32. ' Chosen one is the Chosen one'

4.6K 209 28
                                    

- Słucham? - powiedziałam bez namysłu.

- To, że twoja matka znowu była winna jakiemuś nie powodzeniu, nie oznacza, że Cameron był bez winy...Dałem im obu najniższą karę jaką mogłem wymyśleć...Jednak twój brat powinien cierpieć bardziej!  -

Voldemort zaklęciem zrzucił w krzesło, a Cam błyskawicznie podszedł do niego. Gestem ręki kazał zrobić mi to samo, więc wstałam i ruszyłam w jego stronę. 

- Może Crucio? - dodał Czarny Pan.

- Ja nie umiem, ja...- I wtedy poczułam falę paraliżującej energii. Coś jakby mnie łamało od środka. W głowię panował mętlik i słyszałam tylko swój niewyobrażalny krzyk. Nie mogąc się ruszyć, próbowałam wstać, jednak moje ciało, ani drgnęło. Krzyczałam coraz mocniej, nie mogąc nic zrobić. Każda próba ruszenia się sprawiała mi ogromny ból. Czułam się rażona prądem, a zarazem miażdżona. Po pewnym czasie wszystko ustało, a ja leżąc skulona na podłodze ciężko oddychałam i szybko wycierałam łzę. Przerażona wstałam powoli i patrząc MU w oczy wyprostowałam się.

- Teraz to samo masz zrobić swojemu bratu.

- Nie.

- Crucio! 

Zaklęcie trafiło w mojego ojca, który upadł bez głośnie na podłogę.

- A teraz?

- Nie.

Tym razem wcelował w kogoś za mną, odwróciłam się błyskawicznie i zauważyłam Draco.

- Nie rób mu krzywdy, Panie...

- To zrób ją swojemu bratu! Już! 

Stanęłam przerażona na przeciw swojego brata. Wycelowałam w jego stronę różdżkę.

- No dalej Kath...Przecież zabił waszą matkę - usłyszałam skrzekliwy głos Bellatrix. - Nie zemścisz się na nim? 

Byłam bardzo zdenerwowana, jednak nie na brata, a na sam-wiesz-kogo. To wszystko przez niego. Wiedziałam, że przez moją furię zaklęcie na pewno wyjdzie i nikt więcej nie ucierpi. 

- Przepraszam- wysyczałam wściekle i wypowiedziałam klątwę. Trwała zaledwie kilka sekund, ale i o kilka sekund za dużo. Szybko skończyłam i spojrzałam z wyczekiwaniem na Czarnego Pana. On z uśmiechem na twarzy wyszedł z sali, a ja natychmiast kucnęłam do swojego brata.

- Wstawaj już, mam nadzieję, że aż tak nie bolało. 

Prychnął śmiechem.

- Uwierz, że tamten tam robi to kilkadziesiąt razy gorzej. To był pikuś. 

***

- Katherine?- zapukał do mojego pokoju Draco, odwróciłam się zdziwiona w stronę drzwi i gestem ręki pozwoliłam mu wejść.

- Co się stało?

- Mam dla Ciebie list...listy dwa w zasadzie. 

- Dziękuję - powiedziałam, kiedy chłopak podał mi je do ręki. - Zostań jak, chcesz, chyba, że masz coś do zrobienia to okej.

- Nie mam, ale...

- To siadaj tu!

Chłopak usiadł na fotelu nie daleko mojego łóżka, a ja ułożyłam się na brzuchu, na materacu tak, abym mogła widzieć blondyna. Otworzyłam pierwszy list. Był od Blaise, przez co uśmiechnęłam się szeroko.

'Katherine, 

Wiem, że jesteś z nimi. Mam nadzieję, że jesteś cała. Spotkałem się ostatnio z Crabbem i Goylem i stąd to wiem. Założę się, że wakacje w gronie samych śmierciożerców nie są za bardzo w twoim guście, jednak mam nadzieję, że jakoś to przeżywasz, piękna. Przykro mi z powodu twojej mamy, naprawdę. Była piękną kobietą i całą urodę odziedziczyłaś po niej, prawda? Wracasz do Hogwartu? Słyszałem od chłopaków, że raczej nie. A swoją drogą spotkałem raz Finningana- tego rudego co jest w Gryffindorze. Wpadliśmy na siebie na Pokątnej, gdzieś w okolicy lodziarni. Kiedy mnie zobaczył szybko napisał coś na kartce papieru i powiedział, że jeśli wiem, gdzie jesteś, to mam ci to przekazać, więc wysłałem to jako drugi list. Mam nadzieję, że zrobiłem okej. W razie czego to nawet tego nie czytałem, więc sobie nie myśl. Bardzo mi ciebie brakuje, Kath i mam ogromną nadzieję, że nie długo się zobaczymy. 

