___________________________________
Złe myśli w moim sercu jak zgłodniała lwica,
Jak pod wzrokiem pogromcy cichną pod twym wzrokiem.
O! wstępuj w moje serce kochaniem głębokiem,
W dzień jak słońce palące, w noc - jak blask księżyca.
__________________________________Harry z udawanym znudzeniem przekładał różdżkę między palcami, patrząc na krzątającego się w kuchni Malfoya, który w końcu, po miesiącu bierności, postanowił umyć te wszystkie kubki, porozkładane w całym mieszkaniu.
Mył je ręcznie, i to chyba było najlepszym dowodem na to, jak bardzo zestresowany był. Inaczej nie zniżyłby się do tak mugolskich i - patrząc na liczbę naczyń - czasochłonnych metod.
Do egzekucji Neville'a pozostało pięć dni, a Harry nadal nie dał po sobie poznać, że wie, co się święci. Nie powiedział Malfoyowi o spotkaniu z Justynem, ani o tym, że zdaje sobie sprawę, że on, Draco, go okłamał. Cały czas czekał na dogodny moment, kiedy młody Ślizgon nie będzie akurat przekopywał księg, albo uczył się zaklęć. No i kiedy oczywiście będzie w domu, bo poprzedniego dnia zniknął na jakieś pięć godzin i wrócił dziwnie zadowolony z siebie, oznajmiając, że zyskał sojusznika w Hogwarcie, który do tygodnia czasu dowie się, gdzie jest diadem.
Ale teraz Malfoy nie wyglądał na szczególnie zajętego, no, może nie licząc faktu, że właśnie ze wściekłością w ruchach szorował jakąś szklankę.
- Malfoy? - zaczął Potter, wolnym krokiem podchodząc do ślizgona i stając tuż za nim. Ten zesztywniał, znieruchomiał, po czym ze zdwojonym zapałem zaczął myć naczynie. - Co sądzisz o człowieku, który okłamuje swojego sojusznika w bardzo ważnej sprawie? Zasługuje na dalsze zaufanie, czy nie?
- Zależy od sytuacji -prychnął chłopak, ale głos lekko mu zadrżał. - Pytasz z jakiegoś konkretnego powodu?
- A gdyby tak było, to co byś zrobił?
- Przypuszczalnie spytałbym się, co to za powód, Potter - oschle odparł Malfoy, ale Wybraniec zauważył, jak po szyi spływa mu kropelka potu.
- Zakładając, że odpowiedziałbym ci na to pytanie, mówiąc, że sam coś takiego zrobiłeś, jak byś zareagował? - podpuszał dalej.
Malfoy poruszył się niespokojnie i, obkręcając lekko głowę w prawo, zerknął na bruneta.
- Do czego zmierzasz? - Nie udało mu się zamaskować nutki niepokoju w swoim głosie.
Harry spoważniał.
- Dlaczego mnie okłamałeś, Malfoy? - zapytał. - Dlaczego wciąż mnie okłamujesz?
Draco ciężko oparł się o zlew.
- Odsuń się, nie mogę oddychać - westchnął z wyraźnym napięciem.
- Nie, dopóki nie przestaniesz zgrywać idioty. - Potter celowo położył dłonie na ladzie po obydwu stronach ślizgona, więżąc go. - Teraz nie możesz mnie już okłamać, przysięga ci zabrania. Więc powiedź: dlaczego powiedziałeś mi, że moi przyjaciele nie żyją?
Blondyn zacisnął dłonie w pięści i spuścił głowę. Chociaż sytuacja wyglądała poważnie, jakaś część jego umysłu była totalnie owładnięta faktem, że Potter nagle znalazł się tak blisko niego.
Jestem niereformowalny, jęknął ślizgon w myślach. Ale beznadzieja!
- Zrobiłem to dla twojego dobra - wykrztusił w końcu. - Gdybyś wiedział, że żyją, od razu popędziłbyś im na ratunek.
- A nawet gdyby, to co? - spytał Harry.
Draco spojrzał na niego przez ramię z niedowierzaniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/121155627-288-k288328.jpg)
YOU ARE READING
Ślizgońskie Prawa || Drarry
Fanfiction"Byłem nikim, zanim go przygarnąłem. Później stałem się kłamcą." Dla Dracona sprawa na początku wyglądała prosto: ukryć przed światem fakt, że Harry Potter żyje i sprawić, by Wybraniec zgładził tryumfującego po wojnie Czarnego Pana. Jaka szkoda, że...