Rozdział 30

2.3K 213 129
                                    

Jason

Kiedyś ktoś mi powiedział, że całe moje życie zmieni się między uderzeniem serca, a wybuchem śmiechu. Że mój świat wywróci się do góry nogami, wtedy kiedy będę się tego najmniej spodziewał. Cierpienie odejdzie, a zastąpi je szczęście.

I tak jest naprawdę. Jedno uderzenie serca, mrugnięcie oka, jeden oddech, mały uśmiech, a to wszystko dzieje się w sekundę i od razu mogę pojąć, że coś czuję do tej dziewczyny. 

Jest taka emocja w życiu, której nie jest się w stanie opisać słowami. Nagle nachodzi cię takie uczucie błogiego spokoju, które wypełnione jest mocnymi i porywczymi biciami serca. 

Kristen jest ze mną w samochodzie. Właściwie siedzi tu i przygląda mi się z uwagą. Jest taka piękna i nie mogę w to uwierzyć, że jest tylko moja. Moja na wyłączność. 

– Ekhm... – hrząka. 

– Co tam?

– Masz zielone, powinniśmy jechać dalej – odpowiada rozbawiona. Jej cichy chichot wypełnia samochód. 

Ruszam dalej i nie skręcam w przecznice, gdzie znajduje się dom Blue. Dziewczyna to zauważa, ale się nie odzywa. A może w ogóle tego nie zauważyła? 

Kristen jest inna niż wszystkie dziewczyny, które stąpają po tej ziemi. Widziałem jak słuchała naszego występu. Docenia to co robię, wręcz zaciekawia ją to. W jej spojrzeniu jest tyle warstw i emocji, a wtedy, gdy śpiewałem piosenkę dla niej... Wtedy wszystkie z tych emocji należały właśnie do mnie. 

Ona mnie uszczęśliwia. Jej uśmiech sprawia, że chce mi się żyć. Jej słowa wypełniają całą moją dysze. A pocałunki koją rany. 

– Mam pewien plan. – Nie patrzy już na mnie, od przeszło piętnastu minut. – Pomyślałem, że musisz być bardzo głodna. Cztery przecznice stąd serwują bardzo dobre burgery. 

Nie jest głodna. Doskonale o tym wiem. Zapomniała o jedzeniu, a ja nie mogę na to pozwolić, żeby tak się wyniszczała.

Niezauważalnie kiwa głową, na moją propozycje. 

– Świetnie – posyłam dziewczynie szczery uśmiech.

Ona jednak ma zrezygnowaną minę i mocno ściska telefon w dłoniach.

– Coś nie tak?

– Nie tylko – Unosi telefon w górę – Sophie, ona powinna już wrócić. Będzie wściekła...

– Kristen – Łapię jej dłoń. – Kolacja, krótka kolacja i wracasz do domu. 

Kiwa głową na zgodę, a ja parkuję samochód przed miło wyglądającym barem. Gdy do niego wchodzimy, w pomieszczeniu panuje cichy szmer rozmów. Sala nie jest nadmiernie przepełniona. Kilka stolików jest wolnych i prowadzę dziewczynę do tego najbardziej oddalonego od centrum. 

Siadamy, a kelner od razu podaje nam kartę. Jest młody i ma kręcone włosy w rudym kolorze. 

– Świetnie wam dzisiaj poszło – mówi Kristen. Opiera głowę o swoją dłoń i posyła mi delikatny uśmiech. Odwzajemniam go. 

– To dzięki tobie. – Jej dłoń jest teraz zamknięta ciasno w mojej. Dotykam ją delikatnie i masuję jej skórę. Jest taka blada i krucha. W tym ciemnym świetle wygląda bardzo  szczupło. 

Na twarzy Kristen maluje się skrępowanie. Zdążyłem przyzwyczaić się do tego, że nie lubi przebywać w zatłoczonych pomieszczeniach. To pomieszczenie nie jest zatłoczone, ale najwidoczniej nawet garstka osób ją denerwuje. 

the Better futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz