4

7.1K 385 13
                                    

8 miesięcy później...

AARON

Przez ostatnie kilka miesięcy Vanesse nie widziałem w ogóle. Z czego z perspektywy czasu się cieszę, Vanessa nie jest kobietą dla mnie, może i jest piękna i bardzo mi się podoba, ale mamy w życiu różne priorytety. Ona nigdy by nie zrezygnowała ze swojej pracy, a ja nie chce mieć dziewczyny, która do domu wraca raz na jakiś czas. Od czasu chrzcin odwiedziła Rose tylko dwa razy. Co prawda Ali mówiła, że dzwoni co tydzień. Ale to nie zmienia faktu, że jej nie ma.

Boże, w ogóle, o czym ja myślę. Vanessa prędzej zrezygnowałaby z tańca i wstąpiła do zakonu, niż ze mną była. Denerwuję ją jak mało kto. Ale nie mogłem sobie darować tych wszystkich uwag, cholernie słodko wygląda, kiedy jest zła. Chodź, muszę przyznać, że nie robiłem tego dlatego, po prostu nie potrafię zrozumieć jak taka piękna kobieta, może nie chcieć założyć rodzinny. Mogłaby mieć każdego, ze mną włącznie, tymczasem ona woli mieszkać w hotelu, przeprowadzać się co miesiąc i nie mieć w ogóle życia prywatnego. Taka piękna kobieta i tak się marnuje. Ale to jej stra...
- Proszę - mówię kiedy moje rozmyślanie przerywa pukanie do drzwi. Do mojego gabinetu wchodzi Luke i Alice.
- Cześć stary - mówi Luck, rozsiadając się wygodnie na kanapie. - Wpadliśmy pogadać i się pożegnać.
- Jedziecie gdzieś?
- Zakochany jesteś czy jak? Tydzień temu mówiłem ci, że lecimy do Francji na tydzień. Odkładaliśmy na ten wypad od roku, a Rose jest ma tyle duża, że tydzień może zostać z babcią. - mówi.
- Fakt wspominałeś.
- Vanessa była wczoraj. - informuje mnie Alice - Pytała, czemu jej unikasz? Jest tu jeszcze. Wylatuje dopiero o 15.
- Nie unikam, po prostu wiem, że mnie nie lubi i wole nie wchodzić jej w drogę. A ona na nie miała mieć jakiegoś koncertu wczoraj? - zmieniamy temat.
- Miała, ale odwołali. Była jakaś burza czy coś i samolot wylądował tutaj. - odpowiada, a po chwili namysłu dodaje - Pasowali byście do siebie. - krztuszę się kawą. Słucham?
- W życiu nie spotkałem pary, która bardziej by do siebie nie pasowała. - odpowiadam nieco ironicznie. - Co wy ty robocie już o 7 rano?
- O 8 mamy samolot.
- Powinniście już iść, jeśli nie chcecie się spóźnić. - staram się ich wygonić, żeby nie drążyli już tematu Vanessy. - Dajcie znać, jak będziecie już we Francji. - mówię, kiedy żegnamy się przy windzie.

Jest grubo po 16, kiedy słyszę dzwonek do drzwi.
- Idę! - krzyczę, kiedy ktoś za drzwiami znudził się dzwonieniem i teraz wali w drzwi. Kiedy je otwieram, doznaje szoku.
- Vanessa? Co ty tu robisz? I skąd masz mój adres? - pytam brunetkę stojącą za drzwiami.
- Może najpierw jakieś powitanie - mówi, przeciskając się obok mnie i wchodzi do mieszkania jak do siebie. - Zanim zasypiesz mnie gradem pytań. - przez chwile stoję i tępo patrzę się w otwarte drzwi. Szybko zamykam drzwi i idę za nią.
- Teraz mi odpowiesz? - pytam, kiedy wchodzę za nią do salonu, a ona siedzi na kanapie i pije wino, które swoją drogą wlałem dla siebie.
- Tak teraz mogę. Adres dostałam wczoraj od Ali, nie wiem po co. A jestem tu, bo nie mogę dodzwonić się ani od niej, ani do Luke. - odpowiada rzeczowym tonem.
- Ale co tu robisz, miałaś o 15 samolot? - pytam.
- Gdzie jest Ali? - pyta, ignorując moje pytanie.
- Polecieli do Francji.
- Jak? Przecież wszystkie samoloty do Europy są uziemione, dlatego tu jestem. Pomyślałam, że skoro ma trochę tu zabawie to mogę spędzić więcej czasu z Rose i...
- Czekaj - przerywam jej - Jak to samoloty są uziemione.
- No przecież mówię - odpowiada lekko zirytowany - Wczoraj nie polecieliśmy do Londynu, bo nad Oceanem Spokojnym rozpętała się burza. O 7 lotnisko wznowiło loty, bo burza ucichła, ale od wpół do 9 zaczęło się na nowo. Więc nie poleciałam, ale obiło mi się o uszy, że jakiś samolot poleciał i stracili z nim łączność.
- Vanessa - mówię do niej, a kiedy jej spojrzenie koncentruje się na mnie, dodaje - Oni lecieli tym samolotem.

Wyswatani✔Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora