Kolejnego dnia wstałam z samego rana. Czekając na samolot, ubrałam się w czarne jeansy z dziurami na kolanach i bordowa bluzę. Pogoda za oknem była pochmurna. Pomalowałam się, spakowałam ostatnie drobiazgi i poszłam na śniadanie. Babcia już nie spała, siedziała przy stole, a koło niej stało kakao i tosty. Spojrzała na mnie ciepłym wzrokiem i powiedziała :

— Siadaj dziecko. Zrobiłam Ci śniadanko.

Uśmiechnęłam się do niej i podziękowałam. Patrzyła na mnie jakby już nigdy miała mnie nie zobaczyć. Ona zawsze wszystko bardzo przeżywała. Zwłaszcza po śmierci dziadka.

— Słuchaj. Z kim byłaś tak późno w nocy? — Zapytała staruszka. —  Widziałam jak jakiś młodzieniec Cię odprowadzał czy to Dylan?

„ Młodzieniec, dobre. ” — Zaśmiałam się w myślach.

— Nie babciu, to nie Dylan. To mój znajomy. Przyleciał akurat na tydzień do Paryża.

— Oj, to szkoda, że akurat Ty wyjeżdżasz, bo muszę Ci powiedzieć, że bardzo przystojny. — Zachichotała babcia.

— Nie martw się babciu, będę go widywać w Polsce, bo też się przeprowadza. — Oznajmiłam.

— To dobrze, że będziesz tam miała kogoś znajomego. Tylko nie zapomnij o nas tutaj. O mnie, o Dylanie. — Wstała od stołu i pogłaskała mnie po głowie. — Jedz dziecko, jedz. Spakuj sobie wszystko, żebyś niczego nie zapomniała. — Westchnęła i wyszła z kuchni.

Dokończyłam śniadanie i usłyszałam dzwonek do drzwi. Stanęłam w drzwiach i ujrzałam Dylana. Stał przede mną uśmiechnięty, a w ręku trzymał prezent.

— To dla Ciebie. — Powiedział. — Wpuścisz mnie ?

— Tak ,pewnie. — Rozpostarłam przed nim drzwi. — Co tak wcześnie ? Dopiero 8.

— Mało czasu nam zostało. Chciałem Cię przeprosić, że z Tobą nie lecę. Jak tylko wszystko załatwię wsiadam w samolot i u Ciebie jestem. — Zaczął się tłumaczyć.

— Dobrze Dylan .Nic się nie stało. Poradzę sobie jakoś. W końcu od siebie odpoczniemy. — Zaśmiałam  się, ale na twarzy mojego chłopaka zamiast uśmiechu pojawiły się łzy. — Ej Dylan. Proszę Cię.

Chłopak mocno mnie przytulił. Prawie przestałam oddychać.

— Kocham Cię strasznie Chloë. Proszę nie zapomnij tam o mnie. To tyle kilometrów. — Powiedział zapłakany. — Pisz, dzwoń kiedy tylko będziesz chciała. — Pochylił się do mnie i pocałował mnie, nadal przytulając mnie tak mocno, że czułam jak moje żebra się łamią. — Otwórz prezent. — Dodał.

W zapakowanym papierze była wielka antyrama, zapełniona naszymi zdjęciami, a do tego był miś, który na twarzy miał przyklejone jego zdjęcie. Do prezentu dodał także swoją bluzę, która bardzo mi się podobała i zawsze go o nią trułam.

— Jeju, dziękuje Ci skarbie,to kochane. — Ucałowałam go i otarłam ostatnia łzę z jego policzka. — Obiecaj mi,że nie będziesz się już łamał. Wkrótce się zobaczymy, to tylko kilkanaście dni kotku, a teraz chodź, bo pewnie jeszcze nic nie jadłeś.

Chłopak zasiadł do stołu, a ja zaczęłam mu smażyć moje popisowe naleśniki. Przesiedzieliśmy ze sobą aż do mojego odlotu. Dylan odwiózł mnie i Mike na lotnisko. Już nie płakał, uśmiechał się do mnie, ale gdy patrzył na mnie swoimi wielki oczami poczułam ogromną pustkę i mój ryk słyszało chyba całe paryskie lotnisko. Wtuliłam się mocno w Dylana i powiedziałam :

— Ty też o mnie pamiętaj. Nie zdradzaj mnie. Pisz, dzwoń, bądź. Kocham Cię.

Dylan spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział :

Secret Crush - W TRAKCIE KOREKTYWhere stories live. Discover now