TIMOTHY
Patrzę na stos papierów przede mną i nie wiem co mam robić. Ciągle brakuje mi czasu, a pracy przybywa.
Bycie właścicielem restauracji ma swoje plusy i minusy. Od samego początku wiedziałem w co się pakuje, ale chciałem pokazać, że coś w życiu osiągnę i uniosłem się honorem. Mój brat kilkakrotnie chciał mi pomóc, ale za każdym razem odmawiałem, twierdząc że nie potrzebuje od nikogo pomocy.
Byłoby łatwiej, gdybym nie łączył spraw prywatnych z zawodowymi, bo tym oto sposobem straciłem wczoraj pracownice.
Może i jestem draniem, bo wykorzystałem fakt, że jej się podobam, ale do cholery, nic jej nie obiecywałem.
Kelly spakowała swoje rzeczy, zwyzywała mnie od kutasów i wybiegła z gabinetu, aż się za nią kurzyło. Teraz zostałem z tym całym bałaganem sam, a przecież trzeba wysłać zamówienia do dostawców. Z czegoś muszę w końcu robić te wszystkie potrawy.
Jako szef kuchni muszę dbać o to, by moim gościom smakowało jedzenie i, by tutaj chętnie wracali.
To moja pierwsza restauracja i wiem, że gdyby coś teraz poszło nie tak, to bym się podłamał. Traktuje ją jak moje pierwsze dziecko. Nie potrafię sobie wyobrazić, co by się stało, gdybym musiał zamknąć lokal.
- Szefie!
- Tak, Maddy?
- Pański brat przyszedł i chce porozmawiać.
Cholera. Znowu on.
- Poproś, żeby tutaj przyszedł - mówię i spowrotem spoglądam w stronę papierów.
Słyszę otwieranie drzwi, ale nawet na chwilę nie podnoszę głowy z nad dokumentów. Może jak będę udawał, że jestem bardzo zajęty, to sobie odpuści i pójdzie? Nie mam ochoty z nim rozmawiać, a tym bardziej dzisiaj.
Najchętniej zaszyłbym się w domu i z niego nie wychodził, aczkolwiek tutaj przynajmniej nie myślę o tym co się stało.
- Cześć.
- Po co przyszedłeś?
- Tim, proszę Cię, porozmawiaj ze mną. Wiem, że jest ci ciężko, ale...
- Nic nie wiesz! Rozumiesz?! Nic! - krzyczę.
- Minęły dwa lata, a ty dalej się obwiniasz! To nie była twoja wina, Timothy!
To była moja wina.
Moja.
Tylko moja.
To moja wina.
- Przyjdź dzisiaj do nas na kolacje. Nicky stęsknił się za swoim ukochanym wujkiem - mówi. - Przyjdziesz?
Oddychaj, Tim.
- Tak - odpowiadam.
Chris przytula mnie na pożegnanie, dziękuje, po czym opuszcza pomieszczenie.
Na myśl o moim bratanku ciepło rozlewa mi się na sercu. To taki kochany urwis. Ma trzy latka i jest tak bardzo podobny do ojca. Te same oczka, włosy, nawet zachowują się podobnie.
Zrywam się ze stołka, zabieram kurtkę i wychodzę z restauracji. Zanim pójdę do brata, muszę coś zrobić. Muszę pójść w pewne miejsce. Zwłaszcza dzisiejszego dnia powinienem tam być.
****
- Cześć bąbelku! - witam się z bratankiem. Przytulam go i łaskocze, a on piszczy radośnie.
ESTÁS LEYENDO
Secret Love Song ✔
RomanceErin Parker jest dwudziestoczteroletnią właścicielką kwiaciarni w Nowym Jorku. Jej motto życiowe? Nigdy się nie zakochać, bo miłość sprawia, że nie myślisz trzeźwo. Czy nowo poznany mężczyzna będzie w stanie jej pomóc? Czy pomoże jej pokonać demony...