TGML - 28

4.1K 351 33
                                    

    – Nie możesz się rozpłakać – szepcze Louis z szeroko otwartymi oczami, a jego mama marszczy brwi, kiedy rodzeństwo patrzy na niego niemalże ze strachem. – Płakał przez dosłownie cały dzień i kocham go, ale chciałbym spędzić chociaż kilka minut bez jego szlochania, a jeśli ty zaczniesz płakać, on także.

    – A co jeśli nie dam rady się powstrzymać? - prycha Jay. Louis rzuca swojej mamie spojrzenie, zanim obraca się i otwiera drzwi.

    Harry unosi wzrok znad Josha znajdującego się w jego ramionach, w jego oczach widać zmęczenie, a jego włosy są w kompletnym nieładzie. Udało mu się zdrzemnąć na jakiejś piętnaście minut godzinę po porodzie, zanim pojawiła się pielęgniarka, mówiąc mu, że powinien spróbować karmienia piersią. Joshua przyszedł na świat dwie godziny temu, lecz brunetowi zdaje się, jakby minęły lata od jego narodzin.

    – Cześć – wita się cichym głosem Harry, uśmiechając się słabo, kiedy Louis wprowadza do pokoju swoją rodzinę. Szatyn staje przy nim, całując czubek jego głowy. – To jest Joshua. Joshua William Tomlinson.

    – Oh, Harry – grucha Jay, mając już łzy w oczach. Louis niemal zwraca jej uwagę, ale wtedy spogląda na Joshuę i, tak, rozumie jej zachowanie. – Jest taki piękny.

    – Tak. – Harry chichocze cicho. – Jest bardzo podobny do Louisa.

    – Jest taki słodki – wzdycha Fizzy, nachylając się nad łóżkiem i patrząc na chłopca.

    – Brzmisz na zaskoczoną, Fiz. – Louis śmieje się. Harry odsuwa delikatnie włoski na głowie noworodka, uśmiechając się przy tym czule, kiedy szatyn ponownie składa całusa na jego głowie.

    – Mogę go potrzymać, skarbie, proszę? – pyta miękko Jay.

    – Oczywiście – odpowiada Harry, całując czoło Joshuy, zanim ostrożnie podaje go kobiecie. Jay bierze go w ramiona, uśmiechając się do niego, kiedy Louis siada na brzegu łóżka.

    – Po tym jak wyjdą będziesz mógł się chwilę zdrzemnąć – szepcze Louis do Harry'ego. – A ja zajmę się w tym czasie małym.

    – Nie trzeba. – Harry kręci głową, z zamykającymi się oczami i śpiącym uśmiechem. Louis chwyta jego dłoń leżącą na łóżku i unosi ją, całując jej wierzch.

    – W takim razie chciałbyś się trochę poprzytulać? – pyta Louis. Harry przytakuje i szatyn pochyla się, czując jego czoło. – Jestem z ciebie dumny, H.

    – Dziękuję, Lou – odpowiada zielonooki.





    – Panie Tomlinson. – Pielęgniarka zagląda do pokoju, gdzie Harry śpi smacznie, a Louis zajmuje się synkiem. – Pani Styles przyszła w odwiedziny do syna.

    – Naprawdę? – pyta szatyn, trzymając Joshuę w stabilnym uścisku. Kobieta powoli kiwa głową. – Ja… Dobrze, uh, pójdę z nią porozmawiać. Proszę, nie pozwól jej zbliżać się do Harry'ego do czasu, aż nie powiem, że to okej.

    – Oczywiście. – Pielęgniarka kiwa głową. Louis całuje czoło Joshuy, zanim odkłada go do łóżeczka. Rzuca mu czujne spojrzenie, po czym wychodzi z pokoju na korytarz.

    Louis od razu poznaje mamę Harry'ego, gdyż pomagał brunetowi przy przenoszeniu jego rzeczy. Kobieta nie wygląda tak elegancko jak wtedy, ponieważ teraz ma na sobie dresy i koszulkę, a jej włosy są niestarannie spięte. Wygląda jakby lekko bała się Louisa, kiedy ten zakłada ramiona na piersi i patrzy się na nią przez kilka sekund.

There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]Where stories live. Discover now