosłownie nutką!

-Wiesz, że masz mi mówić jakby cokolwiek cię niepokoiło. Mama mnie chyba zatłucze jak cię nie dopilnuję - powiedziała pół żartem. - Co tak zawzięcie czytasz, że nawet nie możesz obdarować mnie odrobiną uwagi? - zapytała unosząc brew. Podeszła do mnie i zerknęła przez ramię na jedną ze stron, którą właśnie czytałem.
To przecież nie istotne, że niemożliwe, żeby wywnioskowała cokolwiek po przeczytaniu środkowej strony książki.

-Nie wiem - wzruszyłem ramionami i znów skupiłem się na lekturze.

-Coś ci przyszło - poinformowała mnie Lotts. To nie tak, że telefon leżał dosłownie zaraz obok otwartej książki. Dokładnie tak, że sam zdążyłem zauważyć, że dostałem wiadomość.

-Nie wolno zerkać - upomniałem ją lekko mrużąc oczy.

-Do końca życia będziesz mi wypominał, że tak do ciebie mówiłam jak byłeś mały - pokręciła głową obdarowując mnie litościwym spojrzeniem.

-Będę! - wydąłem dolną wargę. Dziewczyna skorzystała z okazji szybko do mnie podeszła i cmoknęła we wcześniej wspomniane miejsce. - Tfuu! - przetarłem usta dłonią. - A jak miałaś jakieś zarazki!

-Kiedyś ty mi tak robiłeś - uniosła brew z wyższością. - Czas na rewanż.

Spojrzałem na nią z dezaprobatą, ale ostatecznie oboje w równym czasie wybuchnęliśmy śmiechem.

***
Harry
-Odpowiesz mi w końcu? - skrzywił się blondyn.

-Co? - westchnąłem lekko pociągając za swoje loki. - Tak.. Ja.. A co mówiłeś?

-Że jutro cała grupa idzie na cmentarz i wszyscy chcą wiedzieć czy idziesz z nami.

-Nie - wstałem z krzesła. - Nie idę. Źle się czuję - wyszedłem z pokoju i oparłem się o ścianę zaraz obok drzwi wejściowych.
Głośno westchnąłem i mocno zamknąłem powieki.

Nie okłamałem Nialla - naprawdę źle się dziś czułem,tylko ze bardziej psychicznie niż fizycznie. Jednak nie był to jedyny powód dla którego nie chciałem iść na ten pieprzomy cmentarz.
Bałem się tak po prostu iść i stanąć przed jego grobem.
Nie dałbym rady..

Zsunąłem się po ścianie aż do siadu i schowałem twarz w dłonie.

-Harry?

-Tak? - uniosłem wzrok i zobaczyłem tą lekarkę, z którą.. ugh.. miałem się zaraz widzieć.

-Miałeś dziś brać chemię, pamiętasz? - zapytała.

-Nie. Razem z rakiem w pakiecie mam też Alzheimera i nic nie pamiętam. Co ja tu w ogóle robię? - udałem przerażenie. - Gdzie jestem?

-Harry wstawaj i idziemy, im szybciej będziesz miał to za sobą tym lepiej, zaufaj mi.

***
-Dlaczego nie mówiłaś, że będzie mi się chciało rzygać? - nachyliłem się i zwymiotowałem do tego srebrnego czegoś co Hook podała mi mówiąc, że może się przydać.
Wtedy spojrzałem na nią ze zmarszczonym czołem, a teraz mam ochotę zapaść się pod ziemię. - Mogę iść?

-Myślę, że to... - zaczęła, ale po raz kolejny nachyliłem się i zwymiotowałem. - ...nie jest dobry pomysł. Poleż jeszcze chwilę, potem możesz wrócić do siebie - dodała. - Zaraz do ciebie wrócę - oznajmiła i wyszła.
Oparłem głowę o poduszkę i położyłem dłoń na powiekach.

Wziąłem trzy głębokie wdechy, jednak czwarty wdech został przerwany atakiem kaszlu.

Nienawidzę się.

-Jestem - uśmiechnęła się Hook wchodząc z powrotem do pomieszczenia.

-Mogę o coś zapytać? - odezwałem się ostrożnie.

-Jasne - Hook obdarowała mnie swoją uwagą. Przełknąłem ślinę i zacząłem mówić. - Ostatnio źle się czuję, jestem słaby, boli mnie tu - położyłem dłoń na klatce piersiowej. - I prawie nic nie jem. To normalne, czy..?

-Raczej tak, ale staraj się jeść nawet, kiedy nie czujesz głodu. Tak będzie zdrowiej, bo jeśli nie będziesz jadł będzie ci jeszcze bardziej słabo. To tak działa - uśmiechnęła się lekko.

-Okej - westchnąłem po raz już chyba tysięczny tego dnia. - Dziękuję, pójdę już.

-Trzymaj się Harry - znów się uśmiechnęła, a ja po prostu wyszedłem.

__________________________
Wiem, że wczoraj nie było i przepraszam, ale wena mnie opuściła ;-;
Jestem dzisiaj!😂

Zaraz będziemy mieli 100 wyświetleń!
A ja już się cieszę😂😂😂

Dziękuję za przeczytanie❤
Ney21_⛅

„win with death" • larry ✓Where stories live. Discover now