•20•

1.4K 155 36
                                    


Noora Johansen zostaje zbita z tropu.

Unoszenie głosu, przypadkowo wyszło jej spod kontroli, przez co ostry krzyk przeciął niewidzialną, jedwabną płachtę ciepłego powietrza. Przymknęła oczy ze strachu przed własnymi emocjami, które czyniły swawole. Wewnątrz, waliła pięściami o solidne mury, próbując je zburzyć i uciec z przeklętego więzienia świadomości. Przerażona obserwowała jak Eva, skacze wokół husky'ego, trzymając w prawej dłoni loda. Potrząsnęła głową. Pragnęła wyrzucić nękające ją myśli. Samo określenie „łatwa panna" było traumatyczne. Powodowało spięcie wszystkich mięśni oraz nagłą, zaniżoną samoocenę. Spadała jak uszkodzona, kauczukowa piłeczka wyrzucona z dłoni rozbawionego dziecka. Wspominając ciepłe pocałunki dzielone między nią a Finnem, dane określenie działało niczym bumerang. Wracało.

Muskał jej szyję? — „łatwa panna".

Przygryzał jej wargę? — „łatwa panna"

Delikatnie unosił jej bluzkę? — „łatwa panna"

Zdruzgotana usiadła na ławce, wbijając wzrok w brudny chodnik. Dlaczego czuła się z tym źle? Przecież Finn Wolfhard był nią zainteresowany, pragnął poznawać zakamarki jej ciała jak i duszy. Po ostatnim pocałunku szeptał, że niedługo zakończą grę wstępną, wyrzucając brudny sekret na języki uczniów. Ufała mu, przytakiwała przy każdym słowie. Jednak wątpliwości przypałętał ze sobą najmroczniejszy koszmar Noory Johansen — Larissa. Przeklęła w myślach. Ile jeszcze nie wiedziała na temat tego pierdolonego, wyimaginowanego raju? Między pocałunkami dopytywała chłopaka o Joyce, jednak zaprzeczał każdemu podejrzeniu. Według niego: był czysty, według niej: mącił. Taplał się w brei kłamstw, a ona nadal miała nogi jak z waty.

— Noora? — Męski głos, przerwał burze. Uniosła głowę, dostrzegając rozpromienionego Noah. Był spocony. Szara, cienka bluzka oblana była potem, podobnie jak rozmierzwione włosy. Zdjął douszne słuchawki, zasiadając obok rudowłosej. — Co tutaj robisz? Jest dosyć późno.

— Jest dziewiętnasta. — Odpowiedziała bez większego entuzjazmu. Odruchowo zerknęła na roześmianą siostrę, która dawała loda psu. Noah powędrował wzrokiem za nią. — A ty?

— Biegam. — Uniósł brew. — Finn mnie wystawił, więc jestem sam.

Mruknęła, co chłopak potraktował jako odpowiedź. Ponownie obdarzył ją spojrzeniem, tym razem z zamiarem drobnej analizy. Wory pod oczami, nowy siniak na prawym policzku, włosy niechlujnie spięte w kitkę. Poczuł skurcz, gdy ujrzał jej pusty wzrok, którym obdarzała siostrę. Jakby wewnątrz prowadziła zaciekłą walkę, zadającą głębokie rany.

— Wiewióreczko, dlaczego tak późno zabrałaś Eve na lody? — Brnął dalej. Wyłożył własne karty, teraz Noora musiała odpowiedzieć. Chociażby asem.

— Każda godzina jest dobra, aby zasmakować błogiego szczęścia. — Odparła, siedząc nieruchomo. — Masz papierosy?

— To jakbyś zapytała Jacka czy ma trawę. — Parsknął śmiechem, delikatnie szturchając poddenerwowaną przyjaciółkę. — Oczywiście, że mam.

Podając dziewczynie niewielką paczkę, ich koniuszki palców musnęły się, wywołując przyjemny dreszcz. Niczym delikatne porażenie prądem. Specyficznie przyjemne.

Wsadziła między sine usta grubego papierosa po chwili dając mu życie, nową zapalniczką z obrazkiem nagiej kobiety. Zasmakowała dymu, czując błogie uspokojenie. Nerwy minimalnie puściły. Zignorowała chichot młodszej siostry, gdy jej wzrok padł na żarzącej się śmierci.

— Powiesz mi teraz co się dzieje? — Szybka odpowiedź „nic", wszczęła w chłopaku jeszcze większą wścibskość. Fakt, był dupkiem. Jednak, gdy osadzające pary oczu znikały, mógł wyrazić prawdziwe zainteresowanie. — Noora.

Zaciągnęła się.

— Jestem w jebanym gównie, Noah. — Warknęła, wypuszczając siwy dym. — To się dzieje.

Zapadła cisza. Oboje obserwowali szczęśliwą, rudowłosą dziewczynkę, która z melodyjnym śmiechem uciekała od psa. Wyglądała jak ich wnętrza. Dusze próbowały uniknąć wszelkiej zawiści oraz okropnego ciężaru. Stawiały kroki szybko, tupały głośno, oddychały głęboko. Stanowili zdeformowany strach.

— Co to znaczy?

Parsknęła nerwowym śmiechem, nawet na niego nie spoglądając.

— Cała szkoła uważa, że dałam dupy. — Warknęła, próbując strategicznie przejść do tematu Larissy. — Znając życie Finn znajduje sobie dziewczyny na imprezy, co?

— Nie do końca.

Zapiekło. Czyli jednak kryło się w jej domysłach ziarno prawdy? Otóż to — prawdopodobnie kryło.

Uniosła brew, zaszczycając go pytającym wzrokiem.

— On pragnie posiadać. — Zaczął, zwracając uwagę Noory. — Zeszłe wakacje spędził z Larissą, jednak wypierał się związku. — Uśmiechnął się. — Oczywiście, ukrywał to w tajemnicy. — Wzruszył ramionami, nie mając pojęcia jaki ból zadają jego słowa, rudowłosej. Cięły głębokie rany. — Finn taki jest.

Przymknęła oczy. Klęła, klęła i klęła. Z pogardą wyrzuciła papierosa, głośno wydychając ostatni dym. Pozbywała się go z taką lekkością, z jaką chciałaby niszczyć uczucia. Ostry nóż tkwił w jej sercu, powoli tworząc dziurę. Usłyszała piskliwy szczek.

Noah przygryzł wargę. Chciał cofnąć słowa, dobrać je zupełnie inaczej, aby stworzyć delikatne zdania.

— Chyba nie myślałaś, że Finn coś do ciebie poczuł? — Milczała. Pusto patrzyła na ganiającego ogon psa. — Oh, Noora.

 — Oh, Noora

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.
√ Sunflower || Finn WolfhardDonde viven las historias. Descúbrelo ahora