Zbyt wiele pytań, cz. 3

218 16 4
                                    



Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, wydał z siebie głośny pomruk. Pragnął objąć w posiadanie Najwyższy Porządek, najlepiej z nią u boku. Tą, której imienia nie mógł zapomnieć, ale nie chciał wypowiadać na głos. Miało dla niego zbyt wielkie znaczenie, by rzucać nim na wszystkie strony, chociażby w myślach.

Wiedział, że był rozdarty, nienawidził tego w sobie. Braku umiejętności podejmowania decyzji, wyboru dobrej drogi, odpowiedniej. Nie wiedział, która w czyim mniemaniu co oznaczała, sam nie był pewien niczego, oprócz jednej kwestii. Wiedział, że będzie odpowiednią osobą, by rządzić nimi wszystkimi, górować nad każdym potęgą i charakterem. Z jego temperamentem, którego mu nie brakowało, nie będzie trudno podporządkować sobie szturmowców, a nawet Huxa. Pomimo iż od zawsze był jego przeciwnikiem i zdawał się mieć nad nim przewagę, Kylo momentami odnosił wrażenie, że dostawał od niego fory. W pewnym sensie czuł coś w stylu łagodności ze strony rudowłosego. Nie umiał tego nazwać, właściwie nie wiedział, czy chciał. Wolał po prostu się nad tym nie zastanawiać, póki miał okazję, a skupić się na brunetce, która nie opuszczała jego myśli ani na chwilę.

Zwrócił się przodem do części sypialnianej swojej komnaty i dokładniej przyjrzał się leżącemu na szafce mieczowi świetlnemu. W jednej sekundzie wróciły do niego wspomnienia ze wspólnej bitwy, tej u boku brunetki. Była tak blisko jak nigdy, walczyli ramię w ramię, sprzeciwiając się Najwyższemu Porządkowi. Po walce, gdy minęło wszelkie zagrożenie, próbował przekonać ją do ciemnej strony Mocy, namówić na przejście i dołączenie do niego. Niemalże uległa, dała się przekonać. Było w niej jednak zbyt wiele światła. Postanowił, że musi się go pozbyć, zgasić najmniejszą, wciąż tlącą się iskierkę nadziei. Posiąść wszelkie dobro i zmienić w siłę, którą razem mogliby się posługiwać, rządząc Najwyższym Porządkiem. Być Najwyższym Porządkiem.

Najpierw jednak musiał pozbyć się swojego mistrza, by móc zająć jego miejsce. Wtedy całkowicie wcieli w życie swój plan.

- Dokonam tego, dziadku – powiedział, patrząc na pozostałości maski Vadera, które leżały na szafce stojącej pod jedną z podświetlonych jarzeniówkami ścian. Dzięki takiemu ułożeniu maska prezentowała się o wiele dostojniej, jako że rzucała cień na mebel, nadal będąc na świetlistym tle. – Wszystkim dokładnie się zajmę.


- Szykować mój statek - rozkazał Kylo, krocząc korytarzem z wyrazem furii na twarzy.

Szturmowcy ujrzeli, że coś wyraźnie wyprowadziło go z równowagi, więc nie chcieli dodatkowo mu podpaść. Poszli w stronę sterowni, by nakazać przygotowanie latającego pojazdu.

- Można wiedzieć, gdzie się wybierasz? - usłyszał w pewnym momencie i spróbował przypomnieć sobie, do kogo należał ten głos. Doznał chwilowego zaćmienia umysłu. Gdy w końcu mu się udało, westchnął pod nosem.

- Zatrzymaj się!

- Chciałbyś! - odkrzyknął, nie zaszczycając towarzysza spojrzeniem. Wtem poczuł, jak ktoś odwraca go za ramię i przyciska do ściany.

- Nie jestem twoim sługą, a ty moim panem. Stoimy na równi, gwoli ścisłości - wysyczał Hux, stając niebezpiecznie blisko Kylo.

Ciemnowłosy wyjął zza pasa swój miecz świetlny, którego rozświetlone ostrze w jednej sekundzie znalazło się między ich twarzami. Hux ujrzał na twarzy chłopaka złość, którą w następnej sekundzie zastąpiło rozbawienie.

- Już za niedługo zniknie twoja równia - oznajmił, uśmiechając się przebiegle. Jeszcze chwilę patrzył rudowłosemu głęboko w oczy i próbował wmówić sobie, że nie widzi tam żadnych uczuć, ale bezskutecznie. Chłopak był zszokowany i może nawet trochę przerażony bronią swojego towarzysza. - Szykuj statek.

Hux tylko cicho prychnął pod nosem, ale odsunął się od Kylo i ruszył korytarzem w stronę sterowni, po chwili znikając za zakrętem.

Paręnaście minut potem Ren leciał już w stronę planety, na której znajdowali się Rey i Finn. Zaczął zastanawiać się nad tym, jak przeprowadzić z nią rozmowę, by przystała na jego propozycję bez jakiegokolwiek zawahania. Co powinien powiedzieć? Jak na nią patrzeć? Czym kupić jej zaufanie, by zostawiła przyjaciela za sobą?

Po głowie zaczęły mu błądzić pytania, które zdawały się namnażać w zawrotnym tempie. Na niektóre prościej było znaleźć odpowiedzi, lecz pojawiały się też takie, które wywoływały w nim coraz większy gniew i frustrację. Chciał wiedzieć, o co mu chodzi, na czym tak naprawdę mu zależy, co jest dla niego priorytetem, a co stoi na dalszym planie, kompletnie nieważne. Miał dziwne przeczucie, że ujrzenie dziewczyny rozwieje wszelkie wątpliwości, a przynajmniej w to chciał wierzyć. Działała na niego w nietypowy sposób, jak nikt nigdy wcześniej, co chwilami wręcz go przerażało. Bał się, że pozwoli zapanować nad sobą uczuciom, zamiast dać działać rozumowi. Nie chciał tego, zbyt zależało mu na przejęciu władzy nad Najwyższym Porządkiem.

Jednak z drugiej strony pragnął zaznać równowagi i odnaleźć spokój przy dziewczynie. To wciąż rozdzierało go na pół i doprowadzało do szału. Liczył na to, że ich spotkanie wszystko odmieni i pozwoli na ukierunkowanie jego serca, na dobre.


* Witajcie i z góry wybaczcie, że przychodzę do Was po tak długiej przerwie. Nie mam czasu na pisanie, siadłam ostatnio i skleciłam prawie 2 rozdziały, więc wklejam tu jeden z nich. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam i nadal ze mną zostaniecie. Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania, dziękuję za wszelkie głosy i miłe wypowiedzi pod wcześniejszymi częściami. Mam nadzieję, że kolejne będą jeszcze lepsze i bardziej przypadną Wam do gustu. Na razie tyle ode mnie, trzymajcie się! *

ReyloWhere stories live. Discover now