chapter 14.

216 22 3
                                    

HARRY
-Jak dobrze cię widzieć! - z optymizmem Horana spotkałem się od razu, gdy tylko po raz pierwszy zobaczyłem go po przerwie świątecznej. Chłopak wręcz rzucił się na mnie, zamykając w uścisku. Nie spodziewałem się tak nagłego zachowania z jego strony, dlatego nie zdążyłem zareagować, żeby jakoś go powstrzymać.
Mimo wszystko blondyn wywołał lekki uśmiech na mojej twarzy. - Widzę, jak bardzo się cieszysz, że mnie widzisz - szturchnął mnie ramieniem, ruszając wymownie brwiami. - Niby tylko tydzień, a ty zacząłeś się nawet uśmiechać - skomentował.

-Coś mówiłeś? - przyjąłem poważny wyraz twarzy.
Weszliśmy do pokoju z numerem dwadzieścia osiem, w którym mieszkaliśmy przez cały pobyt w ośrodku.

-Jak się czujesz w ogóle? - blondyn zmienił temat, zamykając drzwi.

Wzruszyłem ramionami, dając mu odpowiedź. Nie wiedziałem jak określić moje samopoczucie.
Momentami w ogóle nie czułem się.. jakbym był w jakiś sposób chory?
Podczas pobytu w domu w jednej chwili czułem się tak dobrze, że mimo śniegu i beznadziejnej pogody chciałem po prostu wyjść z domu i zagrać w piłkę.

-Wyglądasz całkiem dobrze - stwierdził po chwili ciszy Horan, wywołując tym moje rozbawione prychnięcie.

-Dzięki? - uniosłem brew -..tak myślę - skrzywiłem się, kładąc się na łóżku.

Niebieskooki podszedł do stoliczka i wziął w dłoń jeden z rozpisanych planów dnia. Zaczął po cichu czytać jego treść. - Trochę zmienili plan.

-Dodali doradztwo z wyboru trumn? Czy coś bardziej kreatywnego?

-Widzę, że humor ciągle pozostał taki sam - podniósł wzrok znad kartki papieru. - No cóż.. nie można się spodziewać wielkiej przemiany po tygodniu - pokręcił rozbawiony głową.

-Jedyna zmiana jaka zaszła, to że włosy wypadły mi już całkowicie - wzruszyłem ramionami, zupełnie nieprzejęty swoimi słowami.
Może byłem w domu tylko przez tydzień, ale zdążyłem włączyć guzik z napisem obojętność.

Przestałem być załamany w związku z moją chorobą. Nie narzekałem na to, jak biedny jestem.
Po prostu stałem się obojętny na to wszystko, z czym musiałem się mierzyć przez chorobę, która zjadała mnie od środka. Nie miałem na to żadnego wpływu, więc przejmowanie się tym i tak nie miało sensu.

Żałosne było to, ile czasu musiało minąć, żebym mógł to zrozumieć.

-Jutro przyjadą do ośrodka osoby, które kiedyś tutaj przebywały - powiedział z entuzjazmem Horan.

-Super - odparłem, naśladując jego entuzjazm, który dla mnie był zupełnie niezrozumiały.

Po chwili ciszy Niall gwałtownie podskoczył w miejscu, jakby doznał olśnienia. Złapał w dłoń komórkę i wystukał wiadomość na klawiaturze.

Ze zmarszczonym czołem obserwowałem czynności, które wykonywał. - Um.. Co właściwie robisz?

Horan dopiero, gdy skończył pisać i znów zablokował telefon, spojrzał na mnie i odpowiedział. - Louis przyjedzie - nie odpowiedział na zadane przeze mnie pytanie.

-Co?

-Louis.

-Nie obchodzi mnie to, po prostu nie rozumiem o czym mówisz.

-Louis był kiedyś podopiecznym ośrodka. On też jutro przyjedzie - blondyn się wyszczerzył. - Czuje się lepiej, więc chwila u nas nie powinna mu w żaden sposób zaszkodzić.

Jęknąłem zrezygnowany, gdy Niall ciągle tłumaczył mi jakim cudem Louisowi uda się jutro przyjechać do ośrodka.
Podczas, gdy mnie to w ogóle nie obchodziło.

-Louis to chłopak z tego czatu? - zapytałem, bawiąc się rękawem bluzy.

-Tak - odparł z uśmiechem.
Ciągle się uśmiechał, gdy o nim mówił.

-Myślałem, że zerwaliście kontakt - przyznałem szczerze.

-Piszemy prawie codziennie. Kilka razy się spotkaliśmy, a raz byłem nawet u niego w szpitalu.

-Na co jest chory?

-Ma białaczkę. Choruje od dawna, dlatego ma coraz mniej siły - westchnął, przygryzając wargę. - Nie mogą znaleźć dawcy szpiku, nie ma zgodności - jego wyraz twarzy zmienił się momentalnie. - Jest taki chudziutki i drobny, że boję się, że zniknie - podrapał się po czole. Później uniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się podejrzliwie. - Czyżby w Harry'm włączyło się współczucie?

Wywróciłem oczami i obróciłem się plecami do ściany. - Nie będę z tobą gadał, jak będziesz tak mówił - burknąłem.

-Jesteś po prostu dobrym człowiekiem i udawanie dupka nie może wychodzić ci przez cały czas - powiedział, a później usłyszałem skrzypienie łóżka. - Pomyśl o tym Harry - dodał, a później wyszedł z pokoju.

LOUIS
-Nie ma się o co bać, to tylko jeden dzień. W dodatku niecały, a tylko kilka godzin. Poza tym.. może komuś pomoże takie spotkanie z kimś, kto wie, co czuje, bo przechodzi przez to samo - złapałem się za łokieć. - Jeżeli mogę pomóc.. albo chociaż spróbować to zrobić, to chcę.

Jay z chwilowym zawahaniem podarowała mi uśmiech. - Nie wyobrażasz sobie nawet, jaka jestem z ciebie dumna - złapała moją twarz w dłonie i pogłaskała policzki.

-Czyli zawieziesz mnie tam? - uśmiechnąłem się cwaniacko. - I potem przywieziesz do domu?

Kobieta pokręciła głową, cicho się śmiejąc. - Będę niedaleko w razie potrzeby. Lepiej dmuchać na zimno i.. - nabrałem powietrza do płuc, żeby jej przerwać, ale Johannah kontynuowała -..nie zmienię zdania, więc nie ma sensu ze mną dyskutować.

•••
od autorki: muszę przyznać, że zawieszenie tego ff to była jedna z lepszych decyzji.
Teraz wróciłam, mam dużo pomysłów i dużo lepiej mi się pisze.
W dodatku jest was tutaj całkiem spora liczba😊
Jestem bardzo wdzięczna za waszą obecność ❤️
Jeżeli ktoś z was czyta moje drugie ff 'say that', to jeśli uda mi się skończyć rozdział, to dzisiaj dodam. Jeśli wezmę się za pracę nad moim nowym projektem, to rozdział będzie jutro💞
Jeszcze raz dziękuję!
Natalie❤️

„win with death" • larry ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz