23

4.6K 225 20
                                    

VANESSA

Zadziwiające jak łatwo przyszło nam wrócenie do tego co było kiedyś, wszystko jest tak jakby tamte kilka miesięcy w ogóle się nie wydarzyło, pomijając fakt, że Aaron nadal do końca mi nie ufa i najchętniej nie wypuszczałby mnie z domu, to jesteśmy prawdziwą rodziną. To już pół roku jak jesteśmy znowu razem i jest naprawdę super. Kolano zagoiło się bardzo dobrze, tydzień temu miałam zrobioną pierwszą kurację komórkami macierzystymi i jest ogromna szansa na to, że za jakiś czas znowu będę mogła tańczyć.

Tydzień temu zakończył się remont w naszej szkole tańca i teraz razem z Juliette wybieramy wszystkie potrzebne akcesoria. Co nam obojgu przynosi ogromną radość, ta szkoła jest tym czego chyba potrzebowałam, daje mi poczucie stabilizacji.

- Idziemy na kawę? - pyta Juliette, kiedy płacimy w sklepie za meble, które wybrałyśmy. - Nóg nie czuję! - narzeka.

- Kondycja ci się pogorszył, kiedyś mogłaś cały dzień tańczyć - przypominam - Ale chodźmy, ortopeda kazał mi oszczędzać tę nogę. - kierujemy się do najbliższej kawiarni i składamy zamówienie, kiedy czekamy na zamówienie kłócimy się o kolor tapety w recepcji, kiedy w końcu kelner przynosi jej kawę, a mi szarlotkę i sok, bo nie wiem czemu, na kawę ostatnio nawet patrzeć nie mogę, z to słodycze to mogę tonami jeść, chyba po prostu mój organizm nadrabia lata wyrzeczeń.

- Od kiedy ty się tak obżerasz? - pyta Juliette, kiedy zamawiam drugą szarlotkę.

- Ostatnio strasznie mnie ciągnie do słodkiego - mówię, wpychając do ust kawałek ciasta.

- Widać, roztyłaś się - mówi i wybucha śmiechem.

- Wcale, że nie - mówię i wytykam jej język.

- Kawy nie chcesz? Chodzimy po tych sklepach od 6 rano.

- Mdli mnie po kawie. - mówię, kończąc ciasto, akurat, kiedy rozważam, czy zamówić sobie jeszcze jeden kawałek, Juliette chwyta mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę.

- Ty, a może ty w ciąży jesteś - wypala, a ja wybucham śmiechem.

- To trochę nie możliwe, wczepiałyśmy sobie kapsułki antykoncepcyjne nie pamiętasz?- pytam, kręcąc głową, ciąża to se wymyśliła, jedno dziecko już mam, drugiego na razie nie potrzebuję.

- Tak, ale one działają tylko 5 lat, ja swoją wymieniałam, a ty? - mówi.

- O kurwa - mówię, wstając, jak ja mogłam o tym zapomnieć - Ja nie mogę być w ciąży nie teraz kiedy wszystko zaczęło się układać - panikuję.

- Ja tam myślę, że Aaron by się ucieszył. - żartuje, Juliette czym tylko mnie wkurza.

- To nie jest zabawne - mówię, siadając obok jej - Ty mi lepiej powiedz, co ja mam teraz zrobić.

- Iść do apteki po test, daj spokój to nie koniec świata, jedno dziecko już masz i dajesz sobie radę. Jaka to różnica? - mówi dalej spokojnie popijając sobie kawę.

- Mianowicie taka, że to nie ja ją urodziłam. Płać i idziemy do tej apteki. - mówię i wychodzę na świeże powietrze, co do jednego się z nią zgadzam Aaron na 90% się ucieszy, ale ja nie wiem, czy dam sobie radę z dwójką dzieci, poza tym otwieramy szkołę, nie dam rady tańczyć, a to oznacza, że będziemy musiały zatrudnić kogoś na moje miejsce. Zajebiście, jeśli to okaże się prawdą, to do tańca nie wrócę jeszcze przez co najmniej rok.

- Sprawdź teraz - mówi Juliette, kiedy 30 minut później siedzimy w salonie u mnie w domu. Nadal pamiętam minę babki z apteki jak poprosiłam o 10 różnych testów, to nie moja wina, że wolę mieć pewność, jeden może być zepsuty, 10 na pewno nie. Biorę do ręki jeden i z wahaniem na niego patrzę. Szlag. Rzucam test na kanapę i biorę następny, potem kolejny, niestety wszystkie pokazują to samo. Dwie kreski. - Nawet nie pytam, jaki jest wynik. Nie przejmuj się wszystko się ułoży. A Aaron na pewno się ucieszy. - próbuje mnie pocieszyć, ale jej słowa nie dają żadnego rezultatu. Na tym świecie jest tylko jedna osoba, której bym w to uwierzyła, nawet Aaron nie byłby w stanie mnie do tego przekonać. Mój brat, tylko jemu ufam bezgraniczne, ale teraz boję się nawet do niego zadzwonić, przecież on nie wie on niczym co wydarzyło się przez ostatni rok.

- Z chwilę wraca Aaron muszę z nim o tym pogadać. Zostawisz mnie do tego czasu samą? - pytam.

- Ale na pewno wszystko ok? - pyta, kiedy odprowadzam ją do drzwi.

- Tak, uśpię małą i ułożę sobie w głowie jak mam powiedzieć o tym Aaronowi.

Pół godziny później, kiedy do domu wchodzi Aaron, jestem już prawie psychicznie nastawiona na tę rozmowę, a to nie będzie proste.

- Musimy porozmawiać - mówię, kiedy wreszcie udaje mi się mu wyrwać.

- Coś się stało? - pyta, kiedy widzi moją poważną minę.

- Muszę ci coś powiedzieć... - zaczynam, ale on mi przerywa.

- Chyba nie chcesz wyjechać? - pyta zaniepokojony.

- Nie.

- To powiedz co się dzieje, bo naprawdę zaczynam się martwić - mówi - Stało się coś Rose albo coś nie tak z twoim kolanem - podsuwa kiedy moje milczenie się przedłuża - Vanessa do jasnej cholery co jest? - podnosi głos i w tym momencie zapominam cały scenariusz który układałam w głowie przez ostatnie pół godziny, zostają tylko trzy słowa i tylko je wypowiadam.

- Jestem w ciąży.


____________________________________

Polsat!!!

Jak wam się podoba?

Następny będzie już epilog.

Zapraszam do komentowania to naprawdę motywuje.

Wyswatani✔Where stories live. Discover now