Wór buziaków dla najpiękniejszej Katherine

Twój najwspanialszy, najsilniejszy i najprzystojniejszy Blaise '

- To Blaise- zaśmiałam się - Najwspanialszy, najsilniejszy, najprzystojniejszy i...

- Najskromniejszy.- dodał z naburmuszoną miną.- Cały on.

Otworzyłam list od Seamusa, naprawdę byłam zdziwiona o co mogło chodzić.

' Katherine, tu Seamus. To dziecko, które nam dałaś jest w bezpiecznym miejscu. Jest u rodziców Deana. Trudno stwierdzić, czy on, bo to chłopak, jest czarodziejem, jednak i tak najlepszą opiekę mogą zapewnić mu właśnie oni. Mieszkają w Londynie, więc na razie są bezpieczni. Trzymaj się i dziękuję za pomoc.'

- To Seamus. 

- Co? Po co do Ciebie napisał?- zapytał zaciekawiony i nieco zdenerwowany. 

- Pamiętasz jak podałam im to dziecko? 

- Tak...

- No to właśnie o nim mi napisał, jest u rodziców tego Deana. 

- Wspaniale. 

- Draco.

- Co.

- Wiesz może coś o mojej babci? Tej całej Grishie McLaggen? 

- Nie wiele, ale może jest spokrewniona z Cormakiem McLaggenem, nie lubię go.

- Okeeej...więc wiemy tylko, że umarła...Co mógł mieć na myśli mówiąc, że idealnie pasowała do jego cząstki czy coś w tym stylu?

- Cząstka jego? Może chodzi o horkruksy?

- Co to jest horkruks?

- Czarny Pan ma ich kilka i żeby go zniszczyć najpierw trzeba pozbyć się horkruksów...

- Czy Harry o tym wie? 

- Zapewne tak. Słyszałem jak kiedyś Potter mówił o tym swojej paczce...Sam-Wiesz-Kto też o tym wie. Ojciec mi powiedział, że jednym z nich był dziennik, który podrzucił młodej Weasley, przez co otwarto Komnatę Tajemnic, którą w czasach swojego nauczania wybudował sam Slytherin i tylko jego dziedzic mógł ją otworzyć...Dziedzicem samego Salazara Slytherina jest właśnie Czarny Pan. Oczywiście, Harry uratował ją i zabił potwora tam mieszkającego...Bazyliszek petryfikował mugolaków...nudna historia...

- Nie prawda, jest całkiem...interesująca. Nie wiedziałam, że w Hogwarcie, działy się takie rzeczy. 

- Wiesz, że oni przez chwilę myśleli, że to ja jestem tym dziedzicem? Hahaha...

- No co ty!? - śmiałam się razem z nim.

- No naprawdę, a potem myśleli, że to Potter, bo umie gadać z wężami...chore.

-Draco...

Chłopak odwrócił do mnie głowę. 

- Czy ty...wtedy na wieży...byłeś w stanie zabić dyrektora?

- Ja...Słuchaj...Musiałem go zabić, inaczej Czarny Pan by zabił moją rodzinę, moich najbliższych...rozumiesz?

- Tylko się pytam...

- Chciałem go zabić na różne sposoby, ale wiesz co? Jestem zwykłym tchórzem, który za dużo sobie wyobrażał. Byłem karą ojca, nie powinno mnie tu w ogóle być, jestem...

- Katherine?- zapukał ktoś do drzwi. Był to mój ojciec. Draco wstał i wyszedł z pokoju. Ja podeszłam do ojca i zamknęłam za nim drzwi, kiedy wszedł do środka.

- W domu leżał list z Hogwartu. 

- I tak teraz tam nie wrócę, nie mogę im spojrzeć w oczy...

- Rozumiem, ale może to dla twojego dobra?

- Po wojnie zdam ten ostatni rok...

- Co za różnica?

- Różnica jest taka, że teraz w Hogwarcie rządzą śmierciożercy!

- A za rok...

- Dobrze wiesz co będzie za rok...

- Ja...

- Ja mam nadzieję, Wybraniec jest Wybrańcem, ojcze i to właśnie takie jest motto mojej walki. 

genesis|draco malfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz