Przepraszam

689 49 16
                                    

  Spojrzała na swoją kurtkę Stacjonarki i westchnęła. Przygryzła wargę, spoglądając na pokój, w którym spędziła ostatnie lata.

Erwin dał jej kilka dni na powrót do zdrowia. Chciał, aby dołączyła do Zwiadowców jak najszybciej. Tak samo, jak obiecał, cała sprawa jej ataku na jego osobę ucichła. Nie wiedziała, co zrobił, ale wolała się nie dopytywać. Usiadła na łóżku i wzięła do ręki jedyne zdjęcie, jakie miała. Zacisnęła na nim palce, po czym wyjmując je z ramki, schowała do kieszeni.

Uniosła do góry wzrok, kiedy usłyszała pukanie. Dobrze wiedziała, kto to był. Wstała i otworzyła drzwi, wpuszczając do środka dowódcę Stacjonarki. Wszedł do środka, stając na środku pokoju. Zamknęła drzwi i oparła się o framugę, oczekując, aż coś powie.

- Nadal jestem na Ciebie cholernie zły!- zaśmiała się pod nosem, kiwając głową na znak zrozumienia- od kiedy dołączyłaś do mojego oddziału, chciałem, abyś przeniosła się do Zwiadowców, ale teraz...

- Tylko mi się tu nie popłacz- przerwała mu, odpychając się od drzwi. Podeszła do niego i uśmiechnęła się, pokazując swoje białe zęby- nie pasują do ciebie ckliwe wspomnienia.

- Ty bezczelna gówniaro!- zaśmiał się, wlewając w siebie zawartość butelki. Spojrzał na nią i westchnął- nie zrób nic głupiego, dobrze?

- Głupszego niż zaatakowanie Erwina na oczach tylu ludzi? Nie chyba nie jestem w stanie wymyślić niczego gorszego!- oboje się zaśmiali. Wypuścił powietrze i wręczył jej butelkę z gorzałką.

- Podwędziłem ją gubernatorowi, nawet tobie powinna posmakować- uniosła do góry brew i powąchała, musząc w duchu przyznać, że ma racje. Wzięła łyk i poczuła, jak w oczach pojawiają się łzy- oczywiście doprawiłem ją po swojemu- śmiejąc się, otworzył drzwi- jest tu pewna, osóbka, która chciałaby się z tobą pożegnać- po czym opuścił po mieszczenie, witając się z kimś na zewnątrz. Dziewczyna uśmiechnęła się i wstała, doskonale zdając sobie sprawę, kto stoi przy drzwiach.

- Pani Kapitan- młoda dziewczyna przywitała swoją przełożoną wzrokiem, którego ta jeszcze nie widziała.

- Witaj, Aniko- zamknęła drzwi i podeszła bliżej czerwonowłosej- masz mnie w końcu z głowy!

- Proszę tak nie mówić, ja...

- Nie waż mi się ginąć!- przerwała jej przeraźliwą próbę tłumaczenia się- jak ta cholerna wojna się kiedyś skończy, to umówimy się na piwo, a do tego czasu- wyjęła z kieszeni swój symbol Stacjonarki, który przypięty był do rękawa w mundurze- przechowaj to dla mnie- dziewczyna wzięła od niej symbol, jej należności do tej jednostki czując, jak rozrywa jej się serce.

- Pani Kapitan była dla mnie jak starsza siostra- zaczęła cicho- dzięki Pani byłam w stanie- ale przerwała, czując dłoń na włosach. Spojrzała w górę, spodziewając się wściekłego spojrzenia kobiety, ale dostrzegła jedynie delikatny uśmiech.

- Zajmij się dla mnie Pixisem dobrze? Biedna Anka nie da sobie z nim rady- dziewczyna pokiwała głową, chichocząc pod nosem- i obiecaj mi jedno- jej ton spoważniał- nie idź za mną do Zwiadowców- dziewczyna drgnęła, nie spodziewając się, że jej przełożona wyczyta jej plany- bezsensowna śmierć nikomu nie pomoże.

- Ja... Nie chcę, aby Pani ginęła!- spojrzała na młodą i westchnęła, po czym uderzyła ją po przyjacielsku w ramię.

- Nie jestem taka słaba. Jeszcze o mnie usłyszysz jako o bohaterze, który uratował świat- po czym machając jej, skierowała się w stronę wysokiego blondyna w mundurze Zwiadowców, który czekał na nią przed budynkiem. Podeszła bliżej, aby po chwili odskoczyć w tył, kiedy rozpoczął swój rytuał obwąchiwania- chcesz zginąć z ręki byłej Kapitan Stacjonarki?- warknęła, obdarzając go wściekłym spojrzeniem.

- Hanako- spojrzała przed siebie na generała, który wyszedł właśnie z powozu- nie jesteś już Kapitanem, więc zwracaj się do wyższych stopniem z szacunkiem.

- To trzymaj swego psa na smyczy!- Mike burknął coś pod nosem, a Smith westchnął przeciągle.

- Mike Zacharius to pułkownik korpusu

- Tak, tak rozumiem- przerwała mu, wdychając czyste powietrze. Nie lubiła być pouczana, tym bardziej przez takich dziwaków.

- Gotowa?- spojrzała na blondyna i pokiwała głową. Zaczęła się kierować do czarnego pojazdu, kiedy stanęła przed drzwiami, wyciągając z kieszeni zdjęcie, o którym kompletnie zapomniała- oj, Erwin- jej ton się zmienił a dłoń, w której trzymała fotografię, drżała- dasz mi jeszcze chwilę?

- Śpieszymy się- wtrącił się Mike, który nie był zachwycony ich nową 'zdobyczą'. Złagodniał jednak, widząc jej smutne spojrzenie.

- Proszę... Muszę kogoś odwiedzić- Smith uniósł do góry brew. Nie widział, kto był na zdjęciu, ale z opowiadań Pixisa mógł się spodziewać. Nie była blisko praktycznie z nikim z wojska. Nie utrzymywała z nikim jakiś bliższych kontaktów, a tym bardziej się z nikim zbytnio nie przyjaźniła. Z nikim, oprócz Ianem Dietrichem, kapitanem ze specjalnej straży Dota, który zginął w walce o odbicie Trostu.

- Pojedziemy z tobą- spojrzała na niego zła.

- To trochę prywatna sprawa!- warknęła.

- Hanako, naprawdę nam się śpieszy! Nie mam całego dnia, aby...

- Dobrze- warknęła, wsiadając ze złością do powozu. Podała adres i usiadła przy oknie, nie spoglądając na mężczyzn. Oboje obdarowali się spojrzeniem mówiącym wszystko. Nie będzie z nią łatwo. Po chwili stanęli przy niewielkim domu, z którego wybiegła mała dziewczynka o blond włosach i zielonych oczkach.

- Siostrzyczko Hanako- mała podbiegła do kobiety i wtuliła się w jej brzuch. Cofnęła się jednak kiedy z tego samego wozu wyszli dwaj żołnierze- coś się stało?

- Wejdźmy do środka- pogłaskała małą i pośpieszyła ją. Sama stanęła przed domem i odwróciła się do mężczyzn- proszę. Oni jeszcze nie wiedzą- Erwin spojrzał na nią ze zdziwieniem. Od walk minął tydzień- Ian zawsze chciał, abym to ja przekazała jego rodzinie, jeśli coś się stanie- spojrzała na generała, mając nadzieję, że zrozumie.

- Niech idzie- oboje spojrzeli na Zachariusa, który zrobił krok do przodu- my w niczym nie pomożemy, a rodzina ma prawo dowiedzieć się, w jak najmniej stresujący sposób- spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę, kiedy uśmiechnęła się do niego wdzięcznie. Smith przymknął na chwilę oczy, po czym skierował się do pojazdu.

- Dziękuję, pułkowniku- mruknęła, po czym skierowała się do domu. Blondyn burknął coś do siebie, wracając do swego przyjaciela.

- Potrafi być miła, jak chce.... Cholerna gówniara!- warknął, doprowadzając dowódcę do cichego śmiechu.

- Polubiłeś ją !

- Chyba w twoich snach!






Weszła do środka, gdzie powitały ją uśmiechnięte buzie. Mała dziewczynka na nowo podeszła do niej, za to starsza kobieta przytuliła ją do siebie. Ta biedna staruszka zawsze chciała, aby młoda Pani Kapitan została jej synową, ale ani Hanako, ani Ian nie chcieli spełnić jej prośby. Ojciec Iana zginął, jak ten był młody, więc był on jedynym mężczyzną w rodzinie i jedynym źródłem pieniędzy, czym dziewczyna się już zajęła.

- Stało się coś, że zapracowana Pani Kapitan postanowiła nas odwiedzić? - poczuła ukłucie w sercu, kiedy dostrzegło ciepło w spojrzeniu kobiety.

- Ja... Proszę, niech Pani usiądzie- kobieta spojrzała z przerażeniem na brunetkę i przyciągnęła do siebie córkę, zdając sobie sprawę, co zaraz usłyszy.

- Ian...- przełknęła ślinę, połykając tym samym napływające łzy- kapitan oddziału specjalnego generała Dota Pixisa, oddał życie w walce o wolność ludzkości! Okazał się wielkim męstwem, ratując przyjaciela z paszczy Tytana i dzięki jego męstwu udało się zamurować dziurę w murze!- kiedy skończyła wyuczoną, jakże bezduszną formułkę spojrzała na kobietę. Mała wtuliła się w matkę i wybuchła płaczem. Za to kobieta z trudem powstrzymywała łzy, aby być w stanie zając się dziewczynką.

Hanako chciała coś zrobić, ale nie mogła. Nie była w stanie się ruszyć. Głos w jej gardle zamarł. Miała przed sobą jedyne osoby, które otoczyły ją ciepłem i miłością, a ona odpłaciła im tylko wieściami o śmierci ich bliskiego.

- Obiecałaś, z go będziesz chroniła!- drgnęła, słysząc zapłakany głosik małej- obiecaliście, że przyjedziecie wspólnie na obiad, kiedy to wszystko się skończy. Ian obiecał mi, że wysłucha mojej nowej piosenki. Jesteście kłamcami, żołnierze to kłamcy!- po czym zeskoczyła z kolan matki i wybiegła z domu- nienawidzę WAS!- brunetka spojrzała za siebie. Stali pod drzwiami. Mogła się tego spodziewać. Bądź co bądź, gdyby uciekła, Erwin miałby kłopoty.

Odwróciła wzrok na kobietę, która nie ukrywała już łez. Nie wiedziała, jak bliskie te dwie kobietki stały się dla niej, dopóki nie zobaczyła ich łez. Zrobiła krok do przodu, po czym opadła na kolana schylając się najniżej, jak mogła.

- Yui ma rację!- zaczęła, kłaniając się u stóp matki, która straciła swoje dziecko- nie udało mi się go uratować i oddałabym wszystko, żeby to właśnie mnie pożarł tamten Tytan, a nie jego. Oddałabym wiele, aby być szybszą. Gdybym się pośpieszyła Ian by nadal żył. Gdybym była silniejsza i bardziej odpowiedzialna to ja zostałabym kapitanem tej drużyny nie Ian. Gdybym...- ale nie wiedziała, co ma jeszcze powiedzieć- nie przyszłam tu prosić Panią o wybaczenie, bo na nie nie zasługuję, ale przyszłam tu, aby być pewną, że to właśnie ja przekażę Pani tę wiadomość. Nie generał Pixis, nie generał Smith czy żaden inny żołnierz, a ja. Bo chcę, aby nienawiść, którą Pani teraz czuła, nie była skierowana na wojsko a na mnie. Nie na Pixisa a na mnie. Bo to ja nie byłam wystarczająco silna, aby pomóc przyjacielowi.

- Ian uparł się, że dołączy do wojska. Uparł się, że będzie bronił ludzi za murami. Cudem udało mi się go namówić, aby nie szedł do tych cholernych Zwiadowców- dziewczyna była pewna, że oboje to usłyszeli- a teraz po tym, jak straciłam syna, widzę, że stracę też synową- dziewczyna drgnęła, słysząc łagodny głos kobiety- Zabiera Pan niewinną dziewczynę na pewną śmierć Generale Smith- blondyn nie ruszył się z miejsca. Wiedział, że nie powinien się wtrącać. Dziewczyna spojrzała na drzwi i była mu wdzięczna za podjęcie tej decyzji.

- Jest to dokument, który pozwoli Wam na dostęp do moich oszczędności. Zostawiłam tu tyle, abyście wraz z Yui żyły nie głodując. Chcę też, aby wzięła Pani to zdjęcie. Ja nie będę w stanie na nie patrzeć. Wiem, że pieniądze te nie odpokutują moich zbrodni, ale...- przymknęła oczy i odwracając się do drzwi, ruszyła do wyjścia- Tak bardzo przepraszam!- po czym zamknęła drzwi i bez słowa ruszyła do pojazdu. Wsiadła do środka i spojrzała przez okno.

- Jego śmierć nie była twoją winą- zaczął Mike po dłuższej chwili kompletnej ciszy- ludzie umierają, tym bardziej żołnierze.

- Byłabym wdzięczna, gdybyście zapomnieli o wszystkim, co tu zobaczyliście i usłyszeliście- jej głos był poważny a wzrok wbity prosto w dowódcę.

- Okazywanie uczuć nie jest słabością- mruknął, spoglądając jej w oczy.

- Nie dla mnie! To szybka droga do grobu, tym bardziej w świecie, w którym żyjemy!- po czym przymknęła oczy, nie mówiąc już nic więcej.




Witajcie! Dla tych, którzy czytali rozdziały poprzednie, ten wnosi coś nowego. Chciałam pokazać trochę inną stronę Hanako, która w następnych rozdziałach będzie lub nie będzie się zmieniać :) Mam nadzieję, że wybaczycie długą nieobecność i rozdział się Wam spodobał :D.  

Świat bez przyszłości [Levi x OC] <Zawieszony>Donde viven las historias. Descúbrelo ahora