•34•

761 54 48
                                    


Bezczelność nie ma granic

Czas jest czymś niesamowicie ulotnym, stawiającym nas przed trudnymi wyborami, które potrafią zranić. Wyciągając rękę z olbrzymiego wiru wskazówek, można poczuć mocne ukłucie oraz metaliczny posmak krwi. Konsekwencje zrobienia kilku odważnych kroków, były niewiarygodnie duże oraz wyciągające wszelkie brudy na suchy wierzch. Promienie słoneczne miały wszystko oświetlić, pokazać najmniejsze zadrapania. Blizny piekły, świeże rany znikały. Pierwsze wyznanie miłości między dwójką zakochanych nastolatków miało za sobą kilka pięknych tygodni, delikatnie noszących ciężar czyhających konsekwencji. Mocny cios zadany przez egoistyczną istotę powoli zanikał pozwalając Noorze wziąć kilka głębokich oddechów. Mroczne fale nieskazitelnej wody, topiły najmniej wytrzymałe (bądź zakłamane) dusze. Hańba! Hańba tym, którzy przyczynili się do potężnej zagłady mocnych charakterów, otwierając przeklętą puszkę pandory. Tyle opowiastek, legend, ostrzeżeń a młodzież nadal brnie w drobne igraszki z losem. Jednak czas aktualny dawał mocnego kopa i wiele motywacji by zacisnąć zęby po czym wejść między kolejne niepowodzenia. W końcu cel był blisko. Niespodziewanie blisko.

Rudowłosa dziewczyna przemyka twarz przeraźliwie zimna wodą, powodując drobne zaczerwienienia na piegowatych policzkach. Ponownie wyrywała się od rzeczywistości malutkimi gestami. Obraz Finna powstawał za każdym razem gdy przymykała oczy a delikatny uśmiech sam kierował kącikami ust. Ponownie lśniła. Emanowała radością przez głupiego chłopaka. Lekko przygryzając wargę, chciała sprawdzić czy nadal kontaktuje. Oh, wszystko wydawało się cholernie absurdalne, odcięte od rzeczywistości. Mogła spokojnie przyznać, że pierwszy raz od kilku przyjazdu tutaj zaczyna wieść szczęśliwe życie. Ma to dosyć oklepany i przereklamowany wydźwięk, jednak było prawdą. Szczerze była zadowolona.

— Noora! — głos matki wyrwał dziewczynę z euforycznej otoczki, dzięki czemu automatycznie przyspieszyła ruchy. Śliski szlafrok ogrzewał jej nagie ciało w przeciwieństwie do mokrych włosów, które zaburzały czystą harmonię. — Twój znajomy przyszedł!

Niespodziewane. Uśmiech wdarł się natychmiast, wprowadzając psychikę w lekkie zakłopotanie. Dlaczego Finn wywoływał u niej tyle szczęścia? Oh, równie dobrze na dole mogła zastać kogoś zupełnie innego. Stawiała pierwsze kroki w swoim nowym życiu. Chodząc regularnie do psychologa naprawiła pewne luki, skleiła myśli, pozbyła ćwiartki niepewności oraz strachu.

Nie zastanawiała się.

Szybko zbiegła po schodach, łapiąc kontakt wzrokowy z rodzicielką, która była wyjątkowo zszokowana stanem córki. Jeden znajomy, jedno zawołanie a ona bez oporów schodzi na dół i to w jakim stanie. Mimo wszystko delikatny uśmiech zadomowił się również u niej. Noora Johansen nerwowo poprawiła włosy rozkładając myśli między ściany. Ekscytacja. Czysta ekscytacja.

— Hej.

Opadła. Zamiast euforii doznała niespodziewanego mrozu i bólu, którego tak dawno nie czuła. Ponowne zaślepienie, ciche uderzenie o tył głowy powodujące niesłychaną udrękę. Pragnęła zapomnieć. Na prawdę, szczerze chciała wziąć gumkę aby wszystko wymazać. Nocami siedziała przed komputerem szukając nowej szkoły oraz dobrze płatnej pracy by mogła na stałe zapomnieć. O wszystkim. Teraz, gdy on tu stał, poczuła nawrotkę. Świat zwariował. Ona zwariowała. On zwariował.

— Co ty tu robisz? — warknęła, nawet na niego nie patrząc. Była zbyt zajęta wewnętrzną walką z cholernym bólem i sztyletującymi wspomnieniami. Powstrzymywała łzy, które ukazałby jedynie słabość.

