IV; NOT THAT DIFFERENT

466 56 5
                                    


Rozdział 4. „NIE TACY RÓŻNI"

Noc była zimna i mglista, a w powietrzu unosił się jedynie drażniący zapach gówna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Noc była zimna i mglista, a w powietrzu unosił się jedynie drażniący zapach gówna. Eyme stwierdziła dość szybko, że nie jest to zbyt przyjemna chwila, by zginąć i z pewnością nie miała zamiaru na to pozwolić. Wyobrażając sobie moment, w którym umrze, przed oczami na pewno nie wyobrażała sobie tego.
-Kim ty, do cholery, jesteś? - pytanie ponownie padło prosto do ucha dziewczyny, a mężczyzna, który je wypowiedział, nadal trzymał nóż przy jej gardle i dawał jej tym samym znać, że jeśli wypowie tylko jedno słowo, które on uzna za kłamstwo i które mu nie podpasuje, w zamian jej życie skończy się dość szybko. Taka wizja nie podobała się dziewczynie, gdyż nienawidziła ona, kiedy ktoś miał nad nią kontrolę, a ten przypadek zdecydowanie się do tego zaliczał.

— A na kogo wyglądam? — parsknęła Eyme, nie mając zamiaru odpowiadać. Czując jednak mocniejsze przyciśnięcie noża oraz cierpką i ciepłą ciecz spływającą po jej szyi, syknęła cicho, przeklinając napastnika w myślach, a może nawet wypowiedziała oszczerstwa na głos. Cholerny kretyn.

Zwlekając nieco dłużej z odpowiedzią, która jednak na razie nie nadeszła, po omacku wyjęła zza pasa mały sztylet, który nie był wykorzystywany w poprzedniej walce, a który teraz mógł uratować jej życie oraz dumę. Mężczyzna zdążył powiedzieć jedynie „odpowiedz", gdy poczuł ogromny ból w prawym udzie. Syknął głośno, puszczając nóż, który trzymał przy gardle dziewczyny, a ona bardzo szybko wykorzystała tę okazję do tego, by odwrocić role. Teraz to ona przyłożyła sztylet, złapany chwilę wcześniej, do gardła znacznie wyższego od niej mężczyzny i przysunęła go do obskurnej ściany budynku. Wstyd było jej przyznać, nawet przed samą sobą, że musiała stanąć na palcach, by dosięgnąć do jego szyi, lecz nie zmieniało to faktu, iż teraz to ona rządziła.
Osoba, którą zobaczyła przed sobą wcale jej nie zdziwiła. Rozpoznała go już wcześniej po jego głosie, jednak nadal nie przestało zastanawiać ją, po co marnował swój czas, by tu za nią przyleźć.

— Szanowny ser Jaime Lannister... — powiedziała, przyglądając się mu uważnie; pomimo, iż z pewnością w duchu zwijał się z bólu, na jego twarzy niczego nie dało się wyczytać. — Po co tu za mną przyszedłeś?

Mężczyzna długo zwlekał z odpowiedzią, podobnie jak ówcześnie również Eyme. Przypatrywał się jej jedynie, zaciskając mocno szczękę, by nie wydać z siebie żadnego odgłosu, który mógłby wskazywać na jego niewątpliwy ból. Zastanawiał się, gdzie ta cholerna dziewczyna posiadła takie umiejętności. W całym Westeros znał tylko dwie, może trzy osoby, które tak dobrze posługiwały się mieczem i z pewnością nie były to kobiety. Zwłaszcza drobna dziewczyna, której postura przypominała bardziej dziecko, niż jakiegokolwiek rodzaju wojownika czy rycerza. A jednak, życie zaskakiwało Lannistera coraz bardziej.
Szatynce jednak nie spodobał się brak odpowiedzi ze strony mężczyzny, dlatego wyciągnęła gwałtownie sztylet znajdujący się w jego nodze, co przysporzyło mu jeszcze więcej bólu, a on sam nie był już w stanie siedzieć cicho. Nie wiedział, do czego może posunąć się dalej w swych „torturach", lecz wolał nie ryzykować i nie drażnić jej już bardziej, gdyż z pewnością nie należała do osób szczególnie cierpliwych.
— Wiedziałem, że coś tu nie gra. Lysa Arryn nie ma żadnego pieprzonego syna. — wydusił z siebie Jaime, a dziewczyna przeklęła w duchu swoją nieostrożność.

ANTIHESIS - jaime lannisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz