Nie mogę uwierzyć, że już jest niedziela. A w zasadzie poniedziałek bo dochodzi godzina 1.00. Całą sobotę i niedzielę spędziłam z mamą i Fioną. Chciałam z nimi spędzić jak najwięcej czasu. Było na prawdę fajnie. Oglądałyśmy komedie, horrory... Śmiałyśmy się i na zmianę płakałyśmy. Nie chciałam ich zostawiać. Z Holly i Paulem się nie spotkałam. Jeszcze będziemy mieli czas, żeby pogadać.
Mama zatrzymała samochód na parkingu przy lotnisku. Wyciągnęliśmy bagaże z bagażnika i ruszyliśmy do wejścia.
- Na pewno masz wszystko? - zapytała zdenerwowana mama.
- Tak. Sprawdzałam kilka razy. - też byłam zdenerwowana. Jeszcze nigdy nie leciałam samolotem. A co jak się rozbije? Albo jacyś talibowie go porwą i zrobią powtórkę z World Trade Center?
O ja pierdole. O czym ty myślisz dziewczyno? - zganiłam się w myślach.- Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. No może nie tylko, ale w rzeczywistości przypadków porwania jest bardzo mało. Chyba.
- No dobra. A wiesz co i jak na miejscu? Gdzie jest ta szkoła i jak tam dojechać? - moje rozmyślania przerwała mama.
- Tak, wiem. Na wszelki wypadek sprawdziłam. Dostałam wiadomość, że ktoś po mnie przyjedzie. Mam się rozglądać z karteczką z napisem ,, Jessica Harris '' - zaśmiałam się. Takie rzeczy to kojarzą mi się tylko z filmem. Doszliśmy już do hali. Moja odprawa będzie za 20 minut. Coraz bardziej się denerwuję.
- Nie martw się kochanie. Nie będzie, żadnego porwania ani nic z tych rzeczy. - mama jakby wiedziała o czym myślę. Może jest Edwardem ze Zmierzchu?
- Wiem, ale i tak się boję.
- Najgorzej jest przy starcie i lądowaniu. Później nawet nie czujesz, że jesteś w powietrzu. A teraz mała niespodzianka. - powiedziała z przebiegłym uśmiechem.
- Niespo.... - nie dokończyłam bo na halę weszli nie kto inny jak Fiona, Joe, Holly, Paul, Viki i Chris. Śmiali się. Pewnie z mojej miny.
- I co? Chciałaś wyjechać bez pożegnania? - zapytała Holly i mnie przytuliła.
- Nie. Po prostu chciałam spędzić trochę czasu z mamą. - powiedziałam i wszyscy zaczęli mnie przytulać i życzyć powodzenia. Z trudem udawało mi się hamować łzy, które same cisnęły mi się do oczu. Byłam im na prawdę wdzięczna, że o mnie pamiętali.
- Odprawa pasażerów lecących do Paryża, zaczyna się z 10 minut. Proszę o podejście do stanowiska numer 4. - powiedział kobiecy głos przez głośniki. Jeszcze raz zaczęłam wszystkich przytulać i się żegnać. Mamę zostawiłam na koniec. To pożegnanie było najgorsze. Już nie powstrzymywałyśmy łez.
- Będę tęsknić. - powiedziałam, ściskając ją mocno.
- Ja też. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - oderwałam się od niej. - Trzymajcie się. Za wami wszystkimi będę tęsknić. Joe opiekuj się Fioną. Chris pilnuj Viki. A ty Paul.. nie z chrzań tego. - powiedziałam.
- Nie mam zamiaru. Nie tym razem. - posłał mi przepraszający uśmiech. Wiem, że było mu żal, ale wiem też, że kocha Holly i życzyłam im jak najlepiej. - Baw się dobrze.
- Tak. I poderwij jakieś ciacho - dorzuciła Viki.
- Tylko po to tam jadę. - krzyknęłam cofając się w stronę stanowiska odprawy.
- Hej. Ja tu ciągle jestem. - powiedziała mama, poważnym tonem, ale się uśmiechała. - Jeszcze mogę cofnąć zgodę.
- Żartowałam. Kocham was. - powiedziałam i zniknęłam za ścianą.
![](https://img.wattpad.com/cover/15648598-288-k596613.jpg)
YOU ARE READING
Jesteś wszystkim...
RomancePowiedz mi co się stało. - poprosił. - Dlaczego nie jesteś teraz ze swoją mamą? Nie przyleciała? - James... proszę. Nie chcę o tym mówić. - powiedziałam zdławionym głosem. - Przynajmniej na razie. Pokiwał tylko głową i przytulił mnie mocno do swojej...