— Chciałem przeprosić. — Wyatt nerwowo poprawił włosy, nie wiedząc do końca jak się zachować. Sam rozkładał na części jaki miał cel w przychodzeniu tutaj. Zrobił świństwo. Przestępstwo. Jednak w pewnym sensie duma mu nie pozwalała zostawić tego tak łatwo. Jednocześnie chciał ją szczerze przeprosić i zwyczajnie brnąć między stare brudy. — Zaprosić na imprezę przeprosinową. Coś w tym stylu.

Dziewczyna otworzyła buzie. Nie mogła uwierzyć jak bezczelnym, aroganckim i cholernie bezmyślnym człowiekiem jest Oleff. Parsknęła śmiechem. Paraliżujący strach zapoczątkował rosnącą gulę w gardle, która zaczynała być cholernym problemem. Pragnęła mu wykrzyczeć wszytko, najlepiej udupić najgorszym, możliwym sposobem. Chciała by cierpiał. Jednak zamiast utęsknionej pewności zastała łzy.

Cisza.

Delikatny uśmiech bruneta.

Wybuch.

— To zabawne. — szepnęła, czując wzrastająca złość. Nerwy powoli się nabijały. Zdobywały coraz więcej punktów. — Rozpuszczony, bogaty dzieciak myśli, że jak nie poszłam z tym na policję to może sobie pozwolić na wszystko? — zapytała z nutką kpiny. — Pierdol się.

— Noora, uspokój się.

— Oh, spierdalaj. — odparła nieco głośniej, kompletnie zapominając o matce, która prawdopodobnie słyszała przebłyski ich dyskusji. Johansen wrzała. Była w stanie wykrzyczeć wszystko, zrobić wszystko. — Daj mi święty spokój.

— Szkoda, że się wtedy nie pośpieszyłem. — dodał nieco ciszej. Coś pękło. Poczuła niesłychany ból oraz niesamowicie wygórowane obrzydzenie chłopakiem. Jak miał czelność mówić coś takiego, myśleć, fantazjować. Był zwyczajnie odrażający. — Na pewno byś mniej pieprzyła.

Koniec.

Przestała panować nad swoimi emocjami, pozwalając przejąć władze gniewu. Spoliczkowała chłopaka najmocniej jak siły jej pozwalały dając ulew kilku przekleństwom. On jedynie parsknął śmiechem, prowokując Noore do kolejnych czynów. Jednak coś ją odciągnęło. Ktoś.

Finn.

Złapał dziewczynę w talii odciągając od nieco rozbawionego bruneta, który poczuł drobne zlęknięcie na widok ciemnowłosego. Johansen wrzeszczała, płakała, wierzgała. Jak wcześniej emanowała szczęściem, teraz zostało miejsce jedynie dla czystej wściekłości. Została zraniona, pragnęła zemsty. Przykrości, które uleciały przy otworzeniu puszki pandory właśnie znalazły odpowiednią osobę. Przyciągała złe demony, wprawiając się w coraz większe cierpienia. Wolfhard mocno przytulił dziewczynę, która ewidentnie protestowała jednak po jakimś czasie dała spust emocjom wybuchając płaczem. Była zbyt słaba emocjonalnie by udźwignąć coś takiego.

— Już, jestem tutaj. — szepnął, muskając czoło zapłakanej rudowłosej. Zabolało go. Dzisiaj musiał odsłonić kotarę i zdemaskować własne, białe kłamstwo. Jednak zastając ukochaną w przerażającym stanie ewidentnie stracił odwagę. Przeklinał siebie. Przeklinał wszystko. Jego oczy nawiązały kontakt z Oleffem, który jedynie machnął dłonią po czym zniknął za rodzinnymi domkami. — Jestem.

— Zostań, błagam.

Płacz Noory był bolesny również dla niego. Delikatnie gładził jej włosy co jakiś czas składając na czubku głowy drobny pocałunek. Pragnął zamknąć puszkę. Uratować życie nieskazitelnej dziewczyny. Jednak niedługo sam dołączy do winowajców.

— Zostanę.

Nie zostanie.

Jeszcze dwa albo jeden rozdział i koniec :((Ale spoko, spoko bo mam drugą opowieść o Finnolu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeszcze dwa albo jeden rozdział i koniec :((
Ale spoko, spoko bo mam drugą opowieść o Finnolu.

√ Sunflower || Